18.11.24
„ Coś takiego co roku się dzieje, że na jesień, na jesień smutnieję.”- Ludwik Jerzy Kern (1920-2010)
Jak wiadomo w drugiej połowie listopada dzień staje się coraz krótszy, za to wieczory coraz dłuższe. Słońce, które czeski pisarz Ota Pavel nazywał „ żółtą pigułką od niebiańskich psychiatrów, która rozpędza smutek i wytwarza różowy nastrój” z każdym kolejnym dniem skraca nam czas – o ile w ogóle jest dostępne - do kilku godzin, kiedy to możemy otulić się nim niczym ciepłą kołderką. Myślę, że nie tylko autor dzisiejszego motta ( z „Ballady listopadowej”) na jesień smutniał, choć nawet nie miał takiego zamiaru. Co zatem robił by pozbyć się smutku? Różne rzeczy np. gwizdał, ale „ jakieś smutne to całe gwizdanie”, udał się do wróżki „ Ach rozwesel, rozwesel mnie wróżko!”, co też nie pomogło. Ostatecznie doszedł do wniosku, że jedno mu tylko pomoże „ mianowicie – mój wierny pies./ Wezmę w rękę kawałek kości / i zawołam „ Szukaj wesołości”…/ I uśmieję się wreszcie do łez.” – co oczywiście jest dobrą wiadomością dla właścicieli psów. Kto zaś psa nie posiada niech szuka wesołości np. u… sąsiada. I wcale nie jest to żart. Na przykład polski podróżnik Olgierd Budrewicz przyznał, że „ Dobrze, że akurat Kobuszewski mieszka niedaleko nas, więc jak mi jest smutno, to wychodzę na ulicę i czekam, kiedy wyjdzie.”
Na deszczowe popołudnia i wieczory, jakie jeszcze nas czekają, przypominamy ambitne hasło: „ Bądź słoneczny przynajmniej wśród bliskich”. Z jesienną chandrą trzeba walczyć.”- czytam w archiwalnym numerze „Przekroju” sprzed …44 lat! Jak walczyć z chandrą i to nie tylko jesienno-zimową? Na pewno „ Nie z zemsty i nie z nienawiści/ Lecz jak huragan strąca strzępy liści / By wiosna nową wzrosła latoroślą/ Walczyć z uciechą, o, walczyć z radością.”- radził Leopold Staff. Zadanie trudne, ale przecież nie niemożliwe.
„ Dopóki walczysz jesteś zwycięzcą”- mawiał św. Augustyn. A dopóki potrafimy się śmiać dopóty jest nadzieja, że damy radę nie tylko chandrze. Najważniejsze to „ Nie rozsypać się, nie spaść, tylko po troszeczku, po troszeczku w górę, w górę. – Wio, Bury, do góry – krzyczał zbójnik Bury, gdy wieszano go w Żywcu na rynku. Powtarzałem to sobie dla kurażu (…)”- napisał polski etnograf Antoni Kroh w „ Anioł śmierci z kilku stron”.
Szukajmy też pogodnej i wesołej lektury na długie wieczory. Co prawda Julian Tuwim przyznał, że: „ Mam takie dni sentymentalne, / Gdy w smutku miło mi jak dziecku, / Czytam Dickensa, Woltera Scotta / I czuję się po staroświecku.” Co prawda nie wiem co dokładnie Dickensa czytał Tuwim, ale ja bardzo polecam ,„ Klub Pickwicka”. Gwarantuję, że podczas czytania tejże lektury wszelkie smutki będą omijać z daleka czytelniczkę/czytelnika. Wiem, bo sama tego doświadczyłam.
Starajmy się też wybierać filmy komediowe choć ten wybór może okazać się dziś jeszcze trudniejszy niż można przypuszczać. W kinach i w telewizji bowiem przeważają horrory. Co więcej, najbardziej kasowym hitem roku w kinach na całym niemal świecie został okrzyknięty pewien horror, podczas którego ludzie mdleją ze strachu i wychodzą z kina. O tempora, o mores! (łac. „O czasy, o obyczaje!”).
Na szczęście chandra wiecznie trwać nie może. Dlaczego? Bo „ Wszystko mija. Nawet najdłuższa żmija”- przekonywał Stanisław Jerzy Lec w jednej z tysiąca nieuczesanych myśli. Więc póki co starajmy się praktykować maksymę wymyśloną przez poetkę Joannę Kulmową: „ Gdy ktoś się smutku pozbyć nie może niech będzie chociaż w dobrym humorze”.
Kto wierzy w duszę może za Magdaleną Czapińską min. poetką i autorką tekstów piosenek powtarzać dla kurażu: „ Niby wszystko takie jasne, a tak ciemno, / Że powtarzać sobie muszę – nie jest źle/ A ty, duszo na ramieniu, trzymaj ze mną/ Gdy się gubię, kiedy wątpię – pilnuj mnie./…/Trzymaj mnie!”
Uśmiechnij się! ( mimo wszystko)
W przychodni rejonowej:
- Gdzie pana boli?
- O, tutaj.
- To nie nasz rejon.
I jeszcze:
Na uroczystym przyjęciu facet już trzeci raz wraca z bufetu z kopiastym talerzem. Żona w końcu nie wytrzymuje:
– Nie wstyd ci? Co sobie ludzie pomyślą?
– Nic, mówię im, że to dla ciebie…