21.03.24
„ Czy kto już widział na polach bociany? /Czy kto już widział, powrotne jaskółki?” – Leopold Staff (1878 – 1957)
Na pytanie z motta, które zaczerpnęłam z wiersza „ Pean wiosenny” odpowiem niestety nie. Co do bocianów, które są symbolem narodzenia i życia, ale nie tylko to nie widziałam ich ani na polach ani w bocianich gniazdach. Miałam bowiem okazję w ostatnich dniach przejechać wraz z mężem sporo kilometrów drogami lokalnymi wśród pól i lasów, co osłodziło nam nieco przymusowe objazdy za sprawą rolniczych blokad. Widziałam za to piękną rodzinkę żurawi a nawet całą ich kolonię oraz wiele cudownych kluczy ptaków, których widok zawsze mnie wzrusza.
„ Wiosno, wiosno, co szczęścia bezmiary / Skupiasz w mego serca szczęśliwości,/ Że świat cały wziąć mógłbym za bary!” – a to już z innego wiersza Staffa „ Znów wiosna”. Jakie to szczęścia bezmiary i jakież to cudowne i najsłodsze dary, ma dla nas wiosna, że chce się wziąć świat za bary?
Patrzmy i słuchajmy: „ A wrona, / Jak owdowiała po śniegu matrona, / Zadowolenia dając głową znaki / Wybiera tłuste i białe pędraki./ A w niebie dzwoni skowronek w ekstazie / I już kotkami puszą się wierzb bazie”
Wydaje się, że już tylko tygodnie dzielą nas od czasu, kiedy „ roztoczą zieleni powaby / Lipy i buki, i klony, i graby, / Zaszumią liściem jesiony i dęby / I zaczną śpiewać wilgi, kosy, zięby / I opukiwać pnie, w świegotu gwarze, / Dzięcioły, lasu poważni lekarze. / Tych leśnych lekarzy już słyszę w naszym przydomowym lesie, którego niestety wciąż ubywa za sprawą niszczycielskiej ręki człowieka.
„ I gdy się zapas zimowy uszczupli, / Ruda wiewiórka wylegnie z swej dziupli, / Bigotka, która gdy ją znuży taniec, / Przebiera w łapkach orzechów różaniec.” I pomyśleć, że: „ Jeszcze 8 tysięcy lat temu wiewiórka mogła, skacząc z drzewa na drzewo, przejść z terenu dzisiejszej Lizbony do Moskwy, ani razu nie dotykając ziemi. Potem zjawili się rolnicy.”- czytam w marcowym Tygodniku Powszechnym. Jakie jeszcze będziemy mogli zobaczyć cuda? „ Ślimak, śliniasty ślad znacząc swej drogi, / Popełznie ścieżką, wysuwając rogi / Niby dwa palce ku świętej przysiędze, / Że ma dom własny, choć żyje w -włóczędze. / Mrówki, niewolne, brązowe Numidy, / Będą budować swoje piramidy, / Znosząc budulec swój szczypta po szczypcie, / Wszędzie na świecie czując się w Egipcie.”
Uważność i współodczuwanie z budzącą się z zimowego snu przyrodą to moim zdaniem najlepszy i najtańszy lek na poprawę dobrostanu psychicznego:
„ Bom otuchy pełen, bezżałosny, / Choć mnie gnębił tak zimy cień szary! / Myśl uderza w ton jasny, radosny!”. Wiosną pojawiają się nowe pomysły i łapiemy wiatr w żagle: „ Cóż to? Nowe zamysły, zamiary / W ożywionym krwi budzą się tętnic? / Spod popielisk wstają świeżo żary?”
Przy wiosennym słońcu mimo strat i porażek czujemy się zwycięsko:
[…] Czymże wszystkie dziś serca ofiary, / Czymże straty, porażki i klęski, / Czym stracone marzenia i mary?/ Tyś zwycięskie, więc i jam zwycięski, Słońce! […]
Wszystko to sprawia, że wiosna człowieka odmładza za sprawą „wiary, / Która wraca mi skarb mej młodości: / Bo się cieszę! Więc nie jestem stary!”
Ciekawa jestem kto podpisałby się pod apelem do wiosny naszego cudownego poety Staffa, bo ja to nawet obiema rękoma:
„ Kochaj mnie, wiosno! Pragnę się radować,/ Pragnę się cieszyć dzisiaj! Ty mnie prowadź,/ Młodzieńczy, nagi i drażniący wietrze!/ Niech mi twe skrzydło chmury z czoła zetrze!/ Biegnijmy z sobą razem na wyprzódki, /Depczmy liść suchy, wspomnienia i smutki:/ A kiedy znuży nas wyścig wesoły, / Będziem się krzepić, pijąc sok oskoły, / Którą wysącza brzóz kora nacięta./ Cieszmy, radujmy się! Radość jest święta,/ A życie boskie!”
Dziś cytaty wyłącznie z dwóch wierszy Leopolda Staffa z okazji Światowego Dnia Poezji, który obchodzimy w pierwszy dzień wiosny kalendarzowej. A w ostatni dzień marca będziemy świętować Wielkanoc. Czy zdążą rabaty pokryć „ śliczne wielkanocne kwiaty, / Hiacynt różowy, żółty i niebieski, / Niewinny narcyz, tulipan królewski”?
Życzę wszystkim Czytelniczkom i Czytelnikom mojego bloga:
Zdrowych i w dobrym humorze Świąt Wielkanocnych!!!
I niech nikomu nie pomyli się to Święto Ducha ze Świętem Brzucha- przed czym zawsze przestrzegał Stefan Kisielewski.
UŚMIECHNIJ SIĘ! (mimo wszystko)
Kuzyn z miasta odwiedza wiosną bardzo zaniedbane gospodarstwo rolne Antka.
– Nic na tej ziemi nie wyrośnie?
– A no nic – wzdycha Antek.
– A jakby tak zasiać kukurydzę?
– Aaa… jakby zasiać, to by urosła.
7.03.24
„ Musi być do wyboru, / Zmieniać się, żeby tylko nic się nie zmieniło./ To łatwe, niemożliwe, trudne, warte próby”- Wisława Szymborska ( 1923 – 2012)
Dzisiejsze motto zaczerpnęłam z wiersza naszej noblistki „ Portret kobiecy”, który w dalszej części wpisu zacytuję jeszcze nie jeden raz. Wszak Dzień Kobiet już jutro. Pierwsze jego obchody odbyły się …28. lutego w 1909 roku w Stanach Zjednoczonych. Natomiast data 8. marca nawiązuje do wydarzenia, które miało miejsce 8 marca 1908, kiedy to na ulice Nowego Jorku wyszło 15 tys. pracownic przemysłu odzieżowego, domagając się praw politycznych i ekonomicznych dla kobiet. Tyle historii.
„ Oczy ma , jeśli trzeba, raz modre, raz szare, / czarne, wesołe, bez powodu pełne łez. / …/ Naiwna, ale najlepiej doradzi./ Słaba, ale udźwignie./ Nie ma głowy na karku, to będzie ją miała./ Czyta Jaspersa i pisma kobiece.”
A propos pism kobiecych. Jedno z nich „ Twój Styl” od 30. lat ogłasza plebiscyt wśród Czytelniczek na Kobietę Roku. W 2022 roku została nią Iga Świątek, a rok wcześniej 94-letnia Wanda Traczyk-Stawska - uczestniczka Powstania Warszawskiego i legendarna działaczka społeczna. Niestety nie wiem, co Pani Wanda powiedziała po otrzymaniu tego tytułu wraz ze złotą broszką.
„ Nie wie po co ta śrubka i zbuduje most./ Młoda, jak zwykle młoda, ciągle jeszcze młoda.”
Natomiast w 1997 roku w Szwecji Kobietą Roku zostaje niemniej sędziwa, bo 90. letnia Astrid Lindgren, bardzo dowcipna szwedzka pisarka, autorka między innymi „ Dzieci z Bullerbyn”, która tak skomentowała przyznanie jej tego tytułu: „ Przyznajecie nagrodę „Szwedka Roku” osobie bardzo starej, na wpół ślepej, na wpół głuchej i całkowicie postrzelonej. Musimy uważać, żeby to się nie rozniosło”
„ Której kobiecie i za co postawiłbym pomnik?” – to temat wypracowania jakie otrzymały dzieci z klas IV-VIII ze Szkół Podstawowych na Śląsku. Podsumowanie wszystkich 237 wypracowań opublikował „ Przekrój”. Najwięcej dzieci, bo 52. postawiłoby pomnik Marii Skłodowskiej- Curie. Swój pomnik miałyby też między innymi: Walentyna Tiereszkowa, Indira Gandhi, Maria Konopnicka, Irena Kirszenstein, Helena Modrzejewska, Eliza Orzeszkowa. Pomnik miałaby też: nauczycielka Ludwika Wawrzyńska, która zginęła ratując dzieci z płonącego domu oraz dr Suworowa, która zasłużyła się w czasie epidemii ospy. Nie zabrakło też dzieci, które postawiłyby pomnik swojej Mamie, Babci, ulubionej Cioci i Sąsiadce. Aha, zapomniałam dodać, że „Przekrój” był z… 1968 roku. Ciekawe której Kobiecie i za co postawiłyby pomnik dzisiejsze dzieci ?
„ Trzyma w rękach wróbelka ze złamanym skrzydłem,/ własne pieniądze na podróż daleką i długą,/ tasak do mięsa, kompres i kieliszek czystej.”
A propos. Nie wiem czy dr Wanda Błeńska trzymała w rękach wróbelka ze złamanym skrzydłem, ale że trędowatych to na pewno. Moim zdaniem wie o tym więcej ludzi w Ugandzie niż w Polsce. Dr Wanda przez 40 lat leczyła tam trędowatych, nie używając rękawiczek, o ile nie wymagał tego rozsądek. Wspaniała kobieta, która w wieku 39 lat spełnia swoje dziecięce marzenie by zostać lekarką na misji w Afryce. Miałam zaszczyt poznać dr Wandę osobiście, co było dla mnie niezapomnianym przeżyciem. Miała wówczas 100 lat, piękny uśmiech, śmiejące się oczy i niezwykłą światłość a nawet świętość na twarzy. Lubię przywoływać jej słowa: „ Myślę, że ważne jest, by umieć zapomnieć to, co przykre. A co jasne pogodne – z tego się cieszyć. I cieszyć się z tego co się ma.” Zmarła w wieku 103 lat do końca pozostając młodą duchem. Gdybym miała tylko jednej kobiecie postawić pomnik z pewnością byłaby to dr Wanda Błeńska.
„ Dokąd tak biegnie, czy nie jest zmęczona./ Ależ nie, tylko trochę, bardzo, nic nie szkodzi./ Albo go kocha albo się uparła. / Na dobre, na niedobre i na litość boską.” – i tak się kończy wiersz „Portret kobiecy”, który po raz pierwszy ukazał się w roku 1976. Myślę, że każda kobieta odnajdzie w nim cząstkę siebie. A może nawet więcej.
Z okazji Dnia Kobiet Wszystkim Prababciom, Babciom, Matkom, Żonom, Siostrom, Teściowym, Synowym, Ciotkom, Siostrzenicom, Córkom i Wnuczkom składam najserdeczniejsze życzenia.
UŚMIECHNIJ SIĘ! (mimo wszystko)
„ Gdyby wszystkie ciekawe kobiety tak się w słup soli przemieniły, jak żona Lota, to każdy miałby w domu Wieliczkę.”- Alojzy Żółkowski
„ Kobieta niezależna – jest to taka kobieta, która nie może znaleźć nikogo, kto by chciał zależeć od niej.”- Sacha Guitry
„ Kobieta wierna – taka, która uwzięła się tylko na jednego mężczyznę”. – Jean Rigaux
17.02.24
„Czasem luty się zlituje, że człek prawie wiosnę czuje; Ale czasem tak się zżyma, że człek prawie nie wytrzyma”- Samuel Adalberg ( 1867 – 1939), „Księga przysłów, przypowieści i wyrażeń przysłowiowych polskich”
Tegoroczny luty jest bardzo litościwy choć nie z własnej woli, że się tak wyrażę lecz z woli człowieka. Nikt chyba nie wątpi, że wysokie temperatury powietrza w lutym, który zgodnie z nazwą – powinien być luty, czyli srogi, mroźny i śnieżny, a nie ciepły i deszczowy, że to efekt niszczenia Ziemi przez człowieka. Tym samym sprawdzalność przysłów dramatycznie z roku na rok spada. „Kiedy kot w lutym na słonku się grzeje, musi w marcu zajść na przypiecek”- jaka będzie sprawdzalność tegoż, nieprzypadkowo wybranego - wszak dziś Dzień Kota - okaże się już w…marcu. Przysłowie to również pochodzi z „ Księgi przysłów” polskiego historyka żydowskiego pochodzenia, paremiologa i folklorysty Samuela Adalberga.
Ale luty to nie tylko zima, której ni ma. Nie tylko dzisiejszy Dzień Kota, czy Walentynki, które były. To także Międzynarodowy Dzień Języka Ojczystego, który będzie. Obchodzimy go 21 lutego. Dzień ten został ustanowiony przez UNESCO w 1999 roku. Z tej okazji o języku polskim ośmielam się co nieco napisać.
„ Polszczyzna oficjalna to okazałe gmaszysko, do którego wiodą dwa wejścia: szeroka brama od frontu i wąskie drzwiczki od tyłu”- napisała lata temu w recenzji „ Słownika wyrazów kłopotliwych” Wisława Szymborska. Poetkę martwił, a nawet denerwował fakt, że bramą główną wchodzą „ słowa pilnie potrzebne, bo określają rzeczy i pojęcia nowe, do tej pory w języku nieobecne.” A dlaczego denerwują? Bo choć mają w polszczyźnie całkiem dobre odpowiedniki, to nie stoją obok w równym rządku. Przeciwnie, „ chcą być koniecznie jedyne i tym samym skazać na niebyt swoich poprzedników. Czyli – zamiast język wzbogacić, zubożają go”. Noblistka podaje jako przykład słowo „relacja”, które wyparło „ stosunek”, bo jak pisze: „ Stosunek” już nikomu, kto się oficjalnie wypowiada, nie przejdzie przez usta. Ceny są „relatywnie” niskie lub wysokie, złoty w „relacji” do dolara […] istnieją już tylko „ relacje „ małżeńskie, do czego co gorliwsi dodają „ bilateralne”. Ciekawam jakby Wisława skomentowała wybierane przez młodzież słowa roku? Na przykład: rel (2023), essa (2022) czy śpiulkolot ( 2021), że wymienię tylko te z ostatnich trzech lat. Przyznam, że dla mnie brzmią jakby w innym języku. Tylko w jakim? Niech pomyślę. Hm…już wiem. Młodzieżowym!
A propos dobrych odpowiedników w polszczyźnie na wyrazy angielskie, to Ryszard Marek Groński znalazł w ówczesnej prasie na przykład takie: „ Zamiast billboardu – widocznik. Zamiast fitness club – kodycznik. Zamiast sex shopu – chucik. Zamiast grilla – pitraszer”.
Z kolei Sławomir Mrożek zwracał uwagę, że: „ Już od dawna nie mówi się: smutek. Mówi się: depresja.” co ma swoje konsekwencje: „ Dlaczego wymieniliśmy słowo bogate na ubogie?” – pyta Mrożek. W końcu: „ Smutek i radość były stanami duszy, przyrodzonymi jak deszczowa i słoneczna pogoda. […] Teraz z duszą kiepsko, pozostała nam tylko fizjologia, więc mamy już tylko depresję. No, cóż: „ Dawny duch czasu tak się z dzisiejszym zgadza jak rękawiczka z prawej na lewą”- podsumowałby rzecz Alojzy Żółkowski.
„ Język smuci się, choruje, — gdy ludzie źle nim mówią”- a to już Janusz Korczak, któremu pewnie w głowie by się nie mieściło, żeby na wulgaryzmy było społeczne przyzwolenie. A tak jest dziś. Znak czasu? Niestety tak.
To dlatego apel Jana Brzechwy czyta się dziś z pobłażliwym uśmiechem: „ Kto w knajpie wstaje od stolika, / Niech słów na „d” i „k” unika,/ I choćby upił się jak świnia, / Niech do kultury się przyczynia” albo z żalem, że nie ma dziś następcy Brzechwy, który taktownie pouczał: „ Jeśli wypuścić chcesz wiązankę, / Opuść o cudzej matce wzmiankę; / Jeśli załatwisz się pod płotem, / Bądź kulturalny wpierw i potem. / Więc wszyscy Państwo się nauczcie, / Jak w domu, w mieście czy na uczcie / Przestrzegać dobrych form należy, / I bądźcie wzorem dla młodzieży.”
Tak naprawdę to od niej i następnych 2-3 pokoleń zależy, czy język polski znajdzie się wśród połowy 6000 języków, które – według UNESCO - ulegną zapomnieniu.
UŚMIECHNIJ SIĘ!
Aleksander Zelwerowicz słynny aktor i rektor warszawskiej szkoły teatralnej, do niezbyt utalentowanych kandydatek pchających się na studia aktorskie zwykł mawiać:
„ A dlaczego pani chce być aktorką? Przecież jest tyle zawodów na „a”. A krawcowa, a fryzjerka, a konduktorka”.
4.02.24
„ Nie wszędzie, to jeszcze nie znaczy nigdzie. Nie zawsze, to jeszcze nie znaczy: już nigdy. Z tego, że nie teraz i nie tutaj, jeszcze nie wynika, że nie kiedy indziej i nie w innym miejscu. Cierpliwości” - Sławomir Mrożek (1930 – 2013)
I właśnie o cierpliwości chcę dziś napisać co nieco. Choć z drugiej strony kusi mnie, by odnieść się co nieco do uniwersalnej refleksji zawartej w motcie z Mrożka. Choćby, że nie wszędzie… tylko zło i diabeł i głupota. Owszem „zło jest bardziej energiczne, potrafi działać z szybkością błyskawicy, jak blitzkrieg, dobro natomiast w przedziwny sposób lubi zwlekać. W wielu przypadkach ta fatalna dysproporcja przynosi straty nie dające się nigdy odrobić” – a to Adam Zagajewski. I myślę sobie, że tych przypadków aż nadto na dzisiejszej światowej ale i krajowej scenie. Na szczęście istnieje Dobro! I wraca!
„ Ale dobro wraca, spokojnie, niespiesznie, jak ci flegmatyczni, elegancko odziani, palący fajkę dżentelmeni-detektywi w staroświeckich powieściach kryminalnych, którzy pojawiali się na miejscu zbrodni nazajutrz po jej popełnieniu”- to dalej Zagajewski. A w mojej głowie pojawia się pytanie: czy Dobro nie mogłoby co nieco przyspieszyć?
„ Niestety, wraca zbyt wolno, tak jakby nie chciało pamiętać, że my jesteśmy tragicznie uwikłani w czas, że mamy bardzo mało czasu” – wciąż Zagajewski. Brakuje nam też czasami cierpliwości. Taki spektakl z dżentelmenami- detektywami tylko nie koniecznie palącymi fajki, którzy przybyli na miejsca przestępstw popełnianych z pełną świadomością przez ostatnie lata, rozgrywa się aktualnie na scenie krajowej. Każdy może go śledzić „ na żywo” na ekranie telewizora, a niekiedy i w kinie. Prawdą a Bogiem wymaga to sporej cierpliwości, żeby nie spasować w trosce… o własne zdrowie. Jednak cierpliwość potrzebna jest przede wszystkim detektywom - dżentelmenom. Oni nie mogą spasować.
„ Geniusz to wieczna cierpliwość” – powiedział genialny rzeźbiarz i malarz Michał Anioł. Jego dzieła są najlepszym dowodem na geniusz Mistrza. Cztery lata zajęły mu freski w Kaplicy Sykstyńskiej, osiem lat Sąd Ostateczny, że wymienię jedynie te dwa.
Z kolei „ Humor i cierpliwość to dwa wielbłądy, na których przemierzyć można wszystkie pustynie” – twierdził Phil Bosmans. A propos.
Perski poeta Rumi, opowiada w swojej Masnawi historię człowieka okropnej brzydoty, który szedł pieszo przez pustynię. „ Zobaczył, że coś błyszczy w piasku. Był to kawałek lustra. Schylił się, chwycił ten kawałek lustra i przyjrzał się mu. A nigdy przedtem lustra nie widział. – Co za okropność! – zawołał. – Nic dziwnego, że ktoś to wyrzucił, gdzie popadło! Odrzucił lustro w piasek i szedł dalej.” No cóż, z tego nie wynika, że skoro nie teraz i nie na pustyni to nie kiedy indziej i nie w innym miejscu człowiek ów nie rozpozna się w lustrze.
Z kolei zaglądam do autobiografii Stefana Friedmanna, który napisał: „ Kiedy się czasem obserwuję przy goleniu albo w garderobie teatralnej w lustrze – to co widzę? Faceta, który się nie nudzi. Jak to robię? Po prostu taki się urodziłem. Nie umiem się nudzić. Umiem się nie nudzić.” Szczęściarz. A propos.
Kazimierz Rudzki zauważył, że „ ostatnie statystyki wykazują na świecie wyraźne nadwyżki smutku przy automatycznym deficycie - radości… Ale humor cierpi nie tylko z powodu przewagi – smutku… Jest jeszcze nuda… I dlatego bardzo proszę nie wierzyć różnym oficjalnym nudziarzom, że bez nudy nie ma radości życia… Nic podobnego! Jedno jest pewne, że ciężkie bywa życie z nudą, natomiast absolutnie niemożliwe bez – humoru.”
Co zaś do powrotu Dobra miejmy nadzieję, że choć „niespiesznie jak pielgrzym” za to „ nieuchronnie jak świt” w końcu pojawi się wszędzie tam, gdzie jest cierpliwie wyczekiwane.
Uśmiechnij się ! ( mimo wszystko)
Ojcowie pustyni czyli pierwsi mnisi chrześcijańscy, którzy od końca III wieku prowadzili życie samotne albo w niewielkich zgromadzeniach na pustyniach egipskich i nie tylko znani są z mądrych sentencji i oczywiście humoru.
Pewien starzec łowił ryby na brzegu Morza Czerwonego, gdy podchodzi do niego jakiś wędrowiec.
- Dużo ryb złowiłeś, bracie? - spytał zaciekawiony.
- Jeśli złowię tę, co bierze teraz, a potem jeszcze dwie, to razem będę miał trzy.
I jeszcze Kazimierz Rudzki we wspomnieniu Zygmunta Kałużyńskiego:
„ Nieżyjący już Kazimierz Rudzki, który był moim kolegą szkolnym, powiedział mi, w owym tonie fałszywie ojcowskim, który zdobył mu sławę jako konferansjerowi i którego używał również na co dzień: „Zygmusiu, mówią o tobie, że jesteś brudny”. „Niesłusznie – odpowiadam mu na to – co prawda jestem zaniedbany w ubraniu, ale myję się i również się kąpię” (co jest prawdą). Na to Rudzki przyjrzał mi się powtórnie z wyrazem przygnębionej troski, który stanowił jego copyright, i stwierdził: „Może powinieneś zmieniać wodę”.
20.01.24
„ Dzieci to jedno. Ale dopiero z wnukami przychodzi poczucie jeszcze większego sensu i spełnienia. Jeżeli dzieci nadają sens naszej egzystencji, to wnuki są jego potwierdzeniem”- Henning Mankell (1948-2015)
Dzisiejszy wpis jak zwiastuje motto autorstwa szwedzkiego pisarza będzie o Babciach i Dziadkach z okazji ich Święta, które przypada 21. i 22.stycznia.
„Kiedy budzę się rano, od razu sięgam pod poduszkę i wyciągam zdjęcie uśmiechniętego wnuka. Patrzę na roześmianą buźkę i od razu humor mi się poprawia”- usłyszałam lata temu na jednym ze spotkań autorskich. Była to odpowiedź starszej pani na moje pytanie: Czym poprawić szybko i skutecznie kiepski humor od rana? Przyznam, że bardzo mi się spodobał ten pomysł. A odkąd zostałam babcią Kubusia i Lenki ( w takiej właśnie kolejności) z powodzeniem sama go stosuję z tą tylko różnicą, że zdjęcie obojga mam na tapecie smartfonu. Szczerze polecam ten pomysł na poprawę porannego humoru wszystkim Babciom i Dziadkom.
Szczególnie tym, którzy po przebudzeniu czują to, o czym Leopold Staff napisał w wierszu „ Przebudzenie”: „ Jest świt/ Ale nie jest jasno/ Jestem na pół zbudzony./ A dookoła nieład./ Coś trzeba związać, /Coś trzeba złączyć,/ Rozstrzygnąć coś,/ Nic nie wiem./ Nie mogę znaleźć butów,/ Nie mogę znaleźć siebie./ Boli mnie głowa.”
Moim zdaniem uśmiech, którym obdarzają nas wnuki jest nie tylko naszym słońcem, które spędza zimę z naszego oblicza – jak mawiał Wiktor Hugo, ale też najlepszym lekarstwem na wszelkie nasze bóle w tym głowy, na smutki, na odnalezienie siebie i co tam jeszcze. Innymi słowy jest tym, czego bardzo potrzeba Babci i Dziadkowi.
A w wierszu Ludwika Jerzego Kerna czytam: „ Co rano ja wstaję wesoły jak motyl,/ Wyspany,/ Leciutki,/ I pełen ochoty./ Oczęta mi błyszczą,/ W mej duszy coś ćwierka- [a dalej to już moja „poezja”] – Że to nie jest banialuka,/ Mieć pod ręką uśmiech wnuka!
A propos, ciekawi mnie bardzo, czy są gdzieś na świecie wnuki, którzy dla poprawy humoru oglądają zdjęcia swoich uśmiechniętych Babć lub Dziadków? Wszak Dzień Babci i Dziadka obchodzony jest nie tylko w Polsce. Bo i w Brazylii i w Bułgarii ( 21stycznia), w Hiszpanii (26 lipca), zaś we Francji ma charakter ruchomy (świętowanie w marcu). W państwach anglosaskich obchodzony jest jako Narodowy Dzień Dziadków, który w Wielkiej Brytanii wypada w pierwszą niedzielę października, a w Stanach Zjednoczonych i w Kanadzie we wrześniu (w niedzielę po Święcie Pracy).
Witajmy się i żegnajmy z wnukami uśmiechem bez względu na stan ducha i ….uzębienia. A propos.
Gabriel Marquez kolumbijski pisarz i noblista w swej autobiografii wyznał, że odkąd sięga pamięcią przeżywał tortury, kiedy babcia myła mu szczoteczką zęby każdego ranka, podczas gdy ona sama miała ten magiczny przywilej, że mogła swoją szczękę wyjąć do mycia i zostawić w szklance na czas snu. A ponieważ nikt nie wyjaśnił mu tego cudu, długo upierał się, by dentysta zrobił mu to samo co babci, żeby mogła myć jego zęby, kiedy będzie się bawił na dworze.
Bycie Babcią i Dziadkiem jest wspaniałe. Jednakże pod warunkiem, że nie grozi nam scenariusz z wiersza Tadeusza Różewicza: „[…] Pij Synku polską maślankę/ i przestań męczyć ojca!/ A kogo mam męczyć?/ Męcz babcię/[…]/ Twój dziadek mówił/ „Kto ma pszczoły ten ma miód/ Kto ma dzieci ten ma smród”/ Dziadek jest mądry jak Fukuyama/ To dlaczego go nie odbieracie/ ze szpitala…?”
Fajnie też być wnukami. Ale broń Boże mieć takiego dziadka jak Jerzy Waldorff, który w książce „ Uszy do góry” wspomina: „ Będąc dzieckiem, miałem takiego dziadka, który regularnie, co Popielec, przychodził i spuszczał mi tęgie lanie. Kiedy z rykiem pytałem go:
- „Dlaczego mnie dziadzio bije?”- odpowiadał: - „Abyś pamiętał, że za ciebie męczono Chrystusa Pana!”
Odtąd cechuje mnie trwała skłonność do rozmyślań w Wielkim Poście nad ułomnościami ducha i ciała.
Uśmiechnij się! (mimo wszystko)
Pytanie: ulubione słowo babci do wnuczka? Dwanaście liter. Odpowiedź: Jedzjedzjedz!
i jeszcze:
- Dziadku, jestem z ciebie naprawdę dumna!
- Z jakiego powodu?
- Bo nauczyłeś się przy kichaniu dłonią zakrywać usta.
- No pewnie. A jakbym złapał zęby?
6.01.24
„ A więc idźcie przez Nowy Rok razem, / kalendarz z tobą, ty z kalendarzem. / Co masz załatwić – zakreśl, / odnotuj jak należy,/ a wszystko pójdzie jak po maśle, / tak jakem Ludwik Jerzy”. Ludwik Jerzy Kern (1920-2010)
No i mamy 2024, który jest rokiem przestępnym, jako że daje się podzielić przez 4. „ Na zasadzie jakiejś dawnej umowy / Od stycznia zaczyna się każdy rok nowy. / Ludzie się pogodzili z tym, / Na całym prawie świecie – / Zresztą, gdyby się rok zaczynał / Powiedzmy – od grudnia / To byłoby głupio przecież.”- czytam w wierszu Ludwika Kerna, który swego czasu napisał jeszcze jedenaście zabawnych wierszyków o kolejnych miesiącach w kalendarzu.
Nowy Rok i nowi jego patroni. Wśród nich Czesław Miłosz i Kazimierz Wierzyński. O ile ucieszyłam się z obu literackich Patronów, to jednocześnie poczułam rozczarowanie z braku choćby jednej Patronki.
Nowy Rok i nowe nadzieje. O nadziei pięknie powiedział Ludwik Hirszfeld, polski lekarz, współodkrywca grup krwi, ale to on je nazwał. W Polsce mówimy najczęściej, że nadzieja to matka głupich. Co na to Hirszfeld? „ Nadzieja matka głupich? Przeciwnie nadzieja to matka tych, którzy nie boją się rzucić swoich myśli w daleką przyszłość”- mówił między innymi do mieszkańców getta warszawskiego. „ Nadziei każdy musi szukać sam dla siebie. Nie ma żadnej powszechnej recepty” – napisał Miłosz w „ Roku myśliwego”. Jak sam zaznaczył we wstępie, książka nie ma nic wspólnego z tematyką myślistwa, „ za to sporo z samą formą kalendarza. Jest diariuszem jednego roku, od sierpnia 1987 do sierpnia 1988. A że w tych zapisach, codziennych albo co kilka dni, powracam nieraz do dawnych zdarzeń i ludzi, których znałem, splatają się ze sobą na tych stronach przeszłość i teraźniejszość.” Na przykład Autor powraca do lat emigracyjnej izolacji, w których „ były miesiące, kiedy zastanawiałem się, czy nie warto pisać do siebie listów, żeby coś znajdować w skrzynce” - czytałam i bardzo polecam.
Nowy Rok i nowe postanowienia. Może więcej ruchu na świeżym powietrzu? „ Oglądam wszystkie sporty w telewizji. Doktor mi powiedział: ruch i świeże powietrze, panie Kaczanowski!”- a to Janina Iphorska pseud. Alojzy Kaczanowski wpadła na taki pomysł.
Może więcej dbać o zdrowie? Wszak „ Bez zdrowia życie nie jest życiem; życie nie jest do wyżycia” – twierdził Rabelais. A ks. Jan Twardowski opowiadał, że „Na cmentarzu w Wołominie na jednym z nagrobków przeczytałem napis: „Szanuj zdrowie, bo jak nie, to cię spotka to, co mnie”.
Może więcej dbać o rodzinę? Z nią to jak w piosence Jeremiego Przybory: „ Rodzina, rodzina, rodzina, ach rodzina. / Rodzina nie cieszy, nie cieszy, gdy jest, / Lecz kiedy jej nima / Samotnyś jak pies. / Miał willę z ogródkiem / Miał garaż, i auto, / Że każdy, co nie ma, / Zaraz by mieć chciał to. / Telefon z plastiku, adapter i frak ... / Więc czego, ach czego, ach czego mu brak? / Rodziny, rodziny rodziny, ach rodziny. / …/
Na pewno więcej się śmiać! Tym bardziej, że: „Śmiać się można od ucha do ucha albo całą gębą, śmiać się można do łez, a nawet przez łzy, istnieje śmiech do rozpuku, ale tego, co to jest „ rozpuk”, do którego ludzie śmieją się , uczeni nie sprecyzowali jeszcze dokładnie.” - to Kazimierz Krukowski, ps. Lopek polski aktor kabaretowy, filmowy, a także piosenkarz i konferansjer, który potrzebę śmiechu motywował tym, że: „ Już przed wiekami rzekł / Epikur, mądry Grek, / Że śmiech to niezawodny antybiotyk / Na nudę i na spleen. / Na hasło klinem klin! I na ten brak chroniczny polskich złotych. / Więc śmiej się, gdy masz okazję! / Gdy masz fantazję, też się śmiej! / Kto się nie śmieje, ten się nie dowie, / Że śmiech to zdrowie! / Więc śmiej się , śmiej!”
„ Przede mną na biurku leży nowiutki kalendarzyk. / W nim dzień po dniu in blanco/ Rok cały/ Ciekawe co się w nim zdarzy?”- to jeszcze raz Ludwik Jerzy Kern. Ano, pożyjemy, zobaczymy…
Uśmiechnij się! ( mimo wszystko!)
„ Pewien uczony trawił większą część dnia, a nawet i wieczory, nad książkami. Razu jednego, gdy nad zwyczaj jeszcze dłużej się zasiedział, zniecierpliwiona połowica do niego przychodzi
– Czyś ty tu, moja duszo? Jakże się masz? Cóż mi powiesz?
– Powiem Waszeci, że chciałabym zostać książką.
– A to czemu, moja pani?
– Bo się zawsze za książką uganiasz.
– I ja bym się na to chętnie zgodził, byleś tylko została kalendarzem.
– A to czemu mości mężu?
– Bo co rok to inny. „ Motyl” 1828
19.12.23
„ Jedni odliczają dni do świąt, inni do końca roku, a jeszcze inni do końca świata.” - Maria Czubaszek ( 1939-2016)
Tych co odliczają dni do świąt można podzielić na dwie grupy. Pierwsza to ci, co odliczają z radością, bo bardzo je lubią. Druga to ci, co odliczają, ale z niechęcią, bo ich nie lubią, niekiedy nawet nienawidzą. Jest i trzecia grupa, do której należała Czubaszek mówiąc:„ Ja w ogóle świąt nie obchodzę. U nas nawet stołu nie ma, więc nie ma przy czym usiąść. Piszę, siedząc po turecku. Kiedy ktoś jest głodny, to w lodówce są parówki i coś tam jeszcze. Mamy usiąść razem w Wigilię i co? Śpiewać kolędy? Niech pani nie żartuje, nigdy tego nie robiłam.” Hmm…
Natomiast Wisława Szymborska wprost przeciwnie. Mówiła: “Lubię święta, bo to czas, kiedy ludzie są dla siebie mili. Wszyscy się uśmiechają, a to już coś znaczy”. Sama Wisława miała niemały w tym udział, wysyłając z okazji świąt przezabawne kartki- wyklejanki do przyjaciół i znajomych. Poetka wycinała z gazet przeróżne frazy i wyklejała nimi kartki. Do szczęśliwych adresatów należeli na przykład poetka Joanna Kulmowa wraz z mężem Janem Kulmą, reżyserem teatralnym, filozofem i pisarzem Na święta w 1993 roku Wisława życzyła im ( zachowuję pisownię zgodną z oryginalną wyklejanką): „ szczęśliwego Nowego Roku, żyrantów, pogody, Puchowej Kołdry, KUCHNI I ŁAZIENKI, obecności ptaków, poezji, SREBRA ZŁOTA I BURSZTYNU”. I jeszcze jedna przezabawna kartka-wyklejanka dla Kulmów „ radości, szczęścia i dobrobytu w 2001 roku, ŻYCZĄ: RODACY, Apollo, NAJLEPSZY BRAMKARZ, Hojni krakowianie, Kurczak w galarecie, KAMCZATKA, BLONDYNKA, Pani Bączkowa, NIEZNANY PAVAROTTI, PRODUCENT PODNOŚNIKÓW WIDŁOWYCH, i W.S.( to „i W. S.” i wcześniejsze „ŻYCZĄ:” jest dopisane osobiście przez noblistkę). Cóż za poczucie humoru!
Z kolei Jerzy Waldorff podpowiadał modlitwę-życzenia świąteczne, cytując K. I. Gałczyńskiego z „ Pieśni cherubińskiej”:
„ Naszym żonom daj oczy szafirowe,/ niech mają srebrne palce i suknie hiacyntowe./ Naszym dzieciom pokarmy pożywne, żeby rosły i były proste, a nie dziwne./ O kominie także nie zapomnij, Panie:/ Niech jada swą brzezinę na drugie śniadanie./ O kota naszego zatroskaj się ładnie:/ żeby mu ciepło było, kiedy śnieg upadnie./ Wróć zdrowie obłąkanym, kraj wybaw od wojny,/ daj chwilę odpocznienia wszystkim niespokojnym.” – Od siebie zaś Waldorff dodawał „ Koniec życzeń. Teraz, bracia, do uciech stołu!”
„ Dlaczego jest święto Bożego Narodzenia? / Dlaczego wpatrujemy się w gwiazdę na niebie?/ Dlaczego śpiewamy kolędy?” – zapytuje w wierszu ks. Jan Twardowski. I zaraz odpowiada: „ Dlatego, żeby się uczyć miłości do Pana Jezusa./ Dlatego, żeby podawać sobie ręce./ Dlatego, żeby się uśmiechać do siebie./ Dlatego, żeby sobie przebaczać.” A propos przebaczenia.
Nie jest łatwo przebaczyć. Dlaczego? Mahatma Gandhi i Eliza Orzeszkowa są zgodni co do odpowiedzi na to pytanie. Przywódca indyjski mówił: „ Słabi nie wybaczają nigdy. Przebaczenie jest domeną silnych.” Zaś znakomita pisarka mówiła tak: „ Trzeba być podobnym, aby się zrozumieć i innym, żeby się pokochać, trzeba być silnym, aby wybaczyć”.
Każdy czas jest dobry by wybaczyć, ale Wigilia wydaje się tym najbardziej sprzyjającym. Wszak to czas cudów jak sami kolędujemy: „Chrystus się rodzi, nas oswobodzi,/ Anieli grają, Króle witają,/ Pasterze śpiewają,/ Bydlęta klękają,/ Cuda, cuda ogłaszają.” Im trudniejsze przebaczenie tym większym wydaje się cudem. Zresztą cudów na tej Ziemi jest więcej.
Sięgam tym razem nie do wyklejanek, ale do poezji Szymborskiej i Jej „Jarmarku cudów”: „ Cud, no bo jak to nazwać: / słońce dziś wzeszło o trzeciej czternaście, / a zajdzie o dwudziestej zero jeden./ Cud, który nie dziwi, tak jak powinien: / palców u dłoni wprawdzie mniej niż sześć, /za to więcej niż cztery. / Cud, tylko się rozejrzeć: /wszechobecny świat./ Cud dodatkowy, jak dodatkowe jest wszystko: / co nie do pomyślenia / jest do pomyślenia.”
Co do tego ostatniego cudu tj. dodatkowego, to moim zdaniem była nim… frekwencja wyborcza. Wcześniej przecież nie do pomyślenia, a jednak już do pomyślenia. Dodatkowo powiem tak: „ Los uśmiecha się każdego dnia” a dla Polski uśmiechnął się 15. października i… nadal się uśmiecha!
Życzę Czytelniczkom i Czytelnikom mojego blogu: ZDROWYCH I W DOBRYM HUMORZE ŚWIĄT BOŻEGO NARODZENIA oraz SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU 2024!!!
Uśmiechnij się! ( mimo wszystko)
Mały Jasio biegnie przez ogródek i krzyczy jak szalony:
- Kochany Mikołaju, podaruj mi na Boże Narodzenie nowy rower!! Nowy rower!!!
– Ciszej! Święty Mikołaj przecież nie jest głuchy – strofuje chłopca ojciec.
- On może nie jest głuchy, ale nasza babcia na pewno - odpowiada Jasio.
29.11.23
„ Wszystko pięknie i wspaniale lecz na świecie nic bez ale…” - Aleksander Fredro ( 1793- 1876)
Jeszcze miesiąc będzie patronować bieżącemu roku polski hrabia, komediopisarz, poeta, autor 114 książek. Dzisiejsze motto jest dowodem jak świetnym był obserwatorem, a jego „ na świecie nic bez ale…” ponadczasowe. Potwierdza to choćby Agnieszka Osiecka mówiąc: „ Cóż, nasz dzisiejszy świat jest również światem odruchów stadnych. Jest inny. Jest barwniejszy. Więcej w nim rozmachu. Ale pojawiają się nowe pułapki: pośpiech, wilcze prawo pieniądza, obojętność.” Niestety dzisiejszy świat, to również ten, w którym: „ Ludzi coraz więcej, a człowieka coraz mniej”- jak powiedział Edward Stachura. Słowa jakże dziś aktualne.
„ Naprawdę nie możemy wiedzieć, czy nie przebywamy teraz w domu wariatów.” – zastanawiał się w XIX wieku Georg Lichtenberg. Dziś także można podumać nad słowami niemieckiego aforysty. Moim zdaniem, co do przebywania w domu wariatów, to miejmy nadzieję, że jednak nie, albo jeszcze nie, ale… sezonowo już tak. Na przykład im bliżej Świąt tym większe wariactwo przedświątecznych zakupów. A już zupełne szaleństwo i obłęd panują na corocznych, sezonowych wyprzedażach. Korzystający z nich powiedzą, że to piękny i wspaniały czas, ale… nie dla naszej planety powiedzą ci, co czytają raporty o stanie zdrowia naszej Matki Ziemi. „ Według raportu Komisji Europejskiej w UE wyrzuca się około 5,8 mln ton wyrobów włókienniczych, czyli około 11 kg na osobę, a co sekundę gdzieś na świecie ładunek jednej ciężarówki z wyrobami włókienniczymi trafia na składowisko lub jest spalany”
„ Nie kupuj co użyteczne lecz niezbędne.”- radził Katon Starszy. A co jest niezbędne wobec prognoz zapowiadających mroźną zimę? „ Kupujcie baby majtki, idzie tęga zima, / która majtek nie kupi, zimy nie przetrzyma.”- śpiewają górale podhalańscy. Fakt, z mroźną zimą nie ma żartów więc jak tylko zauważymy, że: „ Śniegowe snują się chmury, / Ziąb się dobiera do skóry, / Jedwab zmieniamy gładki / Na ciepłe majtasy / I gatki, / ../- radził Ludwik Jerzy Kern w wierszu „ Miastowa zima”. Co jeszcze? „ Mózg, chociaż w łba komorze, / Tyż nam podmarznąć może. / Zaczniemy żyć w bezsensie, / Gdy myśli zmienią w krę się. / Więc kto chcesz mózg mieć zdrowy, / I pełen animusza / W krajobrazie zimowym / Nie chodź bez kapelusza. - to z kolei z wiersza „ W krajobrazie zimowym” także Ludwika Kerna.
Nie chodź też bez czapki, jeśli nie chcesz dostać zimowej czkawki- dodam od siebie. A propos. Bogdan Loebl w „ Pożegnalnym bluesie” przywołuje komentarz pisarza Juliana Stryjkowskiego, człowieka bardzo dowcipnego, który „ przymierzając jakąś czapkę, mówił: „ No w tej czapce mi niedobrze, więc może powinienem zmienić twarz?”
Dzięki Marii Jasnorzewskiej- Pawlikowskiej mamy też wgląd w świat …moli, które też już szykują się na zimę: „ Mól ogląda mód żurnale / I podziwia suknie, szale, / Pomrukując: „ zobaczymy, / Co będziemy jeść tej zimy?”
A „ Kiedy zima nadchodzi/ - przyjedzie ktoś z Łodzi. / Albo ze Sztumu/ - bądź w dumu!” – radzi Stefan Friedmann.
Nadchodzą też oczywiście Święta i zaproszeni goście. „ - Władkowie? Byli, byli, a jakże. Nie dość, że ich zaprosiłam, to jeszcze przyszli.”- podsłuchane przez Wisławę Szymborską.
„ Chciałem zostać ateistą, ale… zarzuciłem ten pomysł – ateiści nie mają świąt.”- zwierzył się amerykański komik Henny Youngman.
A propos pomysłów. Im bliżej Świąt tym bardziej są w cenie, a niektóre wręcz bezcenne. Zwłaszcza te na prezenty pod choinkę. Zobaczmy zatem komu, kto i co dawał na Gwiazdkę, ale wieki temu. Otóż, Zygmunt Krasiński od Delfiny Potockiej – szpilkę do krawata z perłą, co „ łzę tęsknoty wyraża”; Julian Słowacki od swej muzy, Marii Wodzińskiej – pióro oprawne w srebro; Fryderyk Chopin od George Sand i jej dzieci- ciepły szlafrok turecki; królowa Wiktoria od swych trzech córek- makatkę jedwabiem wyszywaną; Beethoven od swego bratanka Jana – srebrny zegarek; Ewelina Hańska od nieznanego jej jeszcze Balzaka – pudło paryskich czekoladek; Wolfgang Amadeusz Mozart od żony Konstancji- chustę fularową na szyję i trzcinową laskę; Agnieszka Truskolaska najsławniejsza aktorka swej epoki od króla St. Augusta Poniatowskiego - wachlarz z kości słoniowej.
W tym roku Wigilia wypada w niedzielę. Ciekawe czy sprawdzą się słowa francuskiego pisarza Gilberta Cesborna, który na pytanie: co jest najlepsze w niedzielę? – odpowiadał: „ Najlepsze w niedzieli, to sobota wieczór.”
Uśmiechnij się! ( mimo wszystko)
Lekarz: Rozbieraj się pan.
Pacjent: Codziennie się rozbieram – nic nie pomaga.
14.11.23
„ Nie mogę wprawdzie powiedzieć, czy będzie lepiej, gdy będzie inaczej, ale tyle rzec mogę, że musi być inaczej, o ile ma być dobrze.” – Georg Christoph Lichtenberg (1742–1799)
I jest inaczej. Mam na myśli skład Sejmu X kadencji. Wierząc niemieckiemu aforyście niewątpliwie został spełniony konieczny warunek. Niemiej „ o ile ma być dobrze” i to ostatecznie, pozostało jeszcze kilka innych. Dopiero, kiedy i one zostaną spełnione, będzie można do słów francuskiego pisarza i poety Henri Michaux: „ Złu się ostatnio bardzo dobrze powodziło”, dodać swoje trzy grosze. Ja dodam - na szczęście to się skończyło. Dodam też słowa św. Augustyna „ Złym się nie podobać – wielka to chwała”.
Póki co „ róbmy swoje i co do nas należy” jak mawiał Bolesław Prus. Byle nie za szybko. Stanisław Jerzy Lec przestrzegał: „ Tempo! Tempo! Można przeżyć życie w jednym dniu. Ale co zrobić z pozostałym czasem.” A propos czasu. Ksiądz Tischner lubił przywoływać taki dialog: „ – Baco, co robicie jak mocie cas? – Siedze i myśle. – A jak ni mocie casu? - A to ino siedze”.
Przed nami coraz krótsze dni i coraz dłuższe wieczory. Między innymi za sprawą zmiany czasu letniego na zimowy. Skutek jest taki, że coraz wcześniej kusi kanapa. Z tym, że: „ Gdyby kanapa umiała gadać, / Któż by się zgodził na kanapie siadać” - zastanawiał się Jan Sztaudynger. W takim razie już chyba lepiej się położyć i zaśpiewać: „ Chyba już można iść spać / Dziś pewnie nic się nie zdarzy / Chyba już można się położyć / Marzeń na jutro trzeba namarzyć.”- razem z Andrzejem Poniedzielskim.
Ale z tym spaniem, a zwłaszcza zasypianiem to nie jest prosta rzecz. Szczęśliwi, którzy łatwo zasypiają i smacznie śpią do rana. Przyznam, że niestety nie należę do nich w pełni. Owszem pierwszy warunek spełniam, ale o drugim mogę tylko pomarzyć. Dlatego szukam dobrych stron złego spania w myśl zasady, że nie ma złego bez dobrego. Na przykład? Choćby taki konkret odkryty przez Mariana Hemara: „ Mniej się wyśpisz więcej wymyślisz.” Ha, szukam dalej…
A propos. – Panie doktorze, ja tak w nocy chrapię, że mnie własne chrapanie budzi. Co robić? – Śpij pan w innym pokoju.
Co do bezsenności to nie od dziś zalecane jest liczenie baranów. Ale powiedzieć liczenie baranów, to jak mawiał klasyk – nic nie powiedzieć. Trzeba wybrać odpowiednie barany, bo od tegoż wyboru zależy czy człowiek zaśnie prędzej czy później, czy wręcz jeszcze bardziej się rozbudzi. Na przykład Wojciech Młynarski radził liczyć takie:
„ należy siłą wyobraźni/ przywołać twarze kilku osób,/ potem się trzeba przyjrzeć im/ i położywszy się na wznak,/ albo na boku,/ mniejsza z tym,/ powoli liczyć tak:/ Numer jeden to ten pan,/ co robótki robi podłe,/ drugi, ten, co za złe ma,/ że ci w życiu się powiodło. […] a ósmego już nie widzisz –/ śpisz …spokojnie śpisz,/ bo sposób to najprostszy i wypróbowany:/ przed snem policzyć barany…”
Anne Fadiman amerykańska eseistka w znakomitej książce „ W ogóle i w szczególe” podaje przykład swojego ojca, który: „ należy do osób, które nigdy nie usną przy liczeniu baranów; wyznał mi kiedyś, że wraz ze wzrostem liczebności stada rozbudza się coraz bardziej, bo musi uważać, żeby się przypadkiem nie pomylić w rachunkach.” A czy nie był to czasem wybór złych baranów do liczenia? Na szczęście ojciec Ann miał inny sposób by zasnąć, z czym wcale nie było mu spieszno. Podzielał bowiem przekonanie Jimmy Walkera, amerykańskiego aktora i komika, że grzechem jest iść do łóżka, tego samego dnia, którego się wstało. A więc ojciec Ann zanim zasnął zajmował się grami myślowymi min. układaniem limeryków, moskalików i wszelkiego rodzaju list alfabetycznych.
Tak jak różne są rodzaje baranów, tak różne są problemy, które zasnąć nie pozwalają. Profesor Tadeusz Kotarbiński miał na przykład taki: „ Pewien złośliwy problem sen mi z oczu płoszy, / Sprzeczność, której nie mogę uznać bez protestu: / Czemu, kto ma pięćdziesiąt, ma dwadzieścia groszy, / Ale kto ma pięćdziesiąt lat, nie ma dwudziestu.”
Kto zatem śpi najlepiej? „ Ten śpi najlepiej, kto nie wie o tym, że źle śpi.”- odpowiedziałby natychmiast Alojzy Żółkowski, polski aktor, tłumacz, satyryk.
Uśmiechnij się! ( mimo wszystko)
- A jak pan zasypia?
- Liczę owce przed snem.
- Do której zdąży pan doliczyć, zanim pan zaśnie?
- Do trzeciej.
- Tak szybko?
- No, czasem do wpół do czwartej…
25.10.23
„ Człowiek o śmierci nie myśli, a ta filutka zawsze myśli o nas.” - Alojzy Żółkowski (1777-1822)
Wybrałam dzisiejsze motto z uwagi na zbliżający się 1 listopada, w którym obchodzimy Święto Zmarłych czy też Wszystkich Świętych jak kto woli. Jest to dzień, w którym chyba nie ma nikogo, kto o śmierci jednak by nie pomyślał. Śmierci swoich bliskich, przyjaciół, znajomych, osób ogólnie znanych, ale też własnej. To czas wspominania i zadumy nad jej tajemnicą i majestatem. A wszystko w poważnym i patetycznym tonie. Jak w wierszu „ Psalm” zapomnianego poety Henryka Salza:
„ Bądź pochwalona, Śmierci, smutnych zbawicielko, / chorych orędowniczko i pocieszycielko./ Bądź pochwalona, Śmierci, co uwalniasz z męki / bezbolesnym dotknięciem twojej chłodnej ręki…”
Bo czy można sobie żartować ze śmierci, z umierania ? Okazuje się, że można. Ta trudna i ryzykowna sztuka wydaje się być zarezerwowana wyłącznie dla ludzi z poczuciem humoru.
Mistrzem w tej sztuce był ksiądz Józef Baka. Czytając jego wiersze o śmierci, którą nazywa na przykład przylepką, a grób kolebką, człowiek więcej uśmiecha się niż smuci i lęka. Albo taki cytat: „ Śmierć ( jak o tym niżej będzie) / swoje figle płata wszędzie:/ magnata przygniata, / bogacza zahacza,/ młodzika spotyka,/ dziada napada,/…/ Śmierć matula, / Jak Cybula / Łzy wyciska, / Gdy przyciska.”
Antoni Kroh znakomity etnograf w swojej książce „Anioł śmierci z kilku stron” także w sposób żartobliwy pisze o przemijaniu i śmierci. Co więcej wyznał, że „ Jeśli czeka mnie dogorywanie w hospicjum, chciałbym, żeby moim kapelanem był ksiądz Baka, nikt inny.”. A, że jest to niemożliwe, 87. letni dziś Antoni Kroh wierzy, że zdoła sam przywołać z pamięci jego wiersze, po tylekroć czytane. Zauważa też, że nikt nie wpadł dotychczas na pomysł opracowania kajecika- śpiewnika dla ciężko chorych i umierających. Póki co Pan Antoni pracuje obecnie nad książką o miłości.
Ludzie z poczuciem humoru mają niekiedy zaskakujące pośmiertne plany. Co prawda Bob Hope woli niespodziankę mówiąc: „ Gdzie rozrzucić moje prochy? Nie wiem. Zróbcie mi niespodziankę.” Ale już Bohumil Hrabal woli sam o tym zdecydować: „ muszą mnie pochować w samych kalesonach i boso, bo ubranie i buty można sprzedać…i każę się spopielić, a z tym popiołem są dwa wyjścia[…] albo ten popiół rozrzucą drogowcy razem z piaskiem po drogach, które lubię najbardziej[…] albo mam coś jeszcze piękniejszego. Teraz coraz bardziej lubię piwo […] a jakby tak zamiast do urny wsypali mnie do puszki po piwie?” Też mogłabym snuć plany pogrzebowe co dalej z moimi prochami, gdyby nie obowiązujące u nas przepisy, które zamykają ten temat ostatecznie. I nie pomoże tu nawet telefon do przyjaciela.
Odtwórca roli Flipa, amerykański aktor Stan Laurent lojalnie uprzedza, że: „ Jeśli zobaczę na moim pogrzebie kogoś, kto płacze, nigdy się już do niego nie odezwę.”
Ludzie z poczuciem humoru wymyślają dla siebie epitafia. Czy faktycznie zostaną później umieszczone na płycie grobowej, to już zależy od poczucia humoru upoważnionych do pochówku zmarłej/ zmarłego. Na przykład Krystyna Feldman, niezapomniana w roli Nikifora, wymyśliła takie: „ Nie dziw się wcale, przechodniu kochany, / że ten mały grobek taki rozkopany. / Tu leży Feldman, co nawet po śmierci, / zamiast w grobie leżeć, to się w grobie wierci.”
„ Nie wierzę w życie pozagrobowe, ale na wszelki wypadek zabiorę zmianę bielizny”- wyznał z kolei Woody Allen.
„Chciałbym umrzeć młodo, ale jak najpóźniej.”- napisał w swojej autobiografii Stefan Friedmann.
Mogłabym jeszcze wiele żartobliwych wypowiedzi o śmierci przytaczać, ale jednak zakończę w innym tonie:
„ W dniu twoich narodzin, wszyscy byli weseli, tylko ty płakałeś. Żyj tak, by w twej ostatniej godzinie płakali wszyscy inni. Ty jeden – byś łzy nie miał w oku i śmierć spotykał spokojnie, kiedykolwiek przyjdzie” – głosi napis na domu w Jonkoping, w którym urodził się Dag Hammarskjold.
Uśmiechnij się ( mimo wszystko)
Magda Dygat właśc. Magdalena Dygat-Dudzińska ( córka pisarza Stanisława Dygata i aktorki Władysławy Nawrockiej) w „ Małym alfabecie Magdy i Andrzeja Dudzińskich” opowiada:
„ Kiedyś na otwarciu wystawy, która odbywała się w okolicach Wszystkich Świętych, usłyszałam, jak ktoś narzekał, że trudno jest dostać teraz dobre miejsce na cmentarzu. - Jak sobie człowiek zawczasu grobu nie załatwi, to potem leży gdzieś na Wólce Węglowej albo jeszcze dalej. – Aaa…proszę pana… - odezwał się inny pan – bo to trzeba sobie dużo wcześniej załatwić. Ja mam piękne miejsce na Powązkach, pod drzewem i do tego w dobrym towarzystwie. – Noo! To na co pan czeka!? – odezwała się jakaś pani.”