29.09.24
„ Cokolwiek się wokół Ciebie wydarzy, nigdy nie trać nadziei”- Dalajlama XIV ( 1935)
Dzisiejsze motto nie mogło być inne biorąc pod uwagę to, co ostatnio się wydarzyło. Przede wszystkim powódź na południu Polski podczas której „ Połamało się wszystko, strzaskało/ Rozum, myśli i dusza, i ciało”- jak napisał w wierszu „Pieśń” Leopold Staff, który jednak zakończył go optymistycznie: „ Odwróciła się ogromna karta/…/ Napiszemy wiec nową, do czarta!/ Mam dość smutków! Mam dość żałości! / Pan Bóg także świat stworzył z nicości!”
Oby tylko powodzianie i każdy komu się wszystko w życiu „połamało, strzaskało” nigdy nie utracił nadziei, która paraliżuje wątpliwości i unicestwia przygnębienie. A co najważniejsze mobilizuje do walki. „Walczyć! Nie w zemście i nie w nienawiści,/ Lecz jak huragan zrywa strzępy liści, / By wiosna nową wzrosła latorością! / Walczyć z uciechą, o, walczyć z radością, /…/ Nad własnym bólem ulatać mogilnym: / Jak dobrze cierpieć, kiedy jest się silnym! /…/ Nie bacząc, klęska-li czy triumf czeka, / Uwierzyć w życie, w los, w siebie, w człowieka!/ O, jakże rosną w walce siły męstwa! / Ileż klęsk bardziej płodnych od zwycięstwa!” – to kolejny, ale nie ostatni cytat z cudownego poety- mędrca Leopolda Staffa.
Oto następny jego wiersz „ Zdybiec” jakże pasujący do dzisiejszych czasów. Ale najpierw skąd taki tytuł? Już w pierwszym wersie czytam „ Ja nazywam się Zdybiec, bo mnie szczęście zdybało, / Bo mnie szczęście spotkało, że mi Pan Bóg dał ciało” – ale też „dał duszę / I że duszą tą smucić i radować się muszę”. Dlaczego smucić się musi Zdybiec? Czytając dalej nie mogę nie myśleć o tych wszystkich, których los ciężko doświadcza/ doświadczył, w tym polskich powodzian: „ smucić się muszę, czując rosę u powiek, / Że jest boleść na ziemi, że na ziemi jest człowiek, / Człowiek , co cierpi we dnie i rozpacza w nocy, / I boleje, łzy leje i wygląda pomocy. / Więc nie mogę do niego z duszą, z sercem nie przybiec, / Bo mnie szczęście zdybało i nazywam się Zdybiec”. I ruszyli na pomoc powodzianom prawdziwi Zdybce ( Zdybowie?) w realu. Nie tylko z sercem i duszą ale też z wpłatami na specjalne konta, z sms-ami czy też darami. Tysiące Zdybców a każdy pomaga/ł w miarę swoich możliwości.
A propos serca. Niestety byli, są i zapewne będą ludzie, którzy go nie mają. To ci, co krzywdzą bliźniego bez potrzeby, bez powodu. O nich również napisał wiersz Leopold Staff: „ Wychudły, blady, znędzniały, / Zwierzęcy wzrok ma i szczękę. / - Człowiecze twardszy od skały, / Tyś na bliźniego wzniósł rękę? / Przestępca, zbrodniarz, morderca, / Co powiesz dla swej obrony? / Mów, co tu masz zamiast serca? / „ Co mam? Kartofel skradziony”
Kończę ostatnim cytatem tym razem z „Orędzia” Leopolda Staffa, który doskonale wiedział jakich słów potrzeba, by człowiek nie tracił nadziei, cokolwiek się wokół niego wydarzy. Poeta robił to po mistrzowsku: „ I niechaj piękne będzie, czego nie ma, / Albowiem wszystko może jeszcze być / Dla władnych duchem i dłońmi obiema./Wiosną wywodzi gleba czarnoziema,/ O czem nie mogła martwa zima śnić.”
Uśmiechnij się! ( mimo wszystko)
- Żyjesz? Słyszałem, żeś umarł.
– No, i popatrz jaki z ciebie przyjaciel. Słyszałeś żem umarł, a na pogrzeb nie przyjechałeś.
9.09.24
„ Być może dla świata jesteś tylko człowiekiem, ale dla niektórych ludzi jesteś całym światem”- Gabriel Garcia Marquez ( 1927- 2014)
W niedzielę zakończyły się XVII Igrzyska Paraolimpijskie w Paryżu 2024. Polscy paraolimpijczycy spisali się znakomicie zdobywając aż 23 medale, w tym 8 złotych, 6 srebrnych i 9 brązowych. Szkoda tylko, że dziennikarze sportowi tak cichutko przeszli obok tego medalowego sukcesu paraolimpijczyków, skąpiąc zarówno komentarzy jak i wywiadów z medalistami. Premie pieniężne też dużo niższe niż dla medalistów wcześniej zakończonych XXXIII Igrzysk Olimpijskich w Paryżu, co uważam za wielką niesprawiedliwość.
Cisza także wokół aukcji srebrnego medalu olimpijskiego Klaudii Zwolińskiej. Polska kajakarka górska okazała wielkie serce, oddając swój medal na aukcję charytatywną. Gest nieczęsty wśród sportowców, ale na szczęście dla obdarowanych - zdarza się. Na przykład Dawid Tomala, chodziarz, złoty medalista olimpijski z Tokio ( 2021) również zdobył się na ten szlachetny gest, a pieniądze z aukcji przeznaczył na leczenie dwunastoletniego Kacpra z Żor oraz podopiecznych fundacji "Tomali Zwycięzcy". Medal zlicytował wówczas Robert Lewandowski za 280 tysięcy złotych. Co więcej oddał go Dawidowi. Wydaje się, że być może srebrna medalistka Klaudia i złoty medalista Dawid wiedzą coś o czym nie wiedzą inni. Na przykład, że: „ Serce ma swoje racje, których rozum nie zna”- co tłumaczył Blaise Pascal, czy też: „Weseli się serce, gdy daje i sobą dzieli”- co wiedział i doświadczał wiele razy Leopold Staff. Medal kajakarki można licytować do 16 września. Uzyskana kwota będzie przekazana chorym na mukowiscydozę. Klaudia powiedziała, że mimo, iż „ Ten medal jest dla mnie właściwie bezcenny, bo to symbol ciężkiej pracy i szczyt marzeń sportowych” to „ Uznałam, że chcę ten medal przekazać właśnie tym, którzy przez całe swoje życie od narodzin muszą bardzo ciężko pracować na każdy swój oddech” To z myślą o takich ludziach, wybrałam dzisiejsze motto. Bo dla chorych na mukowiscydozę, których nie stać na leczenie to Klaudia, podobnie jak Dawid dla Kacpra i podopiecznych swojej fundacji są z pewnością całym światem.
Sprawdziłam wynik aukcji srebra olimpijskiego na dziś. Jest 13. osób licytujących, a kwota wynosi czterdzieści tysięcy. Kto da więcej?
„ Są ludzie, którzy rozsiewają światło. I są ludzie, którzy wszystko zaciemniają”- twierdził Phil Bosmans. Dawid Tomala, Robert Lewandowski ( zważywszy na wykup medalu i zwrot Tomali) oraz Klaudia i trzynaście ( na dziś) osób licytujących srebrny medal to ci, którzy rozsiewają światło.
Niestety znakiem naszych czasów jest wszechobecność medialna tych, którzy wszystko zaciemniają, w czym duża „zasługa” dziennikarzy.
Znakiem naszych czasów jest też wzbudzanie lęku samymi tytułami, jakie nadają artykułom dziennikarze internetowi. Oczywiście można ich nie czytać i poprzestać na tytułach- co przyznam, że robię z upodobaniem – ale można też przeczytać choć z pewnością humoru nam to nie poprawi. „ Można się nie przejmować, można mieć dobry apetyt, […] ale skąd czerpać dobry humor?” – zastanawiał się swego czasu Kazimierz Krukowski i odpowiadał: „ Z życia. Z tego co się wokół dzieje. Zapewne życie częstokroć niewiele daje chwil wesołych, ale właśnie dlatego tym skrzętniej szukać w każdej sytuacji choćby iskierki humoru” Zgadzam się. Co prawda nie jest to łatwe, przeciwnie to trudna sztuka zarezerwowana wyłącznie dla ludzi z poczuciem humoru. Na przykład, czy jest jakaś dobra strona życia w biedzie? Jest. Wskazał ją Alfons Allais, mówiąc: „Dobrą stroną życia w biedzie jest to, że nie trzeba się bać złodziei.”
A co jest dobrego w bezsenności? Ha, „Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Mniej się wyśpisz, więcej wymyślisz” – twierdził Marian Hemar.
Wojciech Zimiński podaje z kolei przykład, że choć trudno ( a nie mówiłam?) to jednak można znaleźć optymistyczną stronę pesymistycznej sytuacji i podaje taki przykład: „ Restauracja. Klient wzywa kelnera. – Te ostrygi są bardzo małe. – Istotnie. Ma pan rację. – Wygląda na to, że również są nieświeże. – Więc chyba lepiej, że są małe.”
I lepiej też szukać w każdej sytuacji choćby iskierki humoru, niż czytać artykuły wzbudzające bezpodstawny lęk i trwogę, czy też o ludziach, którzy wszystko zaciemniają.
Uśmiechnij się! ( mimo wszystko)
We wrześniu jedni rozpoczynają naukę:
Nauczycielka dała dzieciom zadanie do rozwiązania: - W domku jest 7 krasnoludków, 7 kefirków i 6 ogórków. Moje pytanie brzmi: czego nie dostanie jeden z krasnoludków? Jeden z dzieciaczków po długim namyśle odpowiedział: – Biegunki, proszę pani!
Inni już szkołę ukończyli:
– Dzień dobry, sąsiadko! Słyszałam, że pani syn ukończył szkołę. Czym teraz się zajmuje? Pracuje? – Jest dyspozytorem telewizji. – A na czym to polega? – Siedzi przed telewizorem z pilotem i co chwila zmienia programy.
20.08.24
„ Istnieje ten piękny świat, kąpię się w nim i to mnie odświeża.”- Katherine Mansfield (1888 – 1923)
Jeszcze tylko najbliższy weekend w pełni sierpniowy. Następny już tylko w połowie ponieważ sierpień dzieli go ze swoim najbliższym sąsiadem z kalendarza. Tymczasem patrzę codziennie w kalendarz – inaczej się nie da skoro powiesiłam go na ścianie w takim miejscu – i nadziwić się nie mogę jak ten czas szaleńczo pędzi. Choć niekiedy to znowu rozpaczliwie się wlecze. Każdy z pewnością ma w tej materii własne doświadczenia.
A propos czasu to może – jak radził William Hazlitt „ zwracać uwagę na czas tylko wtedy, gdy przynosi nam coś dobrego, śledzić tylko uśmiechy, a nie dostrzegać kosych spojrzeń losu, życie nasze układać z jasnych i miłych chwil, zwracać się zawsze ku słonecznej stronie spraw i pozwolić, by reszta wyśliznęła się z naszej wyobraźni, niespostrzeżona i zapomniana” Innymi słowy odmierzać czas tak jak zegary słoneczne tj. tylko w godzinach słonecznych. Trudna to sztuka, wiem, ale co nam szkodzi spróbować.
Z kolei Agnieszka Osiecka proponuje jednak rozprawić się z tymi „ kosymi spojrzeniami losu”. W jaki sposób? Otóż: „ Zamiast łączyć jedno z drugim - / noc niedobrą i zły dzień - / lepiej tańczyć boogie -woogie, czarne myśli wyciąć w pień. / …/ Zamiast opętaną głową / bez ustanku bić o mur, / lepiej płynąć z bossa novą, / na południe, hen, do chmur.” Też warto spróbować. Zwłaszcza jak ktoś lubi tańczyć.
Nawiązując do dzisiejszego motta i słów nowozelandzkiej pisarki, to świat jest istotnie piękny. Z wyjątkiem tego, który kreują media: „Są dni, że aż nie chce się wyjść spod pierzyny, /By spotkać się z aurą i resztą. /Nastawiasz radyjko, lecz słuchać się nie da, / Bo w mediach jak zwykle złowieszczą.” – napisała Magdalena Czapińska. Poetka i autorka tekstów piosenek dalej podpowiada co robić w tej sytuacji. Otóż radzi tak: „ Pogodę trzeba mieć w sobie / Prywatną pogodę wewnętrzną, /I włączać ją sobie jak światło, / Gdy chmury i bzdury się piętrzą./ Uśmiechnij się gdzieś tam, w środku, / I wymuś na sobie optymizm, /A zaraz poczujesz jak moc złudną traci / Meteo-determinizm./…/ I to dopiero sztuka.
Jeśli ktoś zadaje sobie pytanie czy świat mógłby być lepszy, to Jan Sztaudynger odpowiedział na nie tak: „ Świat może i byłby lepszy, / Ale zawsze któś cóś przepieprzy. / Świat może byłby wedle mojej woli, / Lecz zawsze któś cóś przesoli, / Świat może byłby taki, jak się godzi, /Lecz zawsze któś cóś przesłodzi”. Mimo, że we wrześniu minie 54 lata od śmierci Mistrza fraszki, to jakże znajomo brzmią jego słowa. Co więcej - moim zdaniem - tych fraszkowych „któsiów” to dziś na przysłowiowe pęczki można by liczyć.
No to jeszcze wspomnę o Marku Grechucie i jego piosence „ Świecie nasz”, w której śpiewał min. tak: „ Świecie nasz - daj nam, /Daj nam wreszcie zgodę,/ Spokój daj - zgubę weź,/ Zabierz ją, odprowadź. / Świecie nasz /-Daj nam radość, której tak szukamy!” i dalej: „ Świecie nasz - Daj otworzyć wszystkie ciężkie bramy!/ Daj pokonać każdy lęk! /Daj nam radość blasku i odmiany! /Daj nam cień wysokich traw!/ Daj zagubić się wśród drzew poszumu!/ Daj nam siłę krzyku, śpiewu, tłumu!/Daj nam wiele jasnych dni!” a i to nie wszystkie daj. Hm…Myślę sobie czy nie za dużo tego jednostronnego daj, daj, daj? I przychodzi mi do głowy jeszcze jedno pytanie: Co człowiek daje światu? Ech….
Chcę zakończyć weselej więc pora na dowcipkowanie. Lato trwa, sezon urlopowy również, choć niektórzy już po. Ale wciąż są nowi ochotnicy do zwiedzania pięknego świata. – Pan jedziesz do Afryki? Tam potrafi być 50 stopni w cieniu.
– A kto powiedział, że ja muszę siedzieć w cieniu?
I jeszcze:
– Mamo, kup mi lody! – Nie, Wojtusiu.– Mamo, mamo, kup mi lody! – Powiedziałam już, że nie! – Kup mi lody, bo inaczej przez cały spacer będę do ciebie mówił „babciu”.
A propos babci:
Babcia ogląda wakacyjne zdjęcia wnuczki znad morza:
– Ech, gdybym ja w młodości mogła nosić taki strój kąpielowy, to miałabyś takiego dziadka, że ho, ho…
18.07.24
„ Słońce to największy skarb naszej planety.”- Wisława Szymborska ( 1923 – 2012)
Wygląda na to, że tegoroczny lipiec będzie jeszcze cieplejszy niż ubiegłoroczny. Czy jest to powód do radości? Niekoniecznie. Ekstremalne upały jak wiadomo wykańczają nasz organizm, co nie jest bynajmniej wesołe. Nie mniej cieszą się na przykład urlopowicze. A producenci lodów to chyba cieszą się jeszcze bardziej. O tak, zimne lody dla ochłody, to jest myśl. Można na lody zaprowadzić się samemu albo pozwolić by zrobił to ktoś. Wanda Chotomska wiedziała kto na lody może zaprowadzić dzieci: „ Dobrze z tatą iść,/ dobrze z tatą iść./ Teraz pewnie dla ochłody/ zaprowadzi nas na lody,/ zimne lody dla ochłody./ Zaprowadzi nas na lody - to jest myśl!” A ja myślę, że dobrze też z mamą, babcią i dziadkiem iść, oni też zaprowadzą dzieci na lody dla ochłody. Nie mówiąc o odwróceniu ról, kiedy to starszych rodziców i dziadków zaprowadzą dorosłe dzieci bądź wnuki na lody dla ochłody – to jest myśl!
Z kolei Jonasz Kofta mawiał: „ Małe jasne to jest piwo, Duże jasne to jest słońce.” Zgadza się, z tym że na upał nawet małe jasne piwo jest niewskazane.
Co innego kawa. Oczywiście nie chodzi o to, że: „ Kawa/Się nadawa/Lecz gorzała/ Szybciej działa.”- jak tłumaczył Stanisław Barańczak, Ogdana Nasha.
Co to to nie! Chodzi o kawę mrożoną , najlepszy ponoć napój na upały. Pod warunkiem, że ktoś lubi kawę.
A jak ktoś nie lubi, to może sobie zaaplikować herbatę. Oczywiście nie w tym rzecz, że „ Herbata/ Też zbrata/ Ale martini/ Szybciej to czyni.” – jak tłumaczył dalej Barańczak amerykańskiego poetę. Chodzi mi wyłącznie o gorącą herbatę z cytryną bądź miętą, która skutecznie ochłodzi ciało nawet podczas największych upałów.
No i soki. Z tym, że jeśli nawet „ Sok z pomarańczy/ Jest tańszy/ Lecz dolać wódki/ Są skutki.” to absolutnie nie w upał! Podkreślam jeszcze raz. Broń Boże żadnych napojów alkoholowych!
Co innego sok pomidorowy. To jest to! W przeciwieństwie do Coli czy też Pepsi. W upał to już nie jest to.
Dobrze też jeść owoce. Tu wracam do pomarańczy, o smaku i zapachu której śpiewał zmarły 8 lipca wspaniały Tadeusz Woźniak. I to jak radośnie śpiewał. Tekst napisał Bogdan Chorążuk, a muzykę do „ Smaku i zapachu pomarańczy” skomponował zmarły Artysta: „ Kto to pędzi tak przez miasto, / Komu w tych ulicach ciasno./ Biegnę gryząc pomarańczę, / Ziemia pod nogami tańczy./…/ Naokoło kipi życie / I ja mam się znakomicie./ Wszyscy niosą oczy jasne,/ Trotuary wprost za ciasne. /…/ Lubię kiedy jest sobota, / Gdy po wszystkich już kłopotach. / Lubię śpiewać, lubię tańczyć, / Lubię zapach pomarańczy.”
Wracając do upałów to niewątpliwie powodują, że częściej niż zwykle pogotowie wzywane jest do omdleń, zasłabnięć, udarów. A propos. „ Mąż podczas upałów: – Dzwoń po pogotowie, strasznie mi słabo! Żona: – Ja mam rozładowany telefon, mów szybko, jaki jest PIN do twojej komórki? Mąż: – Właściwie to już mi lepiej.”
Trawestując jedną z tysiąca nieuczesanych myśli Stanisława Jerzego Leca, która w oryginale brzmi: „ Przetrwać, przetrwać to życie, potem damy już sobie radę”, powiem tak: Przetrwać, przetrwać te upały, te ekstremalne temperatury, gwałtowne burze i wichury, grady i inne opady, potem damy już sobie radę.
Chociaż kto wie, jakie będzie lato za rok?
Uśmiechnij się! ( mimo wszystko)
Spotyka się dwóch emerytów:
– Gdzie w tym roku spędzasz wakacje?
– Na RODOS
– ???
– Rodzinne Ogródki Działkowe Otoczone Siatką
Przed wyjazdem na urlop lekarz mówi do swoich pacjentów:
– Do widzenia, panie Kowalski, do widzenia, panie Nowak. A pana, panie Wiśniewski, żegnam.
6.07.24
„ Lato, lato, lato czeka / Razem z latem czeka rzeka / Razem z rzeką czeka las / A tam ciągle nie ma nas.” – Ludwik Jerzy Kern
Lato kojarzone jest przede wszystkim z wakacyjnymi wyjazdami. „ Podróżujemy szybciej, częściej, dalej,/ Choć zamiast wspomnień przywozimy slajdy. / Tu ja z jakimś facetem. / Tam chyba mój eks. / Tu wszyscy na golasa,/ więc gdzieś pewnie na plaży.” – napisała w jednym z wierszy Wisława Szymborska.
Czyżby właśnie o tej plaży śpiewał niezapomniany Zbigniew Wodecki: „ Jak co roku w Chałupach / gdy zaczyna się upał / słychać wielki szum / można spotkać golasa / jak na plaży w Mombassa / golców cały tłum”. A wraz z nim śpiewali wszyscy tekstylni.
Na plaży już od rana dzieje się: „ Rano jestem na plaży, / towarzystwo mam prima, / każdy dzielnie się smaży – / i rozmowa się trzyma”- opowiada Agnieszka Osiecka i dodaje: „ Przyjechałam taka smutna – / Sam rozumiesz, co i jak. / Lecz z pamięci mojej płótna, / Lato zmyło smutku szlak.
Z kolei wieczorem najlepsze są spacery dziką plażą, o czym pięknie śpiewa Stan Borys: „ Plaża, dzika plaża, morze dookoła.../ Z wysokiego brzegu wieczór mewy woła.../ Twarz przy twarzy, dłonie w dłoniach.../ Przytuleni, zamyśleni, zakochani / idą brzegiem ku jesieni.” Nic dodać nic ująć, chyba tylko jak to: „ Niewiele do szczęścia potrzeba : trochę piasku, morza, nieba…”- że użyję słów Jana Sztaudyngera.
No to teraz pora na góry. I na Góry Literatury, bo właśnie trwa największy Festiwal Literatury, którego organizatorem jest Fundacja Olgi Tokarczuk. I te prawdziwe. Miłośnikiem górskich wędrówek nie tylko podczas lata był Mieczysław Karłowicz:
„ Oj, Góry nasze, góry! Leżąc tutaj na wonnej łączce, w cudowny dzień lipcowy, doznałem wrażenia tak obcego mieszkańcom równin ; nieograniczonej wolności”, i jeszcze: „ Tutaj wobec otaczających mnie gór, czułem się tak małym, takim pyłkiem, że opanowała mnie żądza dążenia do rzeczy wielkich i szlachetnych”
Gdzie jeszcze człowiek może naładować swoje wyczerpane akumulatory:
„ Błogosławione niech będą morza, góry wysokie i wielkie pustynie, albowiem one są źródłem siły”- podpowiadał Mariusz Zaruski.
Są też jeziora i zatopione w nich: „ Augustowskie noce / Nad brzegami drzemiące, / Noce parne, gorące, / Osłonięte przez mgłę. /Augustowskie noce / Zatopione w jeziorach, / Niepoznane do wczoraj - / Odnalazły dziś mnie.”- śpiewała z kolei wspaniała Maria Koterbska.
Natomiast dla wszystkich miłośników sportu tegoroczne lato jest wyjątkowe. Trwa piłkarskie EURO, a pod koniec lipca początek Igrzysk XXXIII Olimpiady w Paryżu.
Udział Polaków na EURO i tym razem był ograniczony do fazy grupowej. Jeden z komentatorów podsumował to tak: „Styl nie jest ważny, ważne są wyniki. Tych nie mamy. Ale za to mamy styl. I to jest najważniejsze”.
Wyszło na to, że pan komentator słyszał, że dzwonią, ale nie wie, w którym kościele.
Przypomnę zatem, że w 1894 roku w Atenach „dzwonił” sam baron de Coubertin, kiedy przedstawiał w towarzystwie literackim Parnas swoją wizję Olimpiady. Powiedział wówczas, że: „ W Igrzyskach Olimpijskich najważniejszy jest udział, nie zwycięstwo, ponieważ w życiu to nie wygrywanie jest najważniejsze, tylko walka”. Ale kto dziś pamięta o tej idei?
Uśmiechnij się! (mimo wszystko)
- Czy może mnie pan przeprowadzić przez ulicę? – zwróciła się babcia do młodego człowieka
- Chętnie – odpowiedział młody człowiek
- To czemu nie idziemy? -zapytała po chwili babcia
- Bo jest czerwone światło
- Ale na zielonym ja i sama przejdę!
9.06.24
„ Porada jak pocałunek nic nie kosztuje, a przyjemnie jej udzielać” - George Bernard Shaw (1856-1950)
Dziś będzie o dobrych radach, które mają nawet swoje święto w kalendarzu. Tak, 13. czerwca jest Świętem Dobrych Rad. Wydaje się, że chętniej rad udzielamy niż je przyjmujemy. Dlaczego? Jedną z odpowiedzi jest moim zdaniem dzisiejsze motto. Chociaż z tym pocałunkiem to na dwoje babka wróżyła. A co jak nas pocałuje …złodziej? Artur Maria Swinarski radzi wówczas: „ Przed złodziejem nie uchowasz / nawet własnej gęby. / Gdy cię złodziej pocałował, / przelicz wszystkie zęby”
Natomiast nawet najlepsze rady nie pomagają tenisistkom mierzącym się z Igą Świątek, która po raz czwarty wygrała Rolanda – Garrosa. Każda z sześciu, które - z wyjątkiem Osaki - łatwo i szybko pokonywała w dwóch setach nasza tenisistka, z pewnością usłyszała wiele dobrych rad od swojego sztabu szkoleniowego. Być może któraś z pokonanych usłyszała nawet radę Novalisa: „ Kiedy zobaczysz olbrzyma, sprawdź najpierw, jak wysoko stoi słońce i przekonaj się, czy to czasem nie jest tylko cień”. Owszem ta rada działa w wielu przypadkach, ale nie na korcie, kiedy gra Iga. Dlaczego? Bo Iga Świątek, światowa „ jedynka” to rzeczywisty olbrzym tenisa kobiecego, a wszystkie pozostałe tenisistki są jak na razie przy jej grze cieniem.
Wkrótce koniec roku i wakacje oraz urlopy. Czy będą wymarzone? Pewnie dla jednych tak, dla drugich bynajmniej. A propos marzeń to podpowiadam za Mieczysławem Rolnickim: „ Nie wystarczy życzyć: „ Oby spełniły się twoje marzenia”, ale koniecznie dodaj: „ i abyś po ich spełnieniu był zadowolony”
„ Dwie babcie rozmawiają. Jedna mówi: - Wczoraj w telewizji widziałam Brigitte Bardot. Pamiętasz, jak my chciały wyglądać tak jak ona? Nasze marzenia się spełniły!” Czy spełnienie marzenia przyniosło też zadowolenie obu fikcyjnym babciom, tego niestety nigdy się nie dowiemy. Z wyjątkiem prawdziwych babć, które o tym samym marzyły.
Przed latem z pewnością zwiększa się zainteresowanie sposobami na schudnięcie. Wiadomo z jakiego powodu. U dietetyka: „ – Co mam zrobić, żeby do lata mieć płaski brzuch? – Proszę namalować sobie pępek na plecach.”
„ Najlepszym środkiem na schudnięcie jest 2 kilo zwykłego grochu. Wysypuje się go codziennie przez okno, a potem zbiega na ulicę i zbiera.” – radził Lucjan Kydryński. Rada owszem skuteczna pod warunkiem, że mieszkamy co najmniej na czwartym piętrze i wyżej, ale bez windy.
Na lato nie tylko cieszą się ludzie, ale i …muchy. Walka z nimi jest trudna bo otwarte okna i drzwi latem to dla nich zaproszenie do środka. A co jeśli wlecą do nosa? „ Posiadającym muchy w nosie dam radę: zakładajcie tam maleńkie muchołapki.”- radził Mieczysław Michał Szargan, który też doradzał na okoliczność nie tylko spotkań wakacyjnych: „ Dobra rada – nie głaszcz gada.”
Niezależnie od pory roku rodzice lubią dawać rady dzieciom. Na przykład: „ Synu, jeśli naprawdę chcesz czegoś w tym życiu, musisz na to zapracować. Teraz cicho! Zaraz ogłoszą numery loterii.” - rada autorstwa amerykańskiego pisarza i twórcy filmów animowanych Matta Groeninga.
Dobrze być otwartym na rady innych. Na przykład rodzice dla własnego dobra powinni otworzyć się na radę amerykańskiej aktorki Phyllis Diller: „ Zawsze bądź miły dla swoich dzieci, ponieważ to one wybiorą twój dom spokojnej starości.” Choć co do otwartości to Groucho Marx radził: „ Bądźcie otwarci, ale nie na tyle, żeby wasze mózgi wypadły.”
Wisława Szymborska też dawała dobre rady. Na przykład: „ Oszczędzając wstydu damie / lepiej cicho siedź, ty chamie.” Rada tym cenniejsza, że niestety przewaga tych drugich nad tymi pierwszymi rośnie w zastraszającym tempie. Taki to znak naszych czasów.
A jak bardzo rady lekarzy bierzemy sobie do serca? „ Lekarz powiedział mi, żebym uważał na to, co piję. Teraz piję przed lustrem.”- zwierzył się amerykański komik Rodney Dangerfield
I ostania już dziś rada na każdy czas i dla każdego:
„ Zawsze warto / Rzec durniowi, że jest durniem. / Nawet gdy / Asekuruje się odgórnie. / Zawsze warto / Czasem wiedzieć, co się myśli, / I powiedzieć / To, nim wszyscy z sali wyszli./…/ Zawsze warto, / Żeby kiedyś nie mieć kaca, / Zrobić coś / Co się być może / nie opłaca!” – radził Jonasz Kofta
Uśmiechnij się ! ( mimo wszystko)
Co jeszcze radzą nam lekarze?
Powiedziałem lekarzowi, że złamałem nogę w dwóch miejscach. Powiedział mi, żebym przestał chodzić do tych miejsc." - Henny Youngman
- Panie doktorze, ja w nocy tak chrapię, że mnie własne chrapanie budzi. Co robić?
- Śpij pan w innym pokoju.
24.05.24
„ Ona jedna dostrzegała / w durnym świecie tym jakiś ład!/ własną piersią dokarmiała,/ oczy mlekiem zalewała...” – Wojciech Młynarski ( 1941 – 2017)
Dzisiejszy wpis dedykuję wszystkim Mamom. Tekst Młynarskiego „ Nie ma jak u mamy” i zaśpiewany przez Autora uważam za jedną z piękniejszych piosenek o Mamie. Chciałabym napisać dowcipny tekst o Tej, która „ wychowała jak umiała”. Ewa Jędrzejko napisała w „ Kobieta w przysłowiach aforyzmach i anegdotach polskich”, że: „ matka należy do sfery sacrum, ma wyłącznie pozytywne konotacje”. Zgoda, ale matka ma też poczucie humoru. Przynajmniej dla swojego dobra powinna je mieć. Dlatego spośród na ogół niewielu dowcipów, jakie o matkach są, wybrałam kilka, licząc na … poczucie humoru u czytających ten wpis Mam.
Rozpocznę jednak od wspomnienia poetki Anny Świrszczyńskiej: „ Moja matka zmarła wiele lat temu, ale jej wspomnienie powraca do mnie w snach. Jeden z nich dał początek mojemu wierszowi SEN: „ Dziś w nocy tuliłam do siebie moją zmarłą matkę. / Tańczyłyśmy na lekkiej trawie / Lekkie słońce jej tkliwości / Roztapiało moje ciało jak mgłę/ Dwa nasze ciała / Dwie mgły / Przenikały się błogo / Jak przed narodzeniem.”
Nikt tak nie doradzi córce jak Mama: „ – Mamo, ja nie chcę wyjść za Mariana. On jest taki stary i żylasty! – Nie marudź, gotować go będziesz, czy co?”
Mamy chętnie też dzielą się z córkami swą wiedzą: „ – Mamusiu, a co się dzieje z tym miodem z miodowego miesiąca? – Wsiąka w męża i tak powstaje… stary piernik”
Mamy odpowiedzą na każde pytanie, zwłaszcza z życia …bocianów: „ – Mamo, a co bocian robił potem, jak już dziecko ci przyniósł? – Trzy dni pił z kolegami, a potem dwa dni chrapał.”
Wiedza Mam sięga czasami aż do …niebios bram: „„ Mamo, gdzie jest teraz babcia? – Babcia jest w niebie – mówi smutno mama – spadła z dziesiątego piętra. – Aż tak wysoko się odbiła?!
Julia Hartwig w swoich „Błyskach” cytuje pewną prośbę dziecka, którą kiedyś usłyszała i która wydała się Poetce najpiękniejszą prośbą świata. Jak brzmiała? „ „ Mamo, kup mi bułeczkę”
Piękną historię poznałam też dzięki Romie Ligockiej, która w książce„ Radość życia” opisała ją tak: „ Mały chłopczyk o imieniu Tobiasz nie lubił chodzić do przedszkola – nie lubił i często tam płakał. Któregoś dnia matka przyszła, aby go odebrać. „ Tobiasz znowu prawie cały dzień płakał” – opowiada zmartwiona opiekunka. Wracali potem do domu. – Słyszałam, synku, że płakałeś dziś w przedszkolu – powiedziała matka, ujmując małą rączkę chłopca. Mały aż przystanął z wrażenia i nie wypuszczając matczynej ręki, spojrzał na nią okrągłymi, zdziwionymi oczami. – Słyszałaś???” Roma Ligocka przyznaje, że historia ta odkąd ją usłyszała, wciąż absorbuje jej myśli jak i wciąż ją wzrusza. Mnie także. Pisarka skomentowała ją tak: „ Jakże silna, niezłomna i pewna może być wiara dziecka we wszechobecność matki, w to, że zawsze jest, zawsze będzie, zawsze usłyszy, że jest w centrum jego świata, całego uniwersum”. Zgadza się. Dopiero potem, kiedy dzieci wkraczają w wiek nastoletni, kiedy stają się pełnoletnie, słabnie wyraźnie zapotrzebowanie na wszechobecność matki. Ale nie na zawsze, o czym w wierszu Ludwika Jerzego Kerna „ Na Dzień Matki” :
„Chociaż życie bynajmniej /Nie płynie mi gładko, / Mam szczęście przynajmniej, / Że nie jestem – matką. / Bo gdybym był tą matką, to ma nieszczęśliwa/ Głowa z pewnością cała byłaby już siwa./…/ Ja matkom nie zazdroszczam – jak dawniej mawiano / Im to właśnie najraniej zaczyna się rano, / Im to pod oczy kładzie się ten szary cień, / Tudzież najpóźniej w nocy kończy się ich dzień. / W nocy często je trapi sen jakiś bolesny, / A potem znów jest ranek / Najwcześniejszy z wczesnych. / Jeśli uda się czasem ten przypadek rzadki, / Że matka zdrowo przetrwa całe stadium matki, / Że z dzieci zrobi ludzi, / Wypchnie w świat, / Odchowa – / To wtedy się przeważnie zaczyna od nowa. / Młodzi żenią się, / Robią to, co robią młodzi… / I dzięki temu matka w stadium babki wchodzi.”
Co do mnie, to także życie bynajmniej nie płynie mi gładko, więc tym bardziej cieszę się, że mam szczęście być matką i babką. Rzecz jasna z głową całą siwą, ale szczęśliwą. Choć przyznam, że zdanie, które przeczytałam w „ Finalistce” Anny Janko: „ Pieniądze na koncie się skończą za parę dni i co wtedy? Mamie się nie polepszy, syn już nie będzie lepszy, u córki za górką górki…” zabrzmiało dość znajomo…
Z BYCIA MAMĄ A NIE TYLKO Z OKAZJI DNIA MATKI ŻYCZĘ WSZYSTKIM MAMOM WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO!!!!
Uśmiechnij się! ( mimo wszystko)
– Mamusiu, masz pierwszy siwy włos. – No widzisz, rodzice siwieją, bo ich dzieci są niegrzeczne. – Teraz już wiem, czemu babcia jest taka siwa.”
8.05.24
„ Jak tam było, tak tam było, zawsze jakoś było. Jeszcze nigdy tak nie było, żeby jakoś nie było” - Jaroslav Hašek (1883 – 1923)
Dziś będzie o pytaniach i odpowiedziach. Pytaniach często zadawanych by nie powiedzieć rutynowych, ale nie tylko. Będzie też o trudnych, które warto sobie zadawać samemu i na nie odpowiedzieć. Rzecz jasna bez podpowiedzi ze strony sztucznej inteligencji, która tylko na to czyha. Natomiast co do odpowiedzi na rutynowe pytania jak najbardziej można moim zdaniem korzystać z podpowiedzi. Jeśli będą uniwersalne, neutralne i dowcipne czyli takie, które i ja wyszukałam, to czemu nie? Zacznę jednak od pytań trudnych, które wymagają odwagi, by je sobie zarówno zadać jak i udzielić odpowiedzi.
Janusz Korczak przedstawia zestaw takich właśnie pytań: „Żyłeś? Ile przeorałeś? Ile wypiekłeś chlebów dla ludzi? Ile zasiałeś? Zasadziłeś drzew? Ile ułożyłeś cegieł pod budowę, zanim odejdziesz?[…] Komu i ile ciepła? Jaka była twoja służba? Jakie nagłówki rozdziałów twej drogi?”
Ludwik Pasteur też zachęcał do stawiania sobie pytań: „ Pytajcie się przede wszystkim każdy samego siebie: co uczyniłem dla mojej wiedzy? Co dla Ojczyzny? Co dla całej ludzkości?” Co ciekawe Janusz Korczak jest autorem powieści biograficznej „ Uparty chłopiec” o życiu…Ludwika Pasteura. Być może stąd ich pytania mają tyle wspólnego. Ale jaki procent ludzkości zadaje sobie dziś te pytania?
Martin Luther King powiedział kiedyś tak: „ Najbardziej niezmiennym i ważnym pytaniem życia jest: Co robisz dla innych?” A dużo jest do zrobienia. Dla wszystkich, bo jak przekonywał założyciel Czerwonego Krzyża Henry Dunant: „ Wszyscy mogą w ten czy inny sposób, każdy w swej dziedzinie i w miarę swych sił przyczyniać się w jakimś stopniu do szlachetnego dzieła.” Być może i sztuczna inteligencja będzie przyczyniać się w coraz większym stopniu do szlachetnego dzieła. Póki co, trwa wyścig SI z człowiekiem w różnych dyscyplinach. Dla jednych jest pasjonujący, dla drugich (w tym dla mnie) - przerażający. Choć w jednej z pewnością nie wygra nigdy tj. z głupotą człowieka.
Jest takie powiedzenie: Kto pyta nie błądzi? Patrząc na to co wokół nas się dzieje, czy to w życiu publicznym, czy prywatnym, nie wydaje mi się, żeby było dziś dużo pytających. Zgadzam się z Ryszardem Kapuścińskim, który w swoich Lapidariach napisał: „ Mało pytających. Dużo wszystkowiedzących. Jeżeli już ktoś pyta, warto poświęcić mu uwagę, bo to człowiek poszukujący, zastanawiający się, starający się coś zrozumieć, a jakże to rzadki teraz przypadek.” I jakże trafna obserwacja autora aktualna do dziś: „ Zwraca uwagę, ze jeżeli dziś się w towarzystwie o czymś mówi, prawie nie zdarza się, aby ktoś powiedział – nie wiem, nie mam pojęcia, przeciwnie – wszyscy zabierają głos, mówią ex cathedra, twierdzą, upierają się przy swoim, monologują.”
Czas na pytania standardowe, które często otrzymujemy od innych i sami też lubimy zadawać. Na przykład „No i jak było?”. Odpowiedzią może być jak najbardziej dzisiejsze motto czyli cytat z „Przygód dobrego wojaka Szwejka”. Okazji do zadawania tegoż co niemiara. Wystarczy choćby wspomnieć miniony długi weekend czy rozpoczęte właśnie matury, o czekających na to pytanie wakacjach i urlopach nawet nie wspominam.
Drugie pytanie to „ Co słychać?”. Wacław Falczak, głowa rodu wymyślonego przez poetę i satyryka Ludwika Jerzego Kerna na potrzeby „ Przekroju” pod redakcją Mariana Eile, odpowiadał na nie tak: „ Panie, byłoby o wiele lepiej, gdyby nie było słychać tego, co słychać”. Uważam, że odpowiedź ta jest bezkonkurencyjna na nieco inne pytanie, które jest najczęściej cytowaną kwestią z ” Wesela” Wyspiańskiego: „ Cóż tam, panie, w polityce?”.
I kolejne pytanie: ”Jak się czujesz?”. Odpowiedź księdza Jana Twarowskiego brzmiała „Czuję się lepiej niż jutro”. Natomiast Julian Barnes, angielski pisarz kiedy zadał swemu ojcu pytanie „ Jak się masz?” - usłyszał w odpowiedzi: „– Silnik spisuje się dobrze. Karoseria średnio. Podwozie rdzewieje.”
A co usłyszała mała dziewczynka, która zadała Marii Czubaszek dość zaskakujące dwa pytania? „ Pierwsze: czy byłam kiedyś młoda? Tak, byłam. Niestety, świadków na to nie ma, bo wszyscy już wymarli. Drugie: czy byłam kiedyś ładna? Urodę miałam zawsze nienachalną i z wiekiem jeszcze bardziej się pogłębia.”
„ Jak żyć - spytał mnie w liście ktoś, / kogo ja zamierzałam spytać o to samo. /…/ nie ma pytań pilniejszych od pytań naiwnych.” – tak kończy się wiersz „ Schyłek wieku” Wisławy Szymborskiej. Bardzo go wszystkim polecam.
Uśmiechnij się! (mimo wszystko)
Kiedy wyrwano ks. Józefa Tischnera z zadumy pytaniem, o czym tak myśli,
odpowiadał czasem: – Myślę, co by to było, gdyby w Morskim Oku zamiast wody było piwo.
A na pytanie z rozdziału „Teoria bytu”: Co to jest „nic”? – odpowiadał:
– Pół litra na dwóch.
20.03.24
„ Życie bez książek jest jak stół bez nóg.”- Konstanty Ildefons Gałczyński
Wszyscy, którzy lubią czytać książki już w najbliższy wtorek będą celebrować Światowy Dzień Książki i Praw Autorskich (23.04.). Co do mnie jestem pasjonatką czytania i nie wyobrażam sobie nie tylko życia, ale i jednego dnia bez książki. Dlatego dzisiejszy wpis będzie rzecz jasna o książkach i czytaniu.
Jak najbardziej identyfikuję się ze słowami Kazimierza Wierzyńskiego (Patron 2024 roku): „ Gdy nie mam nowych książek, wysycham jak pustynny obszar”. W jego „Dzienniku poety” wyczytałam cudowną definicję książki:
„ Książka jest najmniejszym przedmiotem, który zmieścić może całe światy. Niezliczone nadzieje, zamiary, porywy, niepewności. Wziąć ją do ręki – znaczy dotknąć zmaterializowanych snów i marzeń”. Niedawno miałam szczęście wziąć do ręki takie książki, którymi są moim zdaniem „ Dzieci Jerominów” (1 i 2 tom) oraz „ Proste życie” Ernesta Wiecherta znakomitego pisarza niemieckiego, urodzonego na Mazurach, gdzie też toczy się akcja wymienionych książek. Bardzo polecam.
Ale są i takie, o których Luis Bunuel w swojej autobiografii „ Ostatnie tchnienie” napisał: „ Od paru lat nie ma dla mnie nic bardziej odrażającego, jak zalew ordynarnych wyrazów używanych bez żadnego związku w książkach i wywiadach udzielanych przez pisarzy. Ta rzekoma liberalizacja jest żałosną karykaturą wolności.” Przyznam, że wulgaryzmy w książce skutecznie powstrzymują moją rękę przed taką lekturą. Ale jest kilka wyjątków. Na przykład taki. Znając wcześniejszą twórczość znakomitej pisarki polskiej sięgnęłam po jej najnowsze dzieło w „ciemno”. A tu taka niemiła niespodzianka. W książce Zyty Rudzkiej „ Ten się śmieje, kto ma zęby” ( nagroda Nike) wulgaryzmy wyrastają niczym grzyby po deszczu. Dla mnie to grzyby trujące. Za to w pozostałym tekście same borowiki szlachetne.
Edward Stachura, w swoich „ Dziennikach. Zeszytach podróżnych 2.” napisał: „ Książki się teraz na świecie wydaje, jak w sklepie resztę z drobnego banknotu. Większość z nich można sobie śmiało darować.” Jak najbardziej aktualne.
A jakich książek nie należy sobie darować? Gdyby odpowiedź miała dać znakomita Ewa Lipska z pewnością byłby to „ Człowiek zbuntowany” Alberta Camusa, do której poetka wróciła po latach jako „ najmądrzejszej książki świata, bardzo smutnej niestety, po przeczytaniu której z ludzi powinno się robić pasztety ( to dla rymu do niestety). Człowiek to ohydne zwierzę, trzeba topić go w likierze, demaskować na papierze, w komputerze i eterze.”- napisała w liście do Stanisława Lema. Mocne słowa o człowieku niestety znajdują uzasadnienie w światowym kryzysie na różnych płaszczyznach życia.
Zgadzam się z dowcipną wypowiedzią o książkach Alojzego Żółkowskiego, wyczytaną w jego piśmie satyrycznym Momus : „ Peruki i książki to wszystko jedno: książka nagradza łysinę duszy, a ta ciała.”
A co wyczytał Tadeusz Konwicki? „Wyczytałem gdzieś taką anegdotę z początku naszego wieku. W pewnym towarzystwie rozprawiano o zgubnych nałogach. Na to stary szlagon, przybyły ze wsi, wtrąca swoje trzy grosze: – A mój brat, panie dziejku, nie pił, nie palił, nie romansował i umarł. – A ile miał lat – ktoś pyta. – Dwa.”- co z kolei ja wyczytałam w książce „ Pamflet na siebie”.
„ Niezły pomysł, by dziecko napisało książkę dla dorosłych, bo teraz wszyscy piszą dla dzieci”- miał powiedzieć Georg Lichtenberg, żyjący w XVIII wieku niemiecki aforysta. Pomysł aktualny i dziś, co więcej gwarantuje zabawną lekturę. „ Piotrek zgubił dziadka oko, a Jasiek chce dożyć spokojnej starości” to książka autorstwa Lucyny Legut, która może posłużyć za inspirację dla wszystkich małolatów chcących zrealizować ten pomysł. Czytałam i bardzo się uśmiałam.
Zaskakujący wyobraźnią pomysł co do objętości książek dla osób będących – jak mawiała Maria Czubaszek- w rozwojowym okresie późnej dojrzałości, miał Jerzy Pilch, który sam gromadził „ zapasy grubych, a nawet bardzo grubych książek. Sposób może nie na wieczność, ale na prolongatę ostatniego oddechu. Grube książki są twoimi Szeherezadami, olimpiadami, mundialami, twoimi podróżami, twoją wodą życia.” Dlaczego grube książki? Bo choć „ masy rozmaitych rzeczy już nie dasz rady zrobić, ale nadzieję na przeczytanie grubej książki możesz mieć zawsze […] i zawsze możesz mieć złudzenie, że przed końcem – dobrniesz do końca” Amen.
Uśmiechnij się! ( mimo wszystko)
Coś z „ Notesu Krystyny Gucewicz”:
„ Pisarz pyta kolegę literata:
- Co teraz piszesz?
- Gówno.
- To wiem, ale pod jakim tytułem?”
8.04.24
„ Możesz sobie wybierać przyszłość, ale nie możesz wybrać przeszłości.” - Maria Kuncewiczowa (1895 – 1989)
Wczoraj wybieraliśmy do samorządów ludzi, którzy będą mieli wpływ na przyszłość swoich wyborców jako mieszkańców wsi i miast a zarazem gmin, powiatów i województw. Ważny to był wybór i trudny, wziąwszy pod uwagę, że nie sposób znać osobiście kandydatów, a jednak trzeba było kogoś wskazać. W tej niekomfortowej sytuacji decydującym kryterium o wyborze kandydata była przynależność partyjna. Tak było i z moim wyborem na trzech z czterech list wyborczych. Czy Polki i Polacy dokonali dobrego wyboru? Przyszłość pokaże.
A co z innymi wyborami człowieka? Wszak musi on podejmować w ciągu swojego życia niezliczoną ich ilość. Wyborów, które są ważne i nieważne, proste i trudne, podjęte po długim namyśle albo pod wpływem chwili, pod przymusem i dobrowolnie. Czasami wydaje się człowiekowi, że ma za małą głowę na te wszystkie wybory. Jak słusznie zauważyła Agnieszka Osiecka niekiedy też:
„ Od myślenia puchnie głowa, / człowiek męczy się jak krowa / i uszami puszcza dym./ Stale nowe witaminy / wymyślają sukinsyny, / ale o co chodzi w tym?/ Kolor spodni / system rządów, / czas odjazdu,/ tu czy tam - / człowiek musi, / do cholery, / wybrać sam!”
A propos myślenia. Tu dopiero czeka na człowieka zagwozdka. Jak tłumaczył bowiem prof. Kotarbiński „ świat myśli jest olbrzymi i trzeba coś wybrać, czegoś zaniechać, czemuś nadać walor główny”.
Są też wybory o ogromnym ciężarze gatunkowym, jako że sprawy, których dotyczą są z kategorii tych fundamentalnych zarówno dla postawy życiowej jak i sumienia człowieka. Na przykład: „ kto chce żyć w zgodzie z prawdą, nie uniknie konieczności dokonania wyboru między „duchową niezawisłością” a „duchowym lokajstwem”, miedzy prawdą a kłamstwem”- głosił Aleksander Sołżenicyn. Z kolei wybitny węgierski eseista Bela Hamvas podaje drugi przykład:
„ Człowiek może wybrać: wzniesie się ku pełnemu życiu, podda się sile, która wciąga go w światło „ pięknego oblicza”, albo pogrąży się i podda ciemnej sile, która wciąga go w chaos. I człowiek wybiera, chce tego czy nie chce.” I jeszcze Alice Hertz – Sommer, czeska pianistka, która przeżyła obóz koncentracyjny w Terezinie:
„ Każdy dzień to cud. Bez względu na to, jak trudne są okoliczności, mamy swobodę wyboru postawy wobec życia, możemy się nim cieszyć. Zło nie jest niczym nowym. Od nas zależy, jak postąpimy zarówno wobec dobra, jak i zła. Nikt nie może nas z tego zwolnić.”
Podobno człowiek zawsze ma wybór, choć Krystyna Sienkiewicz wyznała: „Żebym miała wybór, to zamieniłabym się w macierzankę, bo jest do urody i do smaku, a z grzybków…chciałabym być podróżniczkiem, twardzioszkiem przydrożnym.” Może to i dobrze, bo nie mielibyśmy wspaniałej aktorki.
Przyznam, że Julia Hartwig zachwyciła mnie mądrą refleksją z jej „Błysków”: „ Czy jesteś leniwa starości? Nie wykonujesz wszystkiego, co trzeba. Jesteś leniwa czy może, wbrew okulistom, widzisz lepiej i wybierasz, co najważniejsze?.”
A propos starości : „ Zawsze bądź miły dla swoich dzieci, ponieważ to one wybiorą twój dom spokojnej starości.”-radzi amerykański komik Phyllis Diller
Julia Hartwig podaje tamże za Janem Starobińskim szwajcarskim filozofem i krytykiem literackim przykład Mozarta, który „ na łożu śmierci prosił, by mu zaśpiewano tchnące życiem arie Papagena. Czy to nie zdumiewające? Kiedy miał do wyboru arie dobrego dzikusa i mędrca Sarastra, wybrał te pierwsze.”
Okazuje się, że jeszcze w trumnie można dokonać wyboru. Czego?
„ Na cmentarz - to wam przysiąc mogę, / kurdebalans, psia jego mać, / wybiorę jak najdłuższą drogę, / spróbuję z trumny dyla dać./ Niech zgorszy się familia luba, / grabarze w strachu łykną ćwierć, / będę wygłupiał się jak sztubak, / gdy wezwie mnie Profesor Śmierć.” – napisał George Brassens (tłum. W. Młynarski)
Uśmiechnij się! ( mimo wszystko)
Gwoli wyjaśnienia: tak zwani przekrojowcy to Marian Elie, redaktor naczelny i twórca „Przekroju” wraz ze współpracującymi z tygodnikiem najlepszymi ówczesnymi pisarzami i poetami:
„ W restauracji Pod Snopkiem przekrojowcy mieli swój ulubiony stolik […] Raz podmienili kartę dań, wpisując tam nazwy według własnego pomysłu. A więc jądra w szodonie, hemoroidy w śmietanie, młode piersi z opalenizną, penis z roszpunką…W pewnym momencie przyszła dystyngowana para. Pan wziął od kelnerki menu i nie zaglądając do środka, podał pani, aby sama wybrała. Przekrojowcy zerkają i widza jak oczy jej się robią coraz większe […] W końcu mówi do męża: - Trudny wybór …Może ty spróbujesz…”
Jerzy Kisielewski [ Piąta woda po Kisielu ]