3.01.23
„ I tak leci ten nowy rok chyłkiem. Ciszkiem, kurcgalopkiem. Do siego !!!” – Ewa Szumańska ( 1921- 2011)
Nowy rok a więc i nowy kalendarz, który de facto jest dowodem, że dni są policzone. W tym roku kalendarz ścienny ma 365 kartek. Tyle samo co w roku…1973, kiedy to Wisława Szymborska napisała recenzję o Kalendarzu ściennym na rok 1973 wydanym przez Książkę i Wiedzę. Czytając ją byłam pod wrażeniem wielkości nakładu owego kalendarza: „ Ukazuje się w kioskach w nakładzie trzech milionów trzystu tysięcy egzemplarzy, a przeto bestsellerem jest nad bestsellery.” i jeszcze : „ Przeznaczeniem kalendarza jest jego stopniowa likwidacja przez wyrywanie kartek”. Recenzja wywołała też z mej pamięci obraz z dzieciństwa, kiedy to zrywałam kartki z takiego właśnie kalendarza. Bardzo lubiłam czytać teksty zamieszczane na nich, a było tam: „ wszystkiego po trochu: historyczne rocznice na dany dzień przypadające, przyśpiewki, złote myśli, dowcipy, informacje statystyczne, zagadki, przestrogi […]”. Dziś taki nakład brzmi jak science fiction, a kalendarze ścienne w większości zastąpiły te planszowe.
Nowy rok, a więc i nowe nadzieje. „ Niby jest trochę powodów do nadziei, więcej niż w ubiegłych latach, ale ludzie bardziej niespokojni niż wtedy” – napisała w styczniowym felietonie z roku 1989 Ewa Szumańska znakomita pisarka, podróżniczka i satyryczka. Co do nadziei to według felietonistki: „ Jeżeli wciąż są ludzie, którzy umieją odróżnić dobro od zła, prawdę od fałszu, sprawiedliwość od niesprawiedliwości- nadzieja zawsze istnieje”- czytam w jej „ Felietonach” stanowiących wybór tych publikowanych w Tygodniku Powszechnym w latach 1983-2010. I wciąż aktualnych.
A ile powodów do nadziei przyniesie nam rok 2023? Chcę wierzyć, że więcej niż trochę. Cuda przecież się zdarzają. Wszak „ Dobro istnieje! Nie tylko zło i diabeł i głupota”- pocieszał nas Adam Zagajewski. Mimo iż „chcemy prawdy, która nas wzmacnia i oczarowuje, a nie prawdy, która nas dołuje i rani” -jak zauważył Stefan Chwin, to prędzej czy później z tą dołującą trzeba będzie się zmierzyć. Co do sprawiedliwości to Szymon Peres był zdania, że owszem: „ Mówi się o sprawiedliwości. Ale nie sprawiedliwość powinna być celem, bo jej nigdy nie da się osiągnąć: co dla jednych jest sprawiedliwe, dla innych jest niesprawiedliwe. Celem powinno być porozumienie”. Otóż to. Negocjatorzy potrzebni od zaraz.
Tymczasem jest o czym myśleć, kiedy patrzy się na bezradność świata wobec przerażających aktów przemocy Rosji na Ukrainie. Jest o czym myśleć, kiedy czyta się raporty o stanie zdrowia naszej planety. Przywołują one słowa Tiziano Terzani włoskiego dziennikarza i podróżnika, wyczytane w jego książce „ Koniec jest moim początkiem”, że „ Człowiek jest najbardziej niszczycielskim stworzeniem jakie pojawiło się na powierzchni naszej planety”.
Jest o czym myśleć, obserwując jak „ ludzie podporządkowują stopniowo całe swoje życie psychiczne technologiom”, zwłaszcza kiedy jedzie się komunikacją miejską i patrzy „ na głowy pasażerów pochylone, jedna w drugą, nad urządzeniami, na te oczy wlepione w tablety, smartfony, na kciuki, palce przebierające po ekranikach, klawiaturkach, na te okablowane uszy (…)”- na co zwraca uwagę Jacek Bocheński w swoim „ Blogu”.
Na wszelki wypadek przypominam jedną z tysięcy nieuczesanych myśli Stanisława Jerzego Leca: „ Nie załamuj się, bo cię wyprostują!” Może się przydać w nowym roku.
Nowy rok i nowe postanowienia. Maria Czubaszek jak przystało na satyryczkę nie zawiodła swoich wielbicieli: „ Postanowiłam otóż w 2008 roku stracić parę ( góra dziesięć) lat. Dlaczego tylko tyle? Bo jestem realistką. Cuda się zdarzają”.
I nowe cele do realizacji. Tu wybiegam w przyszłość. Niech nikogo nie zdeprymuje fakt, że swojego celu nie będzie mógł dopiąć. Niech sobie powie: trudno, będę chodził/a z rozpiętym.
ŻYCZĘ CZYTELNICZKOM I CZYTELNIKOM MOJEGO BLOGU
DOBREGO ROKU 2023!!!
W ZDROWIU I W DOBRYM HUMORZE!!!
Uśmiechnij się! ( mimo wszystko)
Rozmowa dwóch emerytek:
- Wiesz, jem teraz o połowę mniej.
- Dieta?
- Nie, drożyzna.
17.12.22
„ Wigilia, Noel, Christmas, Boże Narodzenie, / te słowa są zaczarowane.”- Julia Hartwig (1921-2017)
U Julii Hartwig w wierszu „ Drży gwiazda i światło jest bliżej” - z którego zaczerpnęłam powyższe motto - „ Na choince pierniki, jabłka, szklane kule,/ ze szczytu anioł prosi w nasze sprawie/ pod choinką podarki, w sieni kolędnicy,/ na stole postne dania w wielkiej obfitości/ i opłatek, za którym idą dobrych życzeń krocie”.
Dla tych, którzy nie lubią składania życzeń mam podpowiedź od Zofii Kossak: : „ Pozwól mówić sercu, a słowa same się znajdą. Tylko serce trafia do serc, nie zimne rozumowanie”. Co więcej: „ Tam, gdzie przemawia serce, nie wypada, aby rozum zgłaszał wątpliwości”- a to już Milan Kundera. Innymi słowy: „ Lepiej mieć serce bez słów, niż słowa bez serca”- twierdził Mahatma Gandhi.
Czego zatem będziemy sobie życzyć ? Przede wszystkim dużo zdrowia. Słusznie, wszak „ zdrowy żebrak jest szczęśliwszy niż chory król”- zwracał uwagę Schopenhauer. Życzymy też sobie szczęścia, ale bez wchodzenia w szczegóły. I dobrze, przecież dla każdego szczęście oznacza co innego. Przykład?
„ - Jestem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie! – Zakochałeś się? – Wyspałem”
Dla Hemingwaya szczęście oznaczało dobre zdrowie i złą pamięć. Natomiast Janowi Sztaudyngerowi „ niewiele do szczęścia potrzeba: trochę piasku, morza, nieba…”. A Julian Tuwim w wierszu Szczęście przyznaje, że nie jest ciekaw świata, ludzi a nawet książek, a szczęście odnajduje, gdy: „ Usiadłem sobie pod drzewem,/ Spokojny jestem i sam -/ O, Boże! O, szczęście moje!/ Jakże dziękować Ci mam?”
Charles Dickens w Klubie Pickwicka napisał o Bożym Narodzeniu: „ Szczęśliwy, szczęśliwy dniu, który potrafisz nas przenosić w czasy dzieciństwa, który potrafisz przypomnieć staremu radość młodości”. Maria Iwaszkiewicz córka Jarosława i Anny swoimi wspomnieniami o Wiliach na Stawisku potwierdza trafność słów Dickensa: „ Prezenty, zawsze pięknie opakowane, wieszano u nas na choince, taka „tradycja”. Dziadek Stanisław Lilpop pewnego razu powiesił na drzewku perły dla Mamy […]. Od swych córek Ojciec otrzymywał drobiazgi, choć kiedyś szarpnęłyśmy się na dziadka do orzechów w stylu art déco za 15 złotych! Mamie zaś ofiarowałyśmy a to własnoręcznie wykonany abażur do lampy, a to płócienne wycieraczki do wiecznych piór lub haftowane koperty do serwet, babcie uszczęśliwiałyśmy pelerynkami, bo na Stawisku wiecznie było zimno.”
A jak było pod koniec pierwszej dekady XXI wieku? „ Podobno kładziemy sobie pod choinki coraz więcej rzeczy, które są coraz droższe i coraz mniej nam potrzebne. Może nadchodzi czas, kiedy w sprzedaży pojawią się prezenty nowej generacji? Jakieś puzderko z kilkoma pastylkami na ludzką głupotę. Jakaś torebka z kilkoma porcjami tolerancji dla innych. Jakaś saszetka z kilkoma uśmiechami, które będzie można wciągnąć na twarz zamiast wiecznie naburmuszonej miny.”- napisała w świątecznym felietonie Tygodnika Powszechnego w 2008 roku Ewa Szumańska, znakomita satyryczka i pisarka.
A jak będzie pod choinką w Wigilię 2022 roku przekonamy się już niebawem.
Wszystkim Czytelniczkom i Czytelnikom mojego blogu życzę
Zdrowych, Szczęśliwych i Uśmiechniętych Świąt Bożego Narodzenia
Uśmiechnij się! ( mimo wszystko)
„Kiedy nasi piłkarze się przełamią?
- W Wigilię”
****
„ Góral do górala:
- Wiesz, dlaczego choinka nie jest głodna?
- ???
- Bo jodła.”
****
i jeszcze cztery etapy w życiu mężczyzny według „Playboya”:
1. Wierzy w św. Mikołaja
2. Nie wierzy w św. Mikołaja
3. Jest św. Mikołajem
4. Wygląda jak św. Mikołaj
5.12.22
„ Wiele można powiedzieć o człowieku na podstawie tego, jak traktuje trzy rzeczy: deszczowy dzień, zgubiony bagaż i …poplątane światła choinkowe.” Maya Angelou (1928-2014)
Trwa czas adwentowy a to oznacza, że coraz bliżej Święta Bożego Narodzenia. Mundial w Katarze też trwa w najlepsze z najlepszymi drużynami, a więc już bez Polaków, którzy po „zwycięskiej porażce” z Argentyną i oczekiwanej porażce z Francją pożegnali Katar.
Czas stroić choinkę. Jak udekorowali swoje drzewko bożonarodzeniowe Delia i Mark Owensowie, para amerykańskich zoologów prowadząca pionierskie badania fauny i flory na pustyni Kalaharii ? „ Pewnego ranka wycięliśmy półmartwe drzewo Lonchocarpus nelsii z lasu na wydmach. Udekorowaliśmy je termometrem, czerwonym materiałem na obroże, kilkoma strzykawkami, skalpelami, nożyczkami i kleszczami, dodając do tego łuski, latarnię, kość szczękową springboka [antylopy], uszkodzoną gaśnicę i różne akcesoria z całego obozu.” – czytam w ich książce „ Zew Kalahari”, nagrodzonej prestiżowym Medalem Johna Burroughsa dla najlepszej książki przyrodniczej ( 1984).
Trwa czas na prezenty. Pomagamy jak możemy Świętemu Mikołajowi w zakupie prezentów pod choinkę. Jednym z najczęściej kupowanych są kosmetyki. Trudny wybór. Co więcej, nie ułatwi go amerykańska aktorka Rosalind Russell, która co prawda wskazuje ten najlepszy dla kobiet, tylko gdzie go kupić? Pięciokrotna laureatka Złotego Globu mówi bowiem tak: „ Najlepszym kosmetykiem dla kobiety jest radość życia”. Natomiast jeśli ktoś planuje zakup krawata dla mężczyzny to tego najpiękniejszego też nie kupi w sklepie ponieważ: „ Pogoda ducha jest najpiękniejszym krawatem” – twierdzi pod pseudonimem Bracia Rojek twórca i wieloletni naczelny „ Przekroju” Marian Eile.
Michał Rusinek wraz z żoną Barbarą doskonale wiedzieli co ucieszy naszą Noblistkę literacką nr.1: „ Podarowaliśmy z Basią pani Wisławie pod choinkę sztuczną rękę, wygląda jak żywa ( no, lekko nieżywa, bo ucięta). Ucieszyła się i zaczęła wymyślać zastosowania. Okazało się, że to przedmiot niezbędny w gospodarstwie. Miło dawać praktyczne prezenty” ( 23 grudnia 1997) Wisława mawiała: „ ja nic „porządnego” nigdy nie dostaję, bo tylko ktoś, kto mnie nie zna może mi podarować elegancki prezent”. A wśród tych „nieporządnych”, które z czasem Poetka przeznaczała jako fanty na wieczorne loteryjki z przyjaciółmi były między innymi: włochate prosie-pozytywka z korbką w postaci świńskiego ogonka, damska noga z marcepanu, składana popielniczka w kształcie orła, długopis w kształcie dłoni czy deska klozetowa z przezroczystego pleksi, w której był zatopiony drut kolczasty, co wymieniają w książce „ Pamiątkowe rupiecie” Anna Bikont i Joanna Szczęsna. Wyczytałam tamże, iż ostatnim prezentem od Ewy Lipskiej dla Wisławy były maleńkie popiersia Goethego i Schilera jako pieprzniczka i solniczka. Obdarowana była tak nimi zachwycona, że nie trafiły na loteryjki.
Ciekawe jak była reakcja męża Ireny Kwiatkowskiej – znanej z oszczędności - na widok prezentu, jaki z Londynu przywiozła mu żona. Z opowiadania malarki Danuty Muszyńskiej- Zamorskiej zakup przebiegał tak: „Wybrała piękny sweter, ciepły, wełna. Ale później patrzy na cenę: „ Sweter się wypierze, zbiegnie.. Nie, coś innego”. Bardzo ładny parasol, automatyczny „Ale parasol on zaraz zgubi” I w końcu mu gazetę w języku angielskim przywiozła!”.
A czym obdarowywali się na Boże Narodzenie filozofowie? W „Błyskach” Julii Hartwig przeczytałam, że Edmund Husserl podarował Janowi Patocce pulpit służący do czytania, który otrzymał od pierwszego prezydenta Czechosłowacji Tomasza Maseryka, kiedy byli jeszcze bardzo młodzi. Niestety nie ma słowa o reakcji obdarowanego.
Co do mnie to stawiam na książki, wszak to „ najpiękniejsza zabawa jaką sobie ludzkość wymyśliła”. Mimo, że dzisiaj już mało kto wierzy w te słowa Szymborskiej. Co do choinki to podziwiam kreatywność Delii i Marka Owensów. Z pewnością będę o nich pamiętać w najbliższy weekend, kiedy to planujemy z mężem ubieranie choinki [ Picea abies] wraz z naszymi wnukami.
Uśmiechnij się! ( mimo wszystko)
Mały Frycek biegnie przez ogródek i krzyczy jak szalony:
- Kochany Mikołaju, podaruj mi na Boże Narodzenie nowy rower! Nowy rooower!!!- Ciszej! Święty Mikołaj przecież nie jest głuchy- strofuje chłopca ojciec.
- On może nie jest głuchy, ale nasza babcia na pewno- odpowiada chłopiec.
[ Niemcy, witze.at]
19.11.22
„ Dopóki walczysz jesteś zwycięzcą”- św. Augustyn (354- 430)
Pomyślałam o tych słowach słuchając, czytając i oglądając ludzi, którzy walczą na różnych frontach: wojennym, sportowym, biznesowym, politycznym, by wymienić tylko te, o których głośno w mediach i serwisach info. Co do ich skali dźwięku i częstotliwości, to - moim zdaniem - tych z frontu politycznego jest stanowczo za dużo. A co za dużo to – niezdrowo, jak uczy przysłowie tu ignorowane. Tymczasem newsy te są wyjątkowo niesmaczne, przyspieszają często puls, powodują ból głowy i fatalnie wpływają na ciśnienie i trawienie. Mark Twain nie bez racji głosił, że: „ Życie i zdrowie człowieka są zagrożone, kiedy obraduje Parlament”, a ja dodam jeszcze jeden czynnik- słuchanie info z frontu politycznego. Ratuj się kto może przed wiadomościami, które wpędzają człowieka w smutek i zły nastrój. Niestety w mediach obowiązuje zasada, że dobre wiadomości to brak wiadomości. Jak się ratować przed złymi? Dawkować, dozować, kontrolować częstotliwość złych newsów. Natomiast te dobre zapamiętywać i częstować nimi innych niczym pysznym smakołykiem. A wszystko dla dobra zdrowia swojego i bliskich. Już Leonardo da Vinci radził: „Ten, kto chce pozostać w dobrym zdrowiu, powinien unikać smutnych nastrojów i zachowywać radosny umysł”. Nie jest to w naszej rzeczywistości łatwe, ale trzeba próbować.
Pierwsza próba już w niedzielę. Mundial w Katarze. Nie obędzie się bez smutnego nastroju w sercach wszystkich, którzy znają cenę, jaką zapłacili za budowę stadionów imigranci, skuszeni fałszywymi obietnicami. „ Piętnaście tysięcy trupów za pięć tysięcy siedemset sześćdziesiąt minut futbolu. Hańba.”- głosił transparent rozwieszony przez najbardziej świadomych fanów Bundesligi. I czy można wobec tego zachować radosny umysł kibicując swojej reprezentacji? Moim zdaniem nie można. Natomiast można dla poprawy nastroju przypomnieć słowa Kazimierza Górskiego: „ No, mi si wydaji, że jak Legia nie strzeli drugiej bramki, to nie strzeli i trzecji.”, które jako ulubione cytuje Marek Bieńczyk w książce „ Książka twarzy”. W jakiej kolejności bramki będą strzelać nasi i czy będą okaże się już wkrótce.
Druga próba to jak zachować radosny umysł, kiedy wciąż rosną ceny żywności?
Można słowa Sołżenicyna wykorzystać w swoim budżecie domowym. Autor „ Archipelagu Gułag” mówił bowiem tak: „ Twórczość. Kiedy człowiek żyje twórczością może obejść się nawet bez jedzenia i picia”. Warto spróbować a nuż, widelec i nam się to uda.
Z kolei Virginia Satir, amerykańska psychoterapeutka, była zdania, że: „ By przeżyć, trzeba nam czterech uścisków dziennie. By zachować zdrowie, trzeba ośmiu uścisków dziennie. By się rozwijać, trzeba dwunastu uścisków dziennie” Proszę, o jedzeniu i piciu ani słowa. Co do uścisków, to mogą okazać się kluczowe do przeżycia zimy. Tym bardziej, że australijski węgiel sprowadzony przez rząd, nie chce się palić w polskich piecach.
Są jeszcze inne cudowne rzeczy, które niczym respirator podtrzymują życie. Zofia Nałkowska podczas wojny, miała takie dwie: „ Z rzeczy cudownych, które dają mi żyć pozostaje lektura, wiążąca z umarłymi i rozmowa, wiążąca z żywymi.”
A Lucy Mound Montgomery dodaje do tej listy marzenia: „Trwaj przy swoich marzeniach. Marzenia są nieśmiertelne, czas nie może ich zabić ani zniszczyć. Można się zmęczyć rzeczywistością, ale nie marzeniami”. A propos.
Julian Ursyn Niemcewicz napisał w swoich Pamiętnikach: „ Obudziwszy się jak zwykle w czarnym smutku dla rozerwania go wyszedłem na przechadzkę z krzesełkiem moim, odpoczywając czasami i pisząc uporczywie rymy do czwartej części „ Marzeń” moich.” A więc jeszcze krzesełko, które daje odpoczynek i bez którego nie byłoby „ Marzeń”.
Zatem dopisuję je do cudownych rzeczy, które podtrzymują życie i które są niezbędne do walki o teraz i jutro. Walki, która dla nas rozgrywa się na froncie życia osobistego, gdzie jak mawiał Kisiel: „ człowiek człowiekowi człowiekiem, co jest znacznie groźniejsze, niż gdyby był wilkiem, wilk bowiem nie bywa nigdy uzbrojony w bomby czy karabiny”. Co więcej wilk nie zrani nas złą wolą i słowem. Poza tym: „ Trzeba mieć piekielnego pecha – równie dobrze można by umrzeć od uderzenia kawałkiem kosmicznego śmiecia- żeby zginąć w paszczy wilka.”- czytam w książce Nicka Jansa „ Wilk zwany Romeo”, która – moim zdaniem - powinna zastąpić bajkę „ O Czerwonym Kapturku i złym wilku”.
Uśmiechnij się! ( mimo wszystko)
- Babciu, czemu masz takie wielkie oczy?
- Żeby dobrze cię widzieć.
- A czemu masz takie duże uszy?
- Żeby dobrze cię słyszeć.
- A czemu masz taki duży nos?
- Bo jesteśmy słoniami, wnusiu.
3.11.22
„ Kiedy życie zaczyna mi się jawić jako suma niepowodzeń, idę spacerem na Times Square (…) i tam odzyskuję właściwą perspektywę.” - Vivian Gornick ( 1935)
Dzisiejsze motto pochodzi z książki „ Kobieta osobna i miasto” amerykańskiej pisarki, którą napisała w wieku osiemdziesięciu lat. Dla mnie świetna lektura, podobnie jak jej pierwsza wydana u nas książka „ Przywiązania”. Vivian jest osobą uważną co do szczegółów codzienności i mijających ją ludzi. To dlatego, kiedy wieczorem zasiada sama przy stole do kolacji, jej umysł wyświetla „ twarze wszystkich osób, których drogi tego dnia przecięły się z moją. Słyszę ich głosy, widzę gesty (…) Szybko stają się dla mnie towarzystwem, dobrym towarzystwem.” Lubi przysłuchiwać się rozmowom innych: „ Na Park Avenue dobrze ubrana matrona mówi znajomej: - Za moich czasów mężczyzna był daniem głównym, a dziś jest przyprawą” ale i sama zagadywać.
Ludzie. „ Mnie inspirują ludzie z gospód i ci, na których się natykam”- powiedział siedemdziesięcioletni wówczas czeski pisarz Bohumił Hrabal w rozmowie z węgierskim dziennikarzem Laszlo Szigeti. Co ciekawe sam nazywał się „zapisywaczem”. Zapisywał bowiem historie, które usłyszał od zwykłych ludzi z gospód, z ulicy, z przypadkowych miejsc. To byli Hrabala bohaterowie. „Ja dzięki temu żyję, że ci ludzie, których spotykam – nie wszyscy, ale bardzo często- dodają mi jakiejś odwagi, chęci do życia.” To dzięki tej ostatniej mógł powiedzieć: „ Śmierci dałem wymówienie- chęcią życia”. Wymówienie obowiązywało jeszcze trzynaście lat po owej rozmowie, najpierw nagrywanej, potem wydanej w postaci niewielkiego formatu książeczki „ Drybling Hidegkutiego”.
Vivien Gornick nie brakowało chęci do życia, kiedy wydała książkę - źródło dzisiejszego motta- i mam nadzieję, że wciąż tak jest ( ma dziś 87 lat), że dalej wykorzystuje opisany w książce niezawodny sposób by przewietrzyć umysł, rozpędzić popołudniowe przygnębienie, odzyskać właściwą perspektywę i oddać się marzeniom. A propos:„ Trwaj przy swoich marzeniach. Marzenia są nieśmiertelne, czas nie może ich zniszczyć ani zabić. Można się zmęczyć rzeczywistością, ale nie marzeniami”- zachęcała Lucy Maund Montgomery. Vivian w wieku sześćdziesięciu lat marzyła, że napisze nieprzemijalną książkę ( czyżby to była „ Kobieta osobna i miasto’?), że pozna osobę, z którą spędzi resztę życia i stanie się – nareszcie- kobietą z charakterem. „ Ach, to jutro! Energetyzujące wizje jutra pomogły mi przebrnąć przez liczne dni jałowej bierności”. Więc co to był za sposób? Chodzenie, spacerowanie, wędrowanie ulicami i zakamarkami Nowego Jorku nawet dziesięć kilometrów codziennie.
Stanisław Lem też miał swój sposób i to zdaje się jedyny w swoim rodzaju by przetrzymać jałowe okresy, a przede wszystkim opanować ich nijakość i zmęczenie, aby nie szkodziły. Otóż: „ Jeżeli są to tylko chwile, godziny, czyszczę buty, co dziwnie mnie otępia ale nadaje mechaniczny sens życia”- napisał w liście do Mrożka. A propos.
Pewien angielski dyplomata idąc do Białego Domu, by złożyć wizytę prezydentowi, zastał Lincolna akurat przy czyszczeniu butów.- Jak to, panie prezydencie- zdziwił się – to pan sam czyści swoje buty? – Oczywiście – odparł Lincoln. – A czyje buty miałbym czyścić?
Można też samemu dać sobie reprymendę jak włoski kompozytor Rossini: „ Precz z melancholią! Kto myśli o przeszłości, zatruwa sobie życie; kto myśli o przyszłości, psuje sobie radość przeżywania teraźniejszości. Trzeba żyć dniem dzisiejszym. Ptaki jeszcze śpiewają w ogrodzie? Przyjaciele i przyjaciółki wciąż przychodzą(…)? Dobrze! Więc żyjmy i radujmy się!” Co prawda w listopadzie ptaki już nie śpiewają, ale za to piękne liście z drzew spadają.
A co robił fikcyjny Henk, sympatyczny 85-letni staruszek, główny bohater w „Dopóki życie trwa”? „ Kiedy mam wątpliwości czy coś powinienem zrobić czy nie, patrzę na małą żółtą karteczkę naklejoną nad komodą. Krzywymi literami jest na niej napisane: NIE MARUDZIĆ, HENK! AKCJA!!!”
Każdy sposób, który nie tylko w krótkie dni i długie wieczory listopadowe przywróci człowiekowi chęci do życia i sprawi, że będzie mu się wciąż chciało jest nie do przecenienia. Jak bowiem napisał w jednej ze swoich książek Marian Hemar: „ Największym darem bogów nie jest wolność czynienia wszystkiego, co sobie człowiek zamarzy, czego mu się zachce – największym ich darem jest , żeby mu się wciąż chciało, żeby się w nim palił płomień tej ochoty do wszystkiego”.
Uśmiechnij się! (mimo wszystko)
Jeszcze a propos …butów.
- Oj, Pan Bóg źle urządził ten świat- narzeka niezadowolony szewc Moryc.
- Chcesz powiedzieć, że wyszłoby lepiej, gdybyś ty urządzał?- wtrąca żona.
- Niektóre rzeczy na pewno lepiej.
- Które?
- Buty!
23.10.22
„ Śmierć matula,/ Jak Cybula/ Łzy wyciska,/ Gdy przyciska.”- ks. Józef Baka (1707-1780)
Przed nami ostatnie dni października. Za chwilę zapalimy świeczki na grobach naszych bliskich, symbol pamięci o zmarłych.
Wydaje się, że wciąż nie potrafimy rozmawiać o śmierci, zwłaszcza swojej. A już mało komu przychodzi do głowy, że można o umieraniu i śmierci rozmawiać czy też pisać wiersze, epitafia i co tam jeszcze z dużą domieszką najwspanialszej przyprawy podczas uczty życia czyli z humorem. Otóż można, a nawet trzeba. Humor i śmiech niczym saper rozbroją każdą zaminowaną strachem głowę. Także strachem przed śmiercią. No, prawie każdą, bo to trudne zadanie. Dziś mała próbka tego trudu naszych mistrzów satyryków i nie tylko.
„ Gdy natura nieprzychylna/ spłata figla i już wiesz:/ medycyna jest bezsilna, machnij ręką, pal to sześć!/ Każdy kiedyś się rozpadnie/ na pierwiastków 126!/ Ważne by się rozpaść ładnie/ i z godnością w drugi obieg wejść.”- to Jan Kaczmarek. Co więcej: „ Umierać trzeba z taktem. A więc dajmy na to,/ Nie wtedy, kiedy właśnie zaczyna się lato!/ Pomyślcie : każdy człowiek o wakacjach marzy/…/ I nagle ja umieram. Jest mój pogrzeb. Jak tu/ Nie nazwać takiej śmierci wprost szczytem nietaktu?”- czytam w wierszu Brzechwy. Zima też nie jest dobrą porą na umieranie z taktem; „ Ja nie chciałbym, by ludzie, których śmierć ma wzruszy,/ Mieli z tego powodu poodmrażane uszy”- czytam dalej. Wychodzi, że wiosna jest najlepsza : „ Nie ma lepszej pory,/ Aby umarł taktownie człowiek ciężko chory./ Na cmentarzu wesoło zielenią się drzewa/ Żałoba na wiosennym wietrze się rozwiewa,/ I śmierć zda się błahostką, gdy wiosna upaja…/ Postaram się pociągnąć do połowy maja.”- niestety, nie udało się. Śmierć poety była – zgodnie z tym co sam napisał – szczytem nietaktu, jako że umarł w lipcu. Pozostaje nam wierzyć, że przynajmniej sprawdziły się słowa z innego wiersza poety i satyryka, że gdy „ spadły na trumnę twarde grudki,/ W ziemi leży moje martwe ciało,/ A ja jestem wesolutki”.
Prawie udało się Joannie Kulmowej umrzeć tak jak chciała „ w porze rozkwitu i budzenia się zieleni. Żeby nikt nie złościł się, że dostał kataru na moim pogrzebie”. Zmarła w czerwcu cztery lata temu.
W zakres taktownego umierania wchodzi też epitafium. Nie ma to jak ułożyć je jeszcze za życia. Może być metaforycznie i pięknie jak uczyniła to Agatha Christie, która prosiła, by napisać na pomniku: „ Sen po zabawie. Port po burzliwym morzu. Pokój po wojennej zawierusze. Śmierć po życiu.” Może też być dowcipne i też pięknie, np. Krystyna Feldman niezapomniana w roli Nikifora ułożyła takie: „ Nie dziw się wcale, przechodniu kochany,/ że ten mały grobek taki rozkopany. / Tu leży Feldman, co nawet po śmierci,/ zamiast w grobie leżeć, to się w grobie wierci.”. Z kolei Jerzy Waldorff miał pomysł na takie: „ Tu leżą szczątki świni / Która miała władze w mini- / malnym poszanowaniu / Leż draniu.” Hmm… Natomiast Jan Sztaudynger wyznał: „ Taki napis na grobie by mnie cieszył: / Nie byle kto, bo byle czym się cieszył.”
Są też epitafia: dla długowiecznych np. „ Tu leży pani, co lat 97 miała / jak trudno się wygrzebać ze swojego ciała”- polecał ks. Jan Twardowski; dla łasuchów: „ Lubiła pojeść, nie była wiotka, / Potrzebna była piachu wywrotka.” i sklerotyczek: „ Na zawsze będzie w naszej pamięci, / Chyba że nam się, jak jej, pokręci” – polecał Mariusz Parlicki.
Nie wiem czy amerykański aktor Stan Laurel, odtwórca roli Flipa ( tego chudszego) ułożył dla siebie epitafium, ale wiem, że do końca nie opuszczało go poczucie humoru. Umierał w szpitalu i miał powiedzieć: „ Jeśli ktoś będzie płakał na moim pogrzebie, nigdy się już do niego nie odezwę.”
W oswajaniu śmierci niedościgniony jest moim zdaniem ksiądz Baka, stąd dzisiejsze motto i ostatnie dwa cytaty z Baki: „ Wszyscy wiecie, dziad jak dziecię: / Śmierć przylepka, grób kolebka, /Kożuszki w pieluszki / Poszyje, spowije. / W grobie dobrze dość na dziada, / Bo ucichnie wszelka biada: / Nie męka, nie stęka / Nie licho śpi cicho.” oraz „ Grzeszniku, indyku / Nadęty, przeklęty. / Stul ogona, by zbawiona / Była dusza, ciała tusza /…/”
Podążając nieudolnie jego tropem, pomyślałam, że śmierć to taki walec, który księgę życia zamyka, wyrówna, wygładzi i duszę z ciała wyprowadzi.
Uśmiechnij się! ( mimo wszystko)
- Pan Rozenkranc w domu?
- Jeszcze w domu.
- Co znaczy jeszcze?
- Za godzinę wyprowadzenie zwłok.
Jerzy Gruza „ Stolik”
8.10.22
„ Uratować coś z czasu, w którym się już nigdy nie będzie”- Annie Ernaux (1940)
Dzisiejsze motto jest ostatnim zdaniem z książki „ Lata” francuskiej pisarki, tegorocznej 82 - letniej noblistki literackiej. Pierwszej Francuzki wśród czternastu francuskich kolegów laureatów. Bardzo ucieszył mnie werdykt Akademii Szwedzkiej. Kilka miesięcy wcześniej czytałam bowiem niezwykle ciekawe, nagrodzone kilkoma prestiżowymi nagrodami „Lata”. „ Napisałam "Lata", żeby walczyć z niepamięcią. Nie patrzę w przeszłość z tęsknotą, ale nie chciałabym, żeby została zapomniana” - mówiła „ Wysokim obcasom” w kwietniu 2022 roku pisarka. Annie Ernaux przypomniała mi „ Latami” nie tylko kluczowe wydarzenia drugiej połowy XX wieku obecne także w mojej biografii. Wywołała też z pamięci wiele zapomnianych przeze mnie rzeczy z codzienności, ale też wyrażeń wyłączonych z dzisiejszego języka min.: „ uderzyć w kimono czyli zdrzemnąć się”; „ milcz jak do mnie mówisz” czy też „ lecz się na nogi, bo na głowę już za późno”.
„ Uratować coś z czasu” to zatrzymać upływający czas we wspomnieniach. Stefan Kisielewski mawiał, że „ wspomnienia to skarb, ale trzeba je umieć odkurzać.” Różne są sposoby by wyłowić z jeziora pamięci reminiscencje np. czytanie wspomnień innych, oglądanie starych filmów, słuchanie opowieści z przeszłości, tudzież starych przebojowych piosenek. Co więcej, są widoki budynków i miejsc związanych z dzieciństwem, latami szkolnymi, dorosłością, widoki które otwierają wielkie archiwum pamięci w naszej głowie. Mimo, że często zmieniły się nie do poznania. Zmieniła się też młodzież zarówno żeńska jak i męska. Widok tej ostatniej potrafi przywołać miłe wspomnienia u dwóch starszych dam: „ Rzekła jedna do drugiej: – Spójrz no, moja miła,/ Jak się ta młodzież męska szalenie zmieniła./ Przed laty nas ściskali w tangach oraz rumbach,/ A dziś siedzimy same, jak trup w katakumbach”- co zapisała Magdalena Samozwaniec.
Są też …zmarszczki, które również są kluczem do wspomnień. Mówi o tym Meryl Streep „ Niech nikt nie zmywa zmarszczek z mojego czoła, osiągniętych zdumieniem pięknem życia; Albo tych zmarszczek wokół ust, które pokazują, jak bardzo się śmiałam i jak dużo całowałam; ani tych worków pod oczami, w nich jest wspomnienie tego, jak wiele płakałam. Są moje i są piękne”
I są stare, zblakłe fotografie pełniące rolę strażników pamięci o upojnych godzinach na zegarze życia, o czym Boy- Żeleński napisał tak: „ O paniach, co mnie kochały, / serdecznie nieraz myślę; / mają swój kącik mały, / lecz ciepły w mym umyśle. / Zachodzę tam czasami, / gdy chwilkę taką utrafię, / i patrzę prawie ze łzami / na zblakłe fotografie. / Patrzę z uczuciem winy / w wasze niknące twarze, / O wy, upojeń godziny / na życia mego zegarze...[…]
Wspaniała dr Wanda Błeńska, która jako pierwsza świecka misjonarka leczyła przez czterdzieści lat trędowatych w Ugandzie, i którą miałam zaszczyt poznać jako już stulatkę, miała taką refleksją: „ Jak teraz patrzę wstecz na te lata, na moje życie, to wszystko, co trudne, jest zamurowane, poszło w niepamięć. A wszystko co jasne, promienne, zostało. […] Taka sztuka życia, żeby zapamiętać to, co miłe, co dobre, a zapomnieć wszystko inne”. Tak, zgoda. „ Życie byłoby niemożliwe, gdybyśmy pamiętali. Wszystko polega jednak na tym, by wiedzieć, co zapomnieć”- wtrąca swoje trzy grosze francuski noblista literacki z 1937 roku Roger Martin du Gard. Niektórych złych rzeczy nie wolno nam zapomnieć. Ku przestrodze, by nigdy się nie powtórzyły.
Komu najłatwiej zapomnieć? „ Kto ma dobrą pamięć, temu łatwiej o wielu rzeczach zapomnieć” – to jedna z tysięcy nieuczesanych myśli Stanisława Jerzego Leca.
Z kolei „ Kto nie ma pamięci, ten niech ją sobie stworzy na papierze”- radził kolumbijski noblista literacki Gabriel Garcia Marquez. Wywołał też pamięć serca mówiąc: „ Pamięć serca unicestwia złe wspomnienia, wyolbrzymiając dobre i dzięki temu mechanizmowi udaje nam się znosić ciężar przeszłości”.
Nie wykluczam, że pamięcią serca kierował się Julian Tuwim tworząc tekst wiersza „Wspomnienie”, który w wielki muzyczny przebój zamienił Czesław Niemen. Ilekroć słucham tej śpiewanej poezji wracają wspomnienia z lat metrykalnej młodości. Lubię wówczas nucić razem z Niemenem: „ Mimozami jesień się zaczyna,/ Złotawa, krucha i miła./ To ty, to ty jesteś ta dziewczyna,/ Która do mnie na ulicę wychodziła./ Od twoich listów pachniało w sieni,/ Gdym wracał zdyszany ze szkoły,/ A po ulicach w lekkiej jesieni/ Fruwały za mną jasne anioły./…/” O, tak. Złote przeboje też potrafią otworzyć właściwą szufladkę w naszej pamięci.
Niech zatem tej jesieni i za nami fruwają „jasne anioły”, a „nieśmiertelnik żółty – październik” zapisuje się w naszej pamięci jedynie dobrymi wspomnieniami.
Uśmiechnij się! ( mimo wszystko)
Maria Czubaszek nie lubiła wspomnień. Opowiadała jak to kiedyś zaczepił ją na ulicy pewien łysy facet i pyta, czy pamięta, że chodzili razem do podstawówki. Na co odpowiedziała, że w życiu nie chodziła z żadnym łysym do podstawówki.
20.09.22
„ Ze mną można tylko/ Pójść na wrzosowisko/ I zapomnieć wszystko.” – Edward Stachura (1937-1979)
Wrzesień swą polską nazwę zawdzięcza wrzosom. Stąd ich obecność w dzisiejszym motcie. Dobrze jeśli będą też obecne w naszym domu. A to, że zwiastują nieszczęście to przesąd, za który odpowiedzialni są prawdopodobnie Skandynawowie - czytam na wielu portalach. Szkoda, że nie wiedziałam tego wcześniej. Kiedyś pod wpływem przyjaciółki, która wierzyła w ten przesąd, usunęłam z domu piękne wrzosy. Ech…
Gałązka wrzosu taka: „Cieniutka, skromniutka, bez blasków, barw, form okazałych, taka gałązka koralowa, osypana drobniutkim kwieciem, łagodnej barwy, a kształtów nadzwyczaj ślicznych, gdy się im przyjrzeć uważnie! I nie zwiędnie to, i nie osypie się” – napisała Maria Rodziewiczówna w powieści… „Wrzos”
Wrzos jak już nadmieniłam, nie przynosi nieszczęścia, a wręcz przeciwnie. Odgrywa pozytywną rolę w Irlandii, Szkocji i Norwegii. Dlaczego nie miałby i u mnie w domu?- myślę sobie. Jego białe kwiaty przynoszą rzekomo szczęście. Wierzyła w to na przykład królowa Wiktoria. A Celtowie, że jest magicznym kwiatem, który miał symbolizować miłość, szczęście i pasję: „Był las, wrzos i mech,/ Powiedziała: Niech”- to mistrz Jan Sztaudynger, który najwyraźniej też wierzył w magiczną moc Calluna vulgaris.
Wrzosy są też symbolem przetrwania. Tym bardziej powinny więc zagościć w naszych domach wobec nadchodzącej zimy. Czy będzie mroźna czy łagodna okaże się już 29 września jeśli wierzyć przysłowiu: „ Gdy w Michała (29.IX.) wiatr od wschodu lub północy, w zimie mrozy wielkiej mocy” A jeszcze „ Gdy obrodzą żołędzie to zła zima będzie” – już na bank.
Jak wrzesień to obowiązkowo na grzyby „ Na grzyby - w aromatów pełen las/ Na grzyby - przed wyjazdem słuchaj sprawdźmy gaz / Weźmy czegoś parę kropel / A na drzwiach wywieśmy o tem /Że ruszyliśmy w sobotę bo powzięlismy ochotę / Na grzyby - tu borowik a tam dzik / dzik, wściekły na mnie... ech... pociągnijmy sobie łyk / nie musimy dużo łykać, by się przestać lękać dzika”-śpiewali Starsi Panowie Dwaj czyli Jeremi Przybora i Jerzy Wasowski.
Wdowa po aktorze Bogumile Kobieli (pamiętny Piszczyk w „ Zezowatym szczęściu” Andrzeja Munka, uwielbiał grzyby, które zbierał już od dziecka), tak więc wdowa Małgorzata, idąc za trumną, zamiast kwiatów niosła ze sobą... grzyby. „ Uznałam, że będą lepsze od kwiatów - mówi cicho Małgorzata Kobiela. - A Bobek? Wiem dobrze, że Bobek, tez by tak chciał” – można przeczytać w książce "Zezowate szczęście. Opowieść o Bogumile Kobieli" Macieja M. Szczawińskiego.
Wrzesień to niestety miesiąc polowań: „ W leśnej ciszy myśliwy nabił fuzję./ Rzekł lis: Pojąłem aluzję”. Oby wszystkie ptaki i zwierzęta na optycznych celownikach myśliwych pojęły to co lis i ratowały się jak kto może.
„Gdy nadejdzie wrzesień, wieśniak ma pełną stodołę i kieszeń” – głosi ludowe przysłowie. To odwrotnie niż kieszeń u większości z nas, jako że szalejącej drożyzny końca nie widać. U mnie na pewno. Pocieszam się, że z dwojga złego lepsza pusta kieszeń niż pusta głowa i serce. Przy pustej kieszeni, ale pełnej głowie i sercu można myśleć, działać, tworzyć, odkrywać. A wtedy, kto wie? Może trafimy na przykład na ścieżkę choćby do źródełka, które powolutku wypełni pustą kieszeń.
Na pewno „ Nie warto być pesymistą,/ Już lepiej wierzyć w cuda,/ Może kiedyś coś się uda. […] Jeszcze dzień i jeszcze dwa,/ Wszystko na świecie granice ma./ Więcej się śmiać,/ A martwić mniej,/ Zaraz będzie lepiej, o'key. […] I zawsze należy nadzieją żyć./ Kto trzyma się zasady tej,/ Temu będzie lepiej, o'key”-napisał polski twórca piosenek, satyryk Emanuel Schlechter
Tegoroczny wrzesień obfituje też w pewne przemówienia. Tym samym gdyby jeszcze słowa Ludwika Hirszfelda, który powiedział: "Wygłaszanie pewnych przemówień powinno być karane tak samo jak niszczenie mienia społecznego” – mogły stać się ciałem... byłby całkiem miłym i smacznym wrzosowo-grzybowym miesiącem.
Uśmiechnij się! ( mimo wszystko)
Jak wrzesień to do szkoły a więc coś z zeszytów szkolnych:
Do dziś pozostały poezje wieszczów, a kołnierz tylko Słowackiego.
Danuśka weszła na ławę i zaczęła grać na lutownicy.
Cześnik miał na czubku głowy trochę włosów i długie wąsy.
Wokulski spotkał Izabelę na spacerze w łazience.
Babcia bardzo lubiła bujak, ale od kiedy umarła leży na strychu.
Ksiądz Robak miał wyrzuty po mordzie.
z archiwum „ Przekroju”
11.09.2022
„ Patrzeć na zacną twarz – co za ulga / Mieć jeszcze z czego się śmiać – co za ulga / Nie słuchać pochlebstw ani żalów – co za ulga” - Julia Hartwig ( 1921- 2017)
„ Nie mów, że jesteś człowiekiem bezsilnym, że nic ci się nie uda. Trzeba postanowienia i woli, żeby podźwignąć się rano, stanąć na nogi i spojrzeć w oczy światu”- to także słowa wspaniałej poetki Julii Hartwig. Cytat ten tak jak i motto oraz pozostałe zaczerpnęłam z jej luźnych zapisków pt. „ Błyski”.
A jaki jest ten świat w dwudziestą pierwszą rocznicę ataków terrorystycznych na WTC?
Odpowiem słowami noblisty Czesława Miłosza „ Odwagi potrzeba, męstwa potrzeba, aby oglądać to co jest / I nie wybuchać skargą i nie ubolewać / Ale dzień po dniu nazywać pięknem to co jest ” Wysoko zawiesił nam poprzeczkę autor „ Zniewolonego umysłu”, nieprawdaż?
Bogiem a prawdą, odwagi i optymizmu potrzeba zaraz po przebudzeniu, by spojrzeć w oczy wstającemu dniu. „ Rano: głowa pusta…więc czemu ciężka? No tak, przecież cała przeszłość w głowie, no i jeszcze teraz i jutro”- napisał w liście do Lema, Ryszard Przybylski. „ Odwagi potrzeba, męstwa potrzeba, aby oglądać” i wysłuchać serwisów informacyjnych o „ teraz i jutrze”. Niczym kamień młyński u szyi są odsłuchane złe wiadomości, które zatapiają nas w smutku, łamią serca ale też wzbudzają poczucie bezradności. Niekiedy poczucie winy.
Gdzie szukać dobrych newsów? Bo przecież i dobre rzeczy dzieją się dziś na świecie, choć łudząco przypomina on świat francuskiego malarza Delacroixa, cytowanego przez Julię Hartwig: „Nieraz wspominam słowa Delacroix: „ Odtąd świat należy do łajdaków, którzy czują się wybornie wśród milczenia ludzi uczciwych”. Dziś niestety nawet głośne protesty i krytyka ludzi uczciwych nie są w stanie jak na razie zgasić owego wybornego samopoczucia.
Na szczęście są jeszcze światy niczym źródło Aretuzy ( według mitologii greckiej była w nim słodka woda). I tak jak źródło Aretuzy „ chociaż przepływało przez słone wody morskie, zachowało słodycz swych fal ” tak też na przykład ze świata sportu i przyrody przepływają przez morza złych newsów te dobre i niezatapialne.
Weźmy ostatni weekend. Sama słodycz. Wygrana Igi Świątek w US Open, polscy siatkarze w finale Mistrzostw Świata ( oby wygranym), awans naszych koszykarzy do ćwierćfinału ME. O kolejnym golu Roberta Lewandowskiego dla FC Barcelony nawet nie wspominam. Natomiast równie dobrych z tego świata, ale już nie nagłośnionych przez media jak powyższe trzeba sobie poszukać samemu. Zwłaszcza jeśli chcemy śledzić zmagania sportowców niepełnosprawnych. A przecież właśnie ich rywalizacja i historie życia mogą motywować do działania i nie poddawania się losowi z siłą rażenia większą nawet niż dają sportowcy w pełni sprawni. Tak uważam.
Z kolei świat przyrody mimo, że niszczony bezmyślnie przez bezrozumnych ludzi jest niezmiennie od wieków źródłem słodkich chwil ukojenia, uspokojenia, zachwytu i radosnego skurczu serca. Zanurzając się w owym źródle mamy – co przy dzisiejszej drożyźnie istotne- darmowe spektakle: „ Wolno nam przecież oglądać bez opłaty wschód i zachód słońca oraz chmury płynące po niebie: wolno nam się cieszyć widokiem drzew[…]: możemy za darmo słuchać śpiewu ptaków i zrywać kwiaty na skraju wiejskiej drogi: nie płacimy nic za widok nocy gwiaździstej.”- czytam w Księdze z Sun Michele Axela Munthe, szwedzkiego lekarza. A co z pogodą? „ Nie obrażać pogody. Szkaradna? Sam jesteś szkaradny”- to jeszcze raz Julia Hartwig.
„Jaki jesteś tak i widzisz.”- uważał Czesław Miłosz. Moim zdaniem to dobra podpowiedź odnośnie dobrych wiadomości, a jednak nieobecnych w serwisach. Wyszukiwanie ich w dzisiejszej rzeczywistości jest jak szukanie przysłowiowej igły w stogu siana . Mimo to szukajmy. Są niezbędne dla psychiki, poprawy nastroju, zrównoważenia, podtrzymania nadziei w dobro, bo to „ są historie cichej dobroci i przyjaźni. Tworzą je mali zwyczajni ludzie”- wyjaśniał Phil Bosmans. To dzięki takim ludziom możemy „ nie ustawać w pochodzie nadziei” na lepsze czasy, to ludzie, u których: „ Pokusa bycia dobrym w świecie i okolicznościach, które dobroć uniemożliwiają” stanowi lejtmotyw życia.
Dla mnie są to ludzie mali jednakże wielcy, zwyczajni niemniej jednak niezwyczajni.
Uśmiechnij się!( mimo wszystko)
Złodziej postanowił napaść na sklep. Wchodzi do środka, rozgląda się i widzi, że w sklepie nie ma nikogo, a za ladą stoi tylko starsza kobiecina.
- Dawaj kasę – mówi bandzior
- A jaką? – pyta staruszka – jęcmienną czy grycaną?
26.08.22
„Człowiek jest jedynym żyjącym gatunkiem mającym moc działania na swoją zgubę i tak też działał w przeważającym okresie swej historii”- Ayn Rand (1905-1982)
Jakby tego było mało, działał i działa na zgubę innych gatunków, od których zależy jego życie. „ Bo my, ludzie, jesteśmy całkowicie zależni od roboty wykonywanej przez owady. Potrzebujemy ich do zapylania, rozkładania materii i tworzenia gleby, do karmienia innych zwierząt, trzymania szkodliwych organizmów w szachu[…]”- czytam w „ Terra insecta. Planeta owadów”, norweskiej biolożki Anne Sverdrup- Thygeson. Zdaniem autorki tej niezwykłej opowieści o owadach, maszyneria świata działa dzięki insektom, które są jej drobniutkimi kołami zębatymi. Dlatego wszystkich mających tego świadomość tak boli katastrofa ekologiczna w Odrze. Unicestwiony został cały jej ekosystem w tym owady. Czy bezrozumni sprawcy tej katastrofy zostaną kiedyś wskazani i ukarani? Śmiem wątpić. Obym się myliła. Nie mylił się za to przekrojowy pies Fafik, który postulował: „ Potrzebne miliony tabliczek: UWAGA! ZŁY CZŁOWIEK!”
Łatwo dziś wpaść w nastrój z cyklu „ Do czego zmierza ludzkość?”. „ O, do szaleństwa droga ta prowadzi”- jak wieszczył król Lear Szekspira. Katastrofa ekologiczna w Odrze, spalone lasy w Parku Narodowym w Czechach by tylko na tym poprzestać, to znak, że winda, którą jedzie ludzkość zjechała na minus dwudzieste piąte piętro i dalej jedzie w dół. A to oznacza jedno: „Widoki nasze marne są/ I dola przesądzona”- jak śpiewał Wojciech Młynarski. A mimo to radził: „ Róbmy swoje!/Pewne jest to jedno, że/ Róbmy swoje!/ Póki jeszcze ciut się chce,/ W myśleniu sens, w działaniu racja,/…/Róbmy swoje! Róbmy swoje! Może to coś da - kto wie?” Zgadzam się z Mistrzem Wojciechem.
„ Największym autorem zajmujących historii jest życie”- napisał w przedmowie światowego bestsellera „ Księgi z San Michele” jej autor, szwedzki lekarz Axel Munthe. Dziś na deskach teatru świata zgodnie ze słowami amerykańskiej pisarki Ayn Rund więcej dramatu niż komedii. Trwa nieustający spektakl : „ urok kontra gniew, nadzieja kontra pesymizm, dzień kontra noc”. Innymi słowy dobro kontra zło. Człowiek mimowolnie staje przed wyborem. Czy być bezradnym widzem przyglądającym się widowisku, widzem nieczułym na zło, które niszczy, czy aktorem odważnie stawiającym mu czoła niczym lew?
„ Zawsze warto szczekać w sprawach, które są dla nas ważne. (Fafik)
Oczywiście nie każdego los uczynił lwem. Na przykład Sławomir Mrożek w pewnym okresie swego życia czuł się jak „ rosomak jakiś, dziobak czy coś takiego” zaś Artur Andrus wręcz przeciwnie: „ Hej, w kwiecie wieku jam mężczyzna!/ Czasem kiełkuję na płyciznach,/ Niektórzy mają mnie za zgreda,/ Ale to jeszcze nie jest kreda!/ Choć czółko już miejscami łyse,/ Wesoły! Bywa, że Tygrysek!”
Faktem jest, że: „ Los zmienia konie”- miał powiedzieć Byron, na co Tadeusz Konwicki wyjawił, że: „ W moim życiu los wielokrotnie zmieniał konie. Ostatnio zmienił na chabety”
Beethovenowi od 28 roku życia także los zmieniał konie. To wówczas niemiecki kompozytor zaczął systematycznie głuchnąć, co przyprawiało go o rozpacz. W mało znanym testamencie zwanym heiligenstadzkim, jako że powstał podczas samotnego, trwającego 6 miesięcy wypoczynku w Heligenstadt, Beethoven wyznaje, że z powodu upokarzającej go głuchoty chciał położyć kres swojemu życiu. Co go powstrzymało? „ Jedyna rzecz, jaka mnie powstrzymywała, to moja sztuka. Naprawdę bowiem wydawało mi się niemożliwe opuścić ten świat, zanim stworzę wszystkie dzieła, które czuję, że muszę skomponować”. I skomponował. Choćby Symfonię pastoralną w sześć lat później. Co by nie mówić o koniach, które los mu zmieniał jedno jest pewne. Nigdy nie były to chabety w czym i Beethovena niemała zasługa. Po prostu robił swoje.
Uśmiechnij się! ( mimo wszystko)
Z archiwum „Przekroju” cd. przemyśleń psa Fafika:
Jakiekolwiek byłyby twoje kłopoty, poświęć codziennie godzinkę radości, wesołym szczeknięciom, a przede wszystkim – podskokom.
Ludzie są smutni, bo nie mają czym merdać. Szczególnie kobiety.
Ideał gazety: 50% o suczkach, 50% o kościach, reszta o polityce.
Niehigienicznie, aby człowiek z psem spali w jednym łóżku. Dbajmy o zdrowie! Niech ludzie na noc rozkładają sobie materacyki!
Ugryzłem wiceministra w nogę. Boję się czy się nie zatrułem.
W każdej sytuacji zachowaj zimny nos.
I miłość kończy się szczekaniem.
Ach, machnąć na to wszystko ogonem.