10.03.25
„ Lepiej, gdy jest gorzej,/ bo lepiej być może./ Gorzej, gdy jest lepiej,/ bo może być gorzej”- Lech Konopiński (1931 – 2023)
Dzisiejsze motto wybrane spośród bogatej twórczości poety, satyryka i fraszkopisarza Lecha Konopińskiego, to swego rodzaju pocieszka. Do zastosowania, kiedy człowiek czuje, że jest gorzej zarówno ze sprawami osobistymi jak globalnymi. A propos tych globalnych.
Albert Einstein stał na stanowisku, że „ Los ludzkości będzie taki na jaki sobie zasłużyła”. Niestety los ten pogarsza się z każdym wypowiedzianym słowem przez 47. prezydenta Stanów Zjednoczonych. Jakie to słowa? Mahatma Gandhi powiedziałby, że bez serca. Przywódca indyjski uważał, że „ Lepiej mieć serce bez słów, niż słowa bez serca”
Z kolei Ernst Wiechert nazwałby słowa 47. prezydenta „ bestią z otchłani”. Autor „ Dzieci Jerominów” nie miał wątpliwości „ Czym jest słowo? Pociechą, łaską, a w następnej chwili bestią z otchłani”.
Mimo to ludzkość wciąż czeka z nadzieją na jedno słowo, które przyniosłoby pokój w trwającej od czterech lat wojnie u naszej wschodniej granicy. Jak tłumaczył Budda „ Lepsze niż tysiąc pustych słów, jest jedno słowo, które przynosi pokój” Kto je wypowie? Jak długo jeszcze świat będzie czekał wierząc, że „ ludzi dobrej woli jest więcej” i „ że ten świat, nie zginie nigdy dzięki nim. Nie! Nie! Nie! Nie!”- jak śpiewał w 1967 roku Czesław Niemen.
„ Burzową chmurą płyną dzieje/ Nadzieja ciągle się telepie/ Jest hasło co optymizm sieje/ Uśmiechnij się! Jutro będzie lepiej”- radził Jonasz Kofta.
Zanim jednak nadejdzie to jutro „ Znajdź dzisiaj czas, aby być szczęśliwym! Nie musisz porzucać pracy, lecz może tylko zająć się czymś innym. Nie musisz wyjeżdżać za granicę, nie potrzebujesz wcale więcej pieniędzy. Bądź szczęśliwy. Tu i teraz!” – to Phil Bosmans. Proste? Nie dla każdego. „ - Nie sądzisz, że szczęście dobrze by ci zrobiło? - Sam nie wiem. A jakie są efekty uboczne?” – czytam w „Fistaszkach” Charlesa M. Schulza.
Wiesław Myśliwski też zwraca uwagę na fakt, że „szczęście jest nieraz bliziutko, może w tej ubogiej izbie, gdzie się całe życie żyje, a ludzie Bóg wie gdzie go szukają”. Narcyza Żmichowska polska poetka dodałaby zapewne od siebie ” Ludzie, ludzie, wy nie wiecie, / Że jest szczęście na tym świecie: / Patrzeć w niebo, gonić okiem / Za gwiazdeczką, za obłokiem,/ Słuchać pieśni, którą śpiewa / Naszej duszy duch przyrody/ W głosie ptasząt, w dźwięku wody, / W szeleszczących listkach drzewa”
Z kolei Horacy podaje jak na tacy swój przepis na szczęście: „ Po co jeździć za szczęściem? Wytęż oczy, uszy. Przy tobie jest – gdy spokój masz w duszy.” Proste? Nie dla każdego. Na przykład Sławomir Mrożek zwierzył się, że: „Nie miałem spokoju, odkąd siebie pamiętam, a kiedy go miałem, byłem niespokojny, że spokój pozbawia mnie spokoju.” I masz babo placek. Nota bene już niedługo będziemy piec ( albo kupować) nie tylko placki ale i baby wielkanocne.
No to jeszcze jeden przepis, by poczuć się lepiej. Tym razem Pan Młody z „Wesela” Stanisława Wyspiańskiego zapewnia, że „(…) od miesiąca chodzę boso,/ od razu się czuję zdrowo,/chadzam boso, z gołą głową;/ pod spód więcej nic nie wdziewam,/ od razu się lepiej miewam.” Proste? Pewnie dla młodych tak. A co dla starych? Przecież nie stękanie jak twierdził Viktor Hugo. Dla starych też chodzenie. „Chodzi dziadek po pokoju, tam i z powrotem, tam i z powrotem. Babcia się tak przypatruje po czym mówi:- Co tak chodzisz? – Seksu mi się chce. – No to chodź.- Przecie chodzę!”
Co do mnie, to podpisuję się pod słowami Simone de Beauvoir, że: „ Dopóki będą na świecie książki, moje szczęście jest zabezpieczone.” A co byłoby szczęściem dla niemieckiego aforysty Lichtenberga? „ Byłoby szczęściem móc uszy i inne zmysły zamykać jak oczy.” Oj, tak, tak…
Zatem „ Nie warto być pesymistą,/ Już lepiej wierzyć w cuda,/ Może kiedyś coś się uda. […] Jeszcze dzień i jeszcze dwa,/ Wszystko na świecie granice ma.”
UŚMIECHNIJ SIĘ!( mimo wszystko)
- Jestem dzisiaj najszczęśliwszym człowiekiem na świecie – zwraca się kolega do kolegi. – Zakochałeś się? – Nie, wyspałem.
21.02.25
„ Nad moim domem/ olbrzymi Orion sztorcem stoi/ jak spiżowe wrota/ ma trzy złote gwoździe/ pośrodku/ a dom leży w śniegu/ niziutki/ wśród bezlistnych drzew.”- napisał w wierszu „Mróz” Jarosław Iwaszkiewicz (1894 – 1980).
Z kolei nad naszym domem od jakiegoś czasu najjaśniejsza na lutowym niebie Wenus stoi. A dom nasz - wcale nie niziutki, póki co też w śniegu leży wśród bezlistnych drzew. Niestety śnieg zaszczycił nas na chwilę, jako że stał się w ostatnich latach unikatowym zjawiskiem niczym „ białe kruki” wśród książek.
Przed nami, bo 28.lutego najbardziej spektakularne astronomiczne widowisko na nocnym niebie w tym roku. Będzie nim Parada Siedmiu Planet. I choć nie zalicza się jej do siedmiu cudów świata to być może będzie okrzyknięta tym ósmym przez wszystkich oglądających ten wyjątkowy spektakl. Zarówno przez profesjonalistów jak i dyletantów astronomii, do których i ja się zaliczam. Rzecz jasna o ile tylko chmury tej nocy okażą swą wspaniałomyślność. A propos cudów. „ Są tylko dwie drogi przejścia przez życie. Jedna to przekonanie, że nic nie jest cudem. Druga to pewność, że cudem jest wszystko.”- powiedział Albert Einstein.
To, że żyjemy dziś w świecie, w którym „ jeden wariat tworzy wielu wariatów, lecz jeden rozsądny człowiek tylko niewielu rozsądnych”- to jakże wciąż aktualne słowa Georga Lichtenberga - niestety ma swoje konsekwencje. Wydaje się, że tylko cuda – bo jeden to za mało na dzisiejszą rzeczywistość – mogą uratować ludzkość przed jutrem, które wielu wariatów chce zamienić w gruz. I to będą cuda, na które ciężko pracują ludzie rozsądni. A że są w mniejszości to miejmy nadzieję, że się wyrobią i zdąża na czas.
Zatem kontynuuję temat o cudach, by choć na chwilę oderwać myśli od złowieszczych newsów, którymi jesteśmy non stop „ częstowani” przez media. Newsy, które skutecznie pozbawiają człowieka przeżywania jednego z najpiękniejszych doświadczeń w życiu, o którym Albert Einstein opowiadał tak „Jednym z najpiękniejszych doświadczeń, jakie może przeżywać człowiek jest oczarowanie tajemnicą. Jest to uczucie, które stoi u kolebki prawdziwej sztuki i prawdziwej nauki. Ten, kto go nie zna i nie potrafi się dziwić, nie potrafi doznawać zachwytu, jest martwy niczym zdmuchnięta świeczka”.
Z kolei ks. Jan Twardowski mówił tak: „ Patrząc na słońce, księżyc, gwiazdy, przeżywamy tajemnicę naszego życia, zagadkę istnienia.” Bo choć „ potrafimy ze szczegółami zrekonstruować historię galaktyk, gwiazd i planet, nagromadziliśmy sporą wiedzę o ewolucji życia. Ale…podstawowe pytanie pozostaje „nietknięte”: Skąd się to wszystko wzięło?”- to słowa laureata jednej z najbardziej prestiżowych nagród na świecie - Nagrody Templetona, przyznawanej za pokonywanie barier między nauką a religią, duchowny katolicki Michał Heller.
Natomiast co do doznawania zachwytów to Maya Angelou, afroamerykańska poetka widziała ich rolę tak „ Życia nie mierzy się ilością oddechów, ale ilością chwil zapierających dech w piersiach.” Oczywiście oddech w piersiach może zatrzymać i chwila grozy, ale nie o nią tu chodzi lecz o zachwyt nad pięknem. Tym bardziej, że „ Każdego dnia, każdej godziny woła do nas piękno, ale my rzadko jesteśmy gotowi usłyszeć to wołanie”- napisał wietnamski mnich buddyjski Thich Nhat Hanh w książce „ Cisza. Siła spokoju w świecie pełnym zgiełku.” Dlaczego? Bo „ większość z nas wciąż pędzi, jakby istniało jakieś lepsze miejsce, do którego należy czym prędzej dotrzeć”, albo żeby „w każdym następnym roku mieć więcej, zeżreć więcej, pędzić szybciej, zarobić więcej, kupić więcej, i czy ja wiem, co jeszcze więcej?”- a to już Sławomir Mrożek. Słowa powyższe nie dotyczą rzecz jasna księdza Jana Twardowskiego, czego dowodem jego wiersze oraz choćby takie dwie wypowiedzi: „ Jak pięknie starzeją się drzewa. Na przykład dąb z biegiem lat ma coraz bardziej kręte i rozłożyste konary, wyrastające sęki. Jest piękny, majestatyczny, groźny i święty w swojej starości” Szkoda tylko, że człowiek ma za nic tą świętość. I druga: „ Można dostrzec w przyrodzie humor. Pasikonik ma oczy na przednich nogach, koliber leci tyłem. Sam fakt, że istnieją hipopotamy i wiewiórki jest zdumiewający…”.
A co z cudami codziennymi, których nie dostrzega większość z nas : „ Smak świeżo wyciśniętego soku pomarańczowego. Figa. Widok kwiatu. Dźwięki muzyki. Plama światła słonecznego na deskach podłogowych. Koty, psy, jaszczurki, delfiny.” – wymienia bohaterka „ Niemożliwego życia” Matta Haiga, i dalej tłumaczy: „ Wyobraź sobie, że pochodzisz z innej planety, na której nie ma żadnych z tych rzeczy. Wyobraź sobie, jak pełne cudów to wszystko by się wydawało. Jak nieobojętni bylibyśmy na wszystko, co mamy przed sobą” I choć to słowa fikcyjnej postaci to poruszony temat już fikcją nie jest.
Uśmiechnij się! ( mimo wszystko)
Gdy przyjdzie dzień ostateczny, będzie jęk i zgrzytanie zębów – mówi ksiądz do wiernych.
- A co będzie ze mną – pyta staruszek – bo ja nie mam zębów?.
- Zęby będą dostarczone – odpowiada ksiądz.
27.01.25
„Wdzięczność cechuje ludzi z dobrego kruszcu.” Ludwik Hirszfeld (1884 – 1954)
Dziś chcę napisać o dawaniu i wdzięczności. Oczywiście za sprawą 33.finału WOŚP, ale nie tylko.
Jerzy Owsiak doskonale wpisuje się nie tylko w słowa Alberta Camusa: „Są ludzie, którzy usprawiedliwiają świat, pomagają żyć samą swoją obecnością” Pomysłodawca WOŚP należy do tej małej grupy troskliwych ludzi, którzy rozsiewają światełko do nieba, budują mosty i tym samym zmieniają świat na lepszy. A nie jest to łatwe. Dlatego ci co to robią albo choć próbują są w mniejszości. Żyjemy bowiem w czasach, w których lawinowo wręcz rośnie krąg tych, którzy wszystko zaciemniają, budują mury i napadają na bliźnich. Co więcej, „ Żyjemy w świecie, w którym jeden wariat tworzy wielu wariatów, lecz jeden rozsądny człowiek tylko niewielu rozsądnych”- a to aktualne jak nigdy wcześniej słowa Georga Lichtenberga.
Ludwik Hirszfeld autor dzisiejszego motta twierdził -i trudno nie przyznać mu racji, że „ w dwóch instynktach wyrażają się główne motory naszego czynu: w instynkcie brania i w potężnym, u najlepszych nie dającym się nigdy zaspokoić – instynkcie dawania.” Przekonywał, że „ Najpotężniejsze uczucie szczęścia odczuwamy wówczas, gdy z siebie coś dajemy innym.”
Ale nie wszyscy dają się przekonać. Bo z tym potężnym uczuciem szczęścia może być przecież niekiedy i tak: - Jestem dziś najszczęśliwszym człowiekiem na świecie – mówi kolega do kolegi. – Zakochałeś się? – Nie, wyspałem!
Wracając do Hirszfelda to warto przypomnieć, że dziś w serbskim miasteczku Valjevo ( udał się tam jako ochotnik Hirszfeld, gdy wybuchła w mieście epidemia duru brzusznego) działa restauracja, w której Polacy są goszczeni całkowicie za darmo. - Jak to możliwe? Właściciel twierdzi, że rachunek został opłacony 100 lat temu przez Hirszfelda. I to właśnie z wdzięczności dla polskiego lekarza Čorçe Momić, właściciel kawiarnio-restauracji "Corner" w Valjevie, zdecydował, że Polacy nie będą płacić za zamówienia w jego lokalu. Uważa się bowiem, ze to on położył podwaliny pod bakteriologię i higienę w Serbii, kiedy walczył o ludzkie życie podczas epidemii duru brzusznego w 1915 roku podczas której zmarło milion chorych na cztery miliony mieszkańców.
No to jeszcze przywołam słowa wspaniałej ambasadorki UNICEF-u, którą została po zakończeniu kariery aktorskiej Audrey Hepburn: „ Dawanie to życie. Jeżeli przestaniesz chcieć dawać, nie będziesz miał po co żyć” Hepburn dała swoje nazwisko ale przede wszystkim rozdawała swój uśmiech dzieciom, spotykając się z nimi w najbardziej zapalnych miejscach globu. „ Gdy widzisz, co się dzieje na świecie, rozmowy o wyglądzie są trywialne. Prawdę mówiąc, jestem wdzięczna Bogu za to, czym mnie obdarował.”- to też Audrey Hepburn. Co na to dzisiejsze gwiazdy show-biznesu?
A za co dziękowała Maria Kuncewiczowa? „ Nie umiem zasnąć nie podziękowawszy za pogodę, jeśli była piękna, za księżyc, za sukces w pracy, za miłość, za przyjaźń. Duszę się, nie dziękując, a przecież nie ma na Ziemi istoty, której mogłabym podziękować za słońce” i jeszcze: „ Od dziecka kazano mi dziękować za prezenty. Dziękczynienie stało się odruchem.”
„ Dążmy do tego, aby od razu nie odkładając, okazywać swoją wdzięczność. Więcej wtedy na świecie będzie słońca i ochoty do dobrych uczynków.” – radził Albert Schweitzer, wielki autorytet moralny, lekarz, laureat pokojowej nagrody Nobla. Ale kto dziś bierze na poważnie jego radę? A przecież „ Światło i woda, schronienie i pokarm, praca i czas wolny, dzieci, rodzice i dziadkowie, narodziny i śmierć – to wszystko jest nam dane. Dlaczego? Abyśmy mogli mówić gracias, dzięki: Bogu, sobie nawzajem, wszystkim razem i każdemu z osobna.”- tłumaczył John Henry Newman, angielski teolog, filozof i kardynał.
„ Wdzięczność cechuje ludzi z dobrego kruszcu.” Oby nigdy takich ludzi nie zabrakło wśród nas. Zwłaszcza spośród tych, dla których gra od 33. lat WOŚP czy też spośród tych, z myślą o których prowadzone są dziesiątki akcji charytatywnych.
Z drugiej strony każdy człowiek winien okazywać wdzięczność. „Jeśli nie potrafisz być wdzięczny za to, co otrzymałeś od losu, bądź przynajmniej wdzięczny za to, co cię omija.”– to jeszcze raz John Henry Newman. I to dopiero jest święto prowda- jakby powiedział ks. Józef Tischner zgodnie z góralską teorią poznania.
UŚMIECHNIJ SIĘ!( mimo wszystko)
Pytacie, co się zmieniło od moich czasów? Kiedyś włączałem telewizję, żeby obejrzeć film od czasu do czasu przerywany reklamami. Teraz muszę oglądać reklamy od czasu do czasu przerywane filmami.
7.01.25
„ Im starsza jesteś, tym bardziej twój tort urodzinowy przypomina pochód z pochodniami.” - Audrey Hepburn (1929-1993)
I cóż z tego, że jesteśmy starsze/starsi o rok? Najważniejsze, że DOŻYLIŚMY!!! Jaki będzie 2025 rok, to się dopiero okaże. Każdego dnia powoli będzie odsłaniać swoje prawdziwe oblicze i tym samym dowiemy się, czy postawione przez ekspertów, jasnowidzów, wróżki i wróżbitów diagnozy, wizje i horoskopy na tenże rok były trafne. W pierwszym wpisie 2025 roku napiszę o niektórych rzeczach, które szczególnie kojarzą się z początkiem nowego roku kalendarzowego.
Nowe cele… „ Zawsze stawiam sobie wyzwania i nowe cele. Chcę, aby mój umysł i serce wciąż pracowały. Ciągle staram się robić więcej” – powiedział Saburo Shochi, 106-letni Japończyk został wpisany w 2012 roku do Księgi Rekordów Guinnessa i uznany za najstarszą osobę podróżującą dookoła świata.
Nowe plany… „ Tymczasem, póki sił do ich kresu będę czynił swoje, to, com zamierzył i nadal jeszcze planuję, pod zawołaniem: USZY DO GÓRY!”- a to Jerzy Waldorff, który czynił swoje i planował do 89. roku życia.
Nowe pomysły… „ Dopóki człowiek ma pomysły, dopóty się rusza”- to „święta prowda” głoszona przez wspaniałego ilustratora książek Józefa Wilkonia, który w tym roku skończy - daj Boże- 95 lat! I zapewne wciąż ma nowe pomysły.
Nowe wydatki…dla nowej ( od pewnego wieku) potrzeby: „ Nowy smartfon, tablet, czytnik, laptop. Ale i sokowirówka, i elektroniczny ekspres do kawy. Lubię gadżety. Dzięki nim czuję, że nadążam. Z żywymi naprzód iść! To mnie lokuje we wspólnocie. (…) Nawet jeśli nie korzystam z połowy możliwości smartfonu, to przecież nadążam!”- pociesza się znakomita poetka i felietonistka Anna Janko.
Nowy przyjaciel…może być nie tylko człowiekiem. „ Niedługo zapewne dojdę do zmiany poglądu na gumowy worek z gorącą wodą. Dawniej przyrząd ten bardzo mnie śmieszył, dziś skłonny jestem patrzyć nań nieco poważniej, a jutro… któż wie, co będzie jutro; może worek ów stanie się moim najserdeczniejszym przyjacielem, z którym na poufałym sam na sam spędzać będziemy długie nocy?” – zwierzył się Stefan Kisielewski
Nowa praca…twarda praca: „ – Przebacz waćpan niezgrabność! – mówił kat łotrowi – Pierwszy raz dzisiaj wieszam, jestem nowym katem. – Proszę się nie żenować – łotr grzecznie odpowie – Pierwszy raz mnie wieszają, nie poznam się na tem!” – to Aleksander Fredro.
Nowe drogi…. nie tylko te w dosłownym znaczeniu. Bo na przykład „ Jeżeli jestem wierną i pilną pracownicą, czego więcej mam żądać od siebie? Nie chęć sławy, ale chęć doskonalenia się popycha mnie w coraz nowe drogi.”- wyznała Helena Modrzejewska.
Nowa wiedza … „Nikt nie jest tak stary, by nie mógł się jeszcze czegoś nowego nauczyć.”- o czym wiedział już Ajschylos.
Nowe słowa…nie tylko młodzieżowe. „ A może bezzębni dadzą nam nowy kształt słowa?”- zapytuje Stanisław Jerzy Lec.
Nowe życie…i tu podam kilka możliwości. „ Pracując twórczo, człowiek stwarza sobie nowe życie.”- to według Ignacego Paderewskiego. Z kolei Joanna Kulmowa o nowej życiowej roli blogierki: „ Zupełnie nowe życie. Już pora, bo stare nieźle się zużyło. Więc nowiutkie podsuwa mi intersieć, żebym mogła łowić w nią siebie dzień po dniu.”. Natomiast według Sławomira Mrożka należało poczekać do wiosny i nosić okulary, ale… „nie w jakiejś bezdusznej oprawie metalowej, lecz w oprawie – na przykład – z wikliny. Na wiosnę, pod wpływem wilgoci i temperatury nasze okulary wypuszczą młode, zielone pędy i dumnie będziemy nosić te widome znaki tryumfu nowego życia nad starością.”
A co z nowym życiem dla… duszy? „Nieraz uśmiech twój wlać może do duszy zniechęconej jakby nowe życie, nadzieję, że nastaną lepsze czasy, że nie wszystko stracone, że Bóg czuwa.”- a to sposób według św. Urszuli Ledóchowskiej, która w 2011 zajęła czwarte miejsce w plebiscycie Muzeum Historii Polski na najbardziej wpływową Polkę wszechczasów.
Uśmiechnij się! ( mimo wszystko)
W nowym roku będą rzecz jasna i …
Nowe zarządzenia… Pewnego razu Mieczysław Karłowicz wybrał się na ryby, łowił jednak w głuchym ustroniu, gdyż nie posiadał urzędowego zezwolenia. Nagle jak spod ziemi wyrasta strażnik i surowym tonem pyta:
– Jakim prawem łowi pan tutaj pstrągi?
– Mój przyjacielu – odpowiada Karłowicz z niezmąconym spokojem – czynię tak pod nakazem nieodpartej przemocy niezgłębionego, intuicyjnego geniuszu ludzkiego nad upośledzoną nędzną kreaturą…
– Wybaczy pan – mówi zmieszany strażnik, zdejmując czapkę i kłaniając się nisko – ale kto by tam znał te wszystkie nowe zarządzenia.
20.12.24
„ Im jest się mniejszym, tym Boże Narodzenie jest większe.”- Tove Jansson (1914 – 2001)
Już za parę dni, za dni parę, będziemy przeżywać Święta Bożego Narodzenia. Jak napisał Jan Sztaudynger: „ W dzień Bożego Narodzenia/ Radość wszelkiego stworzenia,/ A już najbardziej chyba/ Cieszą się indyk i ryba.”. Choć osobiście mam co do tej radości indyka i ryby pewne wątpliwości. Nie mniej ciekawa jestem w ilu domach w Wigilię będą zgodnie z tradycją wyłącznie dania postne w tym nomen omen ryby. Dawniej nikomu do głowy nie przyszło, że mogą być i dania mięsne, które przecież dopuszcza Kodeks Prawa Kanonicznego.
Co ciekawe nie tylko ludzie mają Wigilię. „ I drzewa mają swą Wigilię.../ W najkrótszy dzień bożego roku,/ Gdy błękitnieje śnieg o zmroku;/ W okiściach, jak olbrzymie lilie,/ Białe smereki, sosny, jodły,/ Z zapartym tchem wsłuchane w ciszę,/ Snują zadumy jakieś mnisze,/ Rozpamiętując święte modły./…/ Wtem bić przestało serce kniei,/ Bo z pierwszą gwiazdą nieb rozłogów,/ Z gęstwiny, rozgarniając zieleń,/ Wynurza głowę pyszny jeleń/ Z świeczkami na rosochach rogów...”- napisał w wierszu „ Wigilia w lesie” jeden z moich ulubionych poetów Leopold Staff.
Jak Wigilia to i pierwsza gwiazdka, która była dawniej, bo dziś niekoniecznie - znakiem, że można już zasiadać do wigilijnego stołu. Było tak jak w wierszu Gałczyńskiego: „ Właśnie ojciec kiwa na matkę,/ że już wzeszła Gwiazdka na niebie,/ że czas się dzielić opłatkiem,/ więc wszyscy podchodzą do siebie/ i serca drżą uroczyście,/ jak na drzewie przy liściach liście./…/ Jest cicho. Choinka płonie./Na szczycie cherubin fruwa./ Na oknach pelargonie/ blask świeczek złotem zasnuwa,/a z kąta, z ust brata płynnie/ kolęda na okarynie:/ LULAJŻE, JEZUNIU /MOJA PEREŁKO,/ LULAJŻE, JEZUNIU, ME PIEŚCIDEŁKO.”
Może więc i dziś warto spojrzeć mimo wszystko w niebo, gdzie z pewnością będzie:
„ Świeciła gwiazda/…,/ Srebrna i staroświecka,/ Świeciła wigilijnie,/ Każdy zna ją od dziecka.” i zapewne będą: „ Zwisały z niej z wysoka/ Długie, błyszczące promienie,/ A każdy promień to /…/ Jedno świąteczne życzenie./…/”- dalej pozwolę sobie co nieco sparafrazować tekst „Gwiazdy” Staffa, a więc: „ Chwyćmy za promienie,/ Jak w dzwonnicy za sznury,/ Ażeby śliczna gwiazda/ Nie uciekła do góry./ Chwyćmy w garść promienie,/ Trzymajmy z całej siły/…/ By się nam życzenia spełniły”. Oj tak, tak. Choćby te, żeby człowiek mógł nareszcie… odpocząć. Nieodwołalnie i stanowczo. Zatem:
„ Decyzja powzięta: / odpocznę sobie przez te święta! / Za wszystkie trudy/ codzienne i mroczne - / fizycznie, psychicznie / nareszcie odpocznę.../Odpocznę sobie - / jak święta, to święta! /…/Od rana już:/ wanna,/ potem gimnastyka poranna -/…/ Potem śniadanko:/ dzieci, wnuczęta -/ jedno się drze, a drugie się pęta.../Odpocznę sobie - jak święta, to święta! / Potem przyjęcie małe zrobię: / Glińscy, Lipińscy, Ciupskie obie... / Ja na Ciupskie mam fobię, / one mnie na wątrobie - / odpoczniemy sobie... / Potem zaprosi ciotka mnie, bo / u niej pyszności schab i indyk - / po prostu w gębie siódme niebo! / Siódme niebo - bez windy./…/ A wieczór u Stasiów - / jak rokrocznie. / I znowu trochę się odpocznie./…/ Uwziąłem się... /Odpocznę sobie! / Ducha wyzionę - a odpocznę!”- zwierzał się Mariusz Załucki.
Niestety wciąż aktualne pozostają życzenia z roku… 1946: „ Wzywam do świętej zgody rządy i narody, pogódźcie się i psom zostawcie kość niezgody”, które złożył… pies Fafik na deskach teatrzyku „Zielona Gęś” Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego.
Czas i na moje życzenia. Wszystkim Czytelniczkom i Czytelnikom mojego bloga życzę:
ŚWIĄT BOŻEGO NARODZENIA W ZDROWIU I W DOBRYM HUMORZE oraz SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO 2025 ROKU!!!!
Uśmiechnij się! ( mimo wszystko)
I jak tam, zięciu, spodobały się wnuczkowi zabawki?
- Mama da spokój… wszystkie prezenty rozwalił. I samochodziki, i czołg, i choinkę, i wszystkie bombki…
- I prezent ode mnie też?
- Nie, młotek od mamusi jest cały!
I jeszcze: Mówi karp do karpia: - Co robisz w sylwestra? – Pożyjemy, zobaczymy…
8.12.24
„ Zwykle w granicach tego właśnie czasu, /kiedy się zjawia siwy Grudzień, z lasu /przychodzą do nas jodły ze świerkami, / a w kuchni pachnie „ Delikatesami (…)” – Ludwik Jerzy Kern ( 1920-2010)
Tak, to już ten czas, w którym z każdym dniem coraz bardziej czuje się przedświąteczną gorączkę rozpoczętą dokładnie pierwszego grudnia przez media a podkręcaną skutecznie przez reklamodawców. Klimat świąteczny zagościł niemal wszędzie dzięki kiermaszom, wystrojonym ulicom, placom i wystawom sklepowym. Wszędzie, gdzie tylko jest to możliwe cudnie prezentują się choinki pięknie ubrane i mieniące się od lampek. Dla tych, którzy jeszcze nie ubrali swoich świątecznych drzewek, przypomnę słowa afroamerykańskiej poetki Mai Angelou: „ Wiele można powiedzieć o człowieku na podstawie tego, jak traktuje trzy rzeczy: deszczowy dzień, zagubiony bagaż i ..poplątane światła choinkowe”.
A co można powiedzieć o człowieku na podstawie tego w co ubierze swoją choinkę? Na przykład wyobraźmy sobie taką jedną, na której ktoś zawiesił na jej wierzchołku gwiazdę, a niżej na każdej kolejnej gałązce zawiesza: „ tutaj anioły,/ tu świeczka, tu ptak wesoły, / tu kula, tu srebrne sploty,/ tu świeczka, tu łańcuch złoty, / tu bombka błyszcząca taka, / tu gniazdko z miejscem dla ptaka, / tu świeczka, tu buldeneżyk, / tu śmieszny z bibułki jeżyk, / tu gwiazdka, tu kukułeczka / tu cukiereczek, jabłuszko, świeczka, / tu śliczne serce całe z piernika, / tutaj pajacyk, co nóżką fika, / tu księżyc niby rogalik kręty, / a w dole miejsce na prezenty.”Hmm… Co to jest buldeneżyk? Też nie wiedziałam, że to kalina koralowa. Natomiast człowiekiem, który tak pięknie i nie po dzisiejszemu ubrał choinkę mógł być tylko poeta i też niedzisiejszy. Tak, to autor dzisiejszego motta Ludwik Jerzy Kern, który na temat choinki ma jeszcze coś do powiedzenia. Ale to za chwilę. Póki co: Góral do górala: - Wiesz, dlaczego choinka nie jest głodna? - ??? – Bo jodła.
Co do prawdziwej jodły to w starożytności była ona symbolem odrodzenia i życia, bo jej igły są wiecznie zielone. Podobnie jak sosny, do której Leopold Staff odwołał się, kiedy napisał: „ Lata jak chmury płyną, lecz nadzieja/ Moja zielona jest wiecznie jak sosna./ Cienie wieczoru dłużą się koło mnie,/ Lecz w sercu moim jest wiosna”. Napisałam o nadziei, bo przecież Święta Bożego Narodzenia a po nich Nowy Rok to właśnie czas nadziei, której sobie będziemy kolejny raz życzyć. A może tym razem życzyć naszym bliskim nadziei wiecznie zielonej jak sosna i jodła?
Co zaś do prezentów to okazuje się, że nie tylko dzieci piszą listy do św. Mikołaja. Przykład? Proszę bardzo: „ Drogi Mikołaju! W tym roku chciałabym dostać wypasione, tłuste konto bankowe z okrągłą sumką i szczupłą sylwetkę. I proszę – nie pomyl tych dwóch życzeń tak jak w zeszłym roku!” Co do pomysłu na prezent dla wnuków to trzeba jednak dobrze go przemyśleć. Nie idźmy na łatwiznę, bądźmy odpowiedzialni za dobre imię św. Mikołaja, żeby później nie było tak jak w tym dowcipie: „ - I jak tam zięciu, spodobały się wnuczkowi zabawki? – Mama da spokój…wszystkie prezenty rozwalił. I samochodziki, i czołg, i choinkę, i wszystkie bombki…- I prezent ode mnie też? – Nie, młotek od mamusi jest cały.”
Wracam do choinki – rzecz jasna nie rozwalonej, tylko ściętej w lesie. Jeśli ktoś wciąż waha się między kupnem żywej a sztucznej możliwe, że pomoże mu w wyborze taki oto monolog samej zainteresowanej: „ I oto znowu w kącie ustawiono mnie . / Za co ? Za karę chyba taka sama tkwię / W lesie spokojnie żyłam przy wysokich przodkach. / Tam choinki by nigdy taki wstyd nie spotkał. / Wygląd mam jak ta dama strojna i pobożna. / I co z tego jak zaszumieć uczciwie nie można. /…/”- a monologowi choinki przysłuchiwał się Ludwik Jerzy Kern.
„ Szczęśliwy, szczęśliwy dniu, który potrafisz nas przenieść w czasy dzieciństwa, który potrafisz przypomnieć staremu radość młodości” - napisał Karol Dickens w „ Klubie Pickwicka” o Bożym Narodzeniu, na które jedni czekają z radością, a inni ze stresem.
Uśmiechnij się! ( mimo wszystko)
Dwaj Żydzi zwiedzają Watykan. Podziwiają przepych i bogactwo. Jeden mówi: – Popatrz, a zaczynali od stajenki…
18.11.24
„ Coś takiego co roku się dzieje, że na jesień, na jesień smutnieję.”- Ludwik Jerzy Kern (1920-2010)
Jak wiadomo w drugiej połowie listopada dzień staje się coraz krótszy, za to wieczory coraz dłuższe. Słońce, które czeski pisarz Ota Pavel nazywał „ żółtą pigułką od niebiańskich psychiatrów, która rozpędza smutek i wytwarza różowy nastrój” z każdym kolejnym dniem skraca nam czas – o ile w ogóle jest dostępne - do kilku godzin, kiedy to możemy otulić się nim niczym ciepłą kołderką. Myślę, że nie tylko autor dzisiejszego motta ( z „Ballady listopadowej”) na jesień smutniał, choć nawet nie miał takiego zamiaru. Co zatem robił by pozbyć się smutku? Różne rzeczy np. gwizdał, ale „ jakieś smutne to całe gwizdanie”, udał się do wróżki „ Ach rozwesel, rozwesel mnie wróżko!”, co też nie pomogło. Ostatecznie doszedł do wniosku, że jedno mu tylko pomoże „ mianowicie – mój wierny pies./ Wezmę w rękę kawałek kości / i zawołam „ Szukaj wesołości”…/ I uśmieję się wreszcie do łez.” – co oczywiście jest dobrą wiadomością dla właścicieli psów. Kto zaś psa nie posiada niech szuka wesołości np. u… sąsiada. I wcale nie jest to żart. Na przykład polski podróżnik Olgierd Budrewicz przyznał, że „ Dobrze, że akurat Kobuszewski mieszka niedaleko nas, więc jak mi jest smutno, to wychodzę na ulicę i czekam, kiedy wyjdzie.”
Na deszczowe popołudnia i wieczory, jakie jeszcze nas czekają, przypominamy ambitne hasło: „ Bądź słoneczny przynajmniej wśród bliskich”. Z jesienną chandrą trzeba walczyć.”- czytam w archiwalnym numerze „Przekroju” sprzed …44 lat! Jak walczyć z chandrą i to nie tylko jesienno-zimową? Na pewno „ Nie z zemsty i nie z nienawiści/ Lecz jak huragan strąca strzępy liści / By wiosna nową wzrosła latoroślą/ Walczyć z uciechą, o, walczyć z radością.”- radził Leopold Staff. Zadanie trudne, ale przecież nie niemożliwe.
„ Dopóki walczysz jesteś zwycięzcą”- mawiał św. Augustyn. A dopóki potrafimy się śmiać dopóty jest nadzieja, że damy radę nie tylko chandrze. Najważniejsze to „ Nie rozsypać się, nie spaść, tylko po troszeczku, po troszeczku w górę, w górę. – Wio, Bury, do góry – krzyczał zbójnik Bury, gdy wieszano go w Żywcu na rynku. Powtarzałem to sobie dla kurażu (…)”- napisał polski etnograf Antoni Kroh w „ Anioł śmierci z kilku stron”.
Szukajmy też pogodnej i wesołej lektury na długie wieczory. Co prawda Julian Tuwim przyznał, że: „ Mam takie dni sentymentalne, / Gdy w smutku miło mi jak dziecku, / Czytam Dickensa, Woltera Scotta / I czuję się po staroświecku.” Co prawda nie wiem co dokładnie Dickensa czytał Tuwim, ale ja bardzo polecam ,„ Klub Pickwicka”. Gwarantuję, że podczas czytania tejże lektury wszelkie smutki będą omijać z daleka czytelniczkę/czytelnika. Wiem, bo sama tego doświadczyłam.
Starajmy się też wybierać filmy komediowe choć ten wybór może okazać się dziś jeszcze trudniejszy niż można przypuszczać. W kinach i w telewizji bowiem przeważają horrory. Co więcej, najbardziej kasowym hitem roku w kinach na całym niemal świecie został okrzyknięty pewien horror, podczas którego ludzie mdleją ze strachu i wychodzą z kina. O tempora, o mores! (łac. „O czasy, o obyczaje!”).
Na szczęście chandra wiecznie trwać nie może. Dlaczego? Bo „ Wszystko mija. Nawet najdłuższa żmija”- przekonywał Stanisław Jerzy Lec w jednej z tysiąca nieuczesanych myśli. Więc póki co starajmy się praktykować maksymę wymyśloną przez poetkę Joannę Kulmową: „ Gdy ktoś się smutku pozbyć nie może niech będzie chociaż w dobrym humorze”.
Kto wierzy w duszę może za Magdaleną Czapińską min. poetką i autorką tekstów piosenek powtarzać dla kurażu: „ Niby wszystko takie jasne, a tak ciemno, / Że powtarzać sobie muszę – nie jest źle/ A ty, duszo na ramieniu, trzymaj ze mną/ Gdy się gubię, kiedy wątpię – pilnuj mnie./…/Trzymaj mnie!”
Uśmiechnij się! ( mimo wszystko)
W przychodni rejonowej:
- Gdzie pana boli?
- O, tutaj.
- To nie nasz rejon.
I jeszcze:
Na uroczystym przyjęciu facet już trzeci raz wraca z bufetu z kopiastym talerzem. Żona w końcu nie wytrzymuje:
– Nie wstyd ci? Co sobie ludzie pomyślą?
– Nic, mówię im, że to dla ciebie…
30.10.24
„ W niebie dzisiaj wszyscy, wszyscy święci mają bal.”- Andrzej Mogielnicki ( 1948)
Właściwie dlaczego nie wyobrazić sobie, że to balowe dzisiaj jest Dniem Wszystkich Świętych czyli 1.listopada? Dzisiejsze motto to oczywiście cytat z piosenki Budki Suflera, do której muzykę skomponował nie żyjący już od czterech lat wybitny kompozytor Romuald Lipko.
„ Nic nie może przecież wiecznie trwać. Co zesłał los trzeba będzie stracić”- to z kolei przebój, który śpiewała Anna Jantar do tekstu także Mogielnickiego i muzyki Lipko. Trudno się nie zgodzić z tymi słowami zwłaszcza w odniesieniu do życia człowieka. O piosence zaś trudno nie myśleć jako proroczej. Za każdym razem, kiedy ją słyszę z jeziora mej pamięci wyłania się dzień (14. 03.1980), w którym piosenkarka ginie wraz z pasażerami i załogą w katastrofie samolotu lecącego do Nowego Jorku w pobliżu lotniska Okęcie. Miała 29 lat.
„ Wszyscy święci balują w niebie. Złoty sypie się kurz…” – śpiewa Krzysztof Cugowski. A co w takim razie z naszymi zmarłymi? „ Ilu tych, których znałam (jeśli naprawdę ich znałam)/ mężczyzn, kobiet /( jeśli ten podział pozostaje w mocy) / przestąpiło ten próg/ ( jeśli to próg)/ przebiegło przez ten most / ( jeśli nazwać to mostem)/ (…) znalazło się na drugim brzegu/ ( jeśli znalazło się / a drugi brzeg istnieje) - / Nie dana mi jest pewność / ich dalszego losu.” – napisała Wisława Szymborska i nic tu więcej rozumnego powiedzieć się nie da. Za to można puścić wodze wyobraźni, co do dalszych losów naszych zmarłych i własnego. Bo przecież któregoś dnia skończy się i nasza ziemska wędrówka, a jak powiedział Vladimir Nabokov:
„ Życie jest wielką niespodzianką. Nie widzę powodu by śmierć nie miała być jeszcze większą niespodzianką.”
Zatem popuśćmy wodze wyobraźni. Wszak „ Życie bez wyobraźni – to koszmar, a śmierć bez niej – to tragedia”- napisał w liście …z Nieba, na jakimś wzgórzu, w styczniu 2000 roku Piotr Skrzynecki do Jana Nowickiego na Ziemi. Wszystkie listy zamieszczał co tydzień przez niemal cztery lata najpierw „ Przekrój” a potem ukazała się książka „ Dwaj panowie”. Autor tych listów Jan Nowicki wymyślił taką formułę łączności ze zmarłym przyjacielem. Zrobił to z dużym poczuciem humoru dzięki czemu listy, które „słali” do siebie dwaj panowie, czytałam z uśmiechem. Pierwszy rozpoczynają takie słowa: „ Kochany Panie Piotrze, moim zdaniem , w naszym odchodzeniu na tak zwane „zawsze” trudno dopatrzeć się czegoś naprawdę dramatycznego. Oryginalne to też nie jest, skoro tylu przed nami i tylu po nas”. Zgadza się. Bo czy nie jest tak jak napisał Mariusz Parlicki: „ A kiedy mnie już nie będzie, / to wszystko będzie, jak dawniej, / czasami smutniej i ciemniej, / czasami jaśniej zabawniej.(…)”.
W zupełnie innym nastroju, bo ze łzą w oku czytałam „ Listy do Jerzego” czyli listy Marii Kuncewiczowej do zmarłego męża Jerzego. Bardzo wzruszające i poruszające. Obie książki bardzo polecam.
„ Pisujemy listy do najdroższych naszych zmarłych (…) aby – na moment czasu pisania – wezwać ich „stamtąd” – tutaj; przywrócić, umiejscowić wśród naszych sprzętów i widoków, rzeczy dotykalnych i przez nich dotykanych. Przelotnie unieważnić ich śmierć.”- napisał Stanisław Balbus w posłowiu do „ Listów do Miłosza”. Kto tym razem jest nadawcą listów do zmarłego wielkiego Poety? Jego przyjaciel Jerzy Illg, min. filolog i publicysta. Ale tej książki przyznam jeszcze nie przeczytałam.
„ Wszyscy święci balują w niebie. Złoty sypie się kurz…” Kto wierzy w nieśmiertelną duszę może liczyć na dalsze istnienie, może nawet i na ten bal z wszystkimi świętymi w niebie. Wodze wyobraźni popuścił także Jan Fudala min. poeta piszący gwarą, satyryk i malarz, przedstawiając dalsze losy …duszy prof. ks. Józefa Tischnera, którego dobrze znał i podziwiał: „ Kiedy pomarł, na dwudziestu chmurkach, już czekały na niego ceperskie i góralskie duszyczki. Biegły do Profesora, jak pszczoły do ula we wszystkich pasiekach św. Ambrożego. Na wyścigi, która dusza tylko mogła, chwytała księdza, bo miała pewność, że z nim do nieba na pewno się dostanie. Któżby nie chciał z Profesorem tam wędrować” – czytam w „ Kto się cieszy, ten nie grzeszy”, niewielkiej objętościowo powieści z pogranicza fikcji i literatury faktu.
„ Tyle wiemy o sobie, na ile nas sprawdzono”- napisała Wisława Szymborska w jednym z wierszy i „ Tyle jest warte nasze życie, ile ludzie odczują gdy nas zabraknie”- powiedział w jednym z wywiadów Krzysztof Zanussi.
Uśmiechnij się! ( mimo wszystko)
- Mamo, gdzie jest teraz babcia?
– Babcia jest w niebie – mówi smutno mama – spadła z dziesiątego piętra.
– Aż tak wysoko się odbiła?!
I jeszcze:
– A widzisz Stefan?! A jednak możesz wyglądać jak porządny człowiek! W garniturze, krawacie, czystych butach, nie śmierdzieć dymem papierosowym ani tanią wódką… Ale Stefan jej nie słyszał. Spokojnie leżał sobie w trumnie…
19.10.24
"Trzeba się czasem zamyśleć i pobyć w ciszy"- Urszula Kozioł (1931)
Trzeba też koniecznie pobyć w ciszy z „ Raptularzem” Urszuli Kozioł, za który 93. letnia Poetka otrzymała Nagrodę Nike. Potwierdza się tym samym, że dopóki człowiek żyje wszystko jest możliwe. No, prawie wszystko.
Chcę dziś napisać o ciszy, którą bardzo lubię, ale nie ukrywam, że temat ten podsunęła mi wypowiedź Poetki stanowiąca dzisiejsze motto. Słowa te wypowiedziała ze sceny podczas gali wręczenia nagrody NIKE w warszawskiej Bibliotece Uniwersyteckiej, odbierając pamiątkowe Złote Pióro. Zatem do rzeczy.
„ Sza, cicho sza czas na ciszę,/…/ Sza, cicho sza, zbliż się do niej,/…/ Kończ, po co ten ciągły hałas, / Sam zdwoić go wciąż się starasz,/ Tak Cię uczyli od lat,/ Tylko krzykiem zdobywa się świat,/ A to nie tak, nie tak!”- śpiewa Krzysztof Cugowski do tekstu Andrzeja Mogielnickiego. Też jestem zdania, że nie tak.
Wygląda na to, że w dzisiejszym bardzo hałaśliwym świecie człowiek ma kłopot z ciszą. Świadczy o tym chociażby hałaśliwe zachowanie niektórych ludzi w miejscach, gdzie ono nie przystoi. Choćby w lesie czy w górach, o autobusach i tramwajach nawet nie wspominam. Nieustanne bombardowanie od rana do wieczora informacjami i dźwiękami z radia, telewizji czy też telefonów komórkowych sprawia, że cisza staje się dla człowieka, a zwłaszcza dla młodego pokolenia czymś nieznanym, a nawet wzbudzającym strach.
Jest też tak, że choć większość ludzi ma dość tego medialnego szumu, tego „ huku i jazgotu” – jak napisał Jonasz Kofta, to z drugiej strony myśli, że „ gdy cicho, to źle i głupio nam, / jakby się zepsuł życia niezawodny motor, / coś nie w porządku, jakbyś był już nie ten sam./ Cisza zagłusza, sam już nie wiesz, jaki jesteś, /więc szybko włączasz wszystko, co pod ręką masz.” Dziś człowiek ma dużo pod ręką by zagłuszyć ciszę. Na przykład słuchawki, które zakłada na uszy podczas marszu z kijkami, czy jazdy na rowerze lub na elektrycznej hulajnodze. Byle tylko nie przebywać w ciszy ze swoimi myślami i emocjami.
Tymczasem to „ W ciszy twoje serce znajdzie odpowiedzi, których rozum znaleźć nie potrafi” – przekonywał Phil Bosmans. „ Cisza - niekiedy tylko pająk siatką wzruszy,/ Lub przed oknem topolę wietrzyk pomuskuje;/ Och! jak lekko oddychać, słodko marzyć duszy -/ Tu mi gwar, tu mi uśmiech myśli nie krępuje.” – wyznał w wierszu Samotność Cyprian Kamil Norwid.
Sza, cicho sza czas na ciszę… „Bo gdy się milczy, milczy, milczy,/ to apetyt rośnie wilczy/ na poezję, co być może drzemie w nas”- zapewnia Grzegorz Turnau, z czym zapewne zgodziłaby się Urszula Kozioł. A czy wiemy, że „ Między ciszą a ciszą sprawy się kołyszą / Czasem trwają w bezruchu, klepią się po brzuchu / Ale czasem i one / Lecą jak szalone / Wystrzelają w przestworza / I spadają do morza.”? Przyznam, że ja nie wiedziałam, ale dzięki Grzegorzowi Turnau już wiem.
Sza, cicho sza czas na ciszę… Dlaczego jeszcze? Ponieważ „ Największe cuda powstają w ciszy”- przekonywał z kolei Wilhelm Raabe. A dziś potrzeba nie jednego cudu by wróciły czasy nadziei. Jak bowiem powiedziała białoruska pisarka, noblistka Swietłana Aleksijewicz „ Żyjemy w świecie, w którym czasy nadziei zostały zastąpione czasami strachu”.
Cisza trafiła też do mądrości ludowych czyli przysłów. Na przykład „ Baba w progi cisza w nogi” Hmm…Czy też „ Cicha woda brzegi rwie”. Mówimy tak o kimś kto jest z pozoru cichy, spokojny a nawet nieśmiały. Ale to właśnie pozory, bo w rzeczywistości jest energiczny, hałaśliwy i towarzyski. Innymi słowy „Cicha woda brzegi rwie,/ Nie wiesz nawet jak i gdzie./ Nie zdążysz nawet zabezpieczyć się, / Bo nie zna nikt metody,/ By się ustrzec cichej wody./ Cicha woda brzegi rwie,/ W jaki sposób? kto to wie,/ Ma rację, że tak powiem, to przysłowie:/ Cicha woda brzegi rwie.” – napisał Ludwik Jerzy Kern.
Jest też cisza nocna, która obowiązuje u nas od 22.00 do 6 rano. Jest cisza przed burzą czyli pozorny spokój, po którym jednak możemy spodziewać się jakiejś awantury lub innych nieprzyjemnych sytuacji. I jest cisza jak makiem zasiał czyli całkowita i absolutna cisza. A już niedługo będziemy śpiewać powstałą w XIX wieku w Austrii kolędę „ Cicha noc, święta noc”. Ciekawe czy powstawała w ciszy.
Mnie z kolei przypomniał się taki wierszyk z dzieciństwa, po którym nie wypada mi już napisać nic więcej: „ Cisza na morzu, wicher dmie,/ Za chwilę bałwan odezwie się, / A tym bałwanem będzie ten, / Co właśnie odezwie się.”
Uśmiechnij się!( mimo wszystko)
- Wieczorem, gdy będzie pan kładł się do snu, proszę zostawić za drzwiami wszystkie swoje smutki i problemy – radzi psychoterapeuta swemu pacjentowi – I myśli pan, że żona i teściowa zgodzą się spać na klatce schodowej?
29.09.24
„ Cokolwiek się wokół Ciebie wydarzy, nigdy nie trać nadziei”- Dalajlama XIV ( 1935)
Dzisiejsze motto nie mogło być inne biorąc pod uwagę to, co ostatnio się wydarzyło. Przede wszystkim powódź na południu Polski podczas której „ Połamało się wszystko, strzaskało/ Rozum, myśli i dusza, i ciało”- jak napisał w wierszu „Pieśń” Leopold Staff, który jednak zakończył go optymistycznie: „ Odwróciła się ogromna karta/…/ Napiszemy wiec nową, do czarta!/ Mam dość smutków! Mam dość żałości! / Pan Bóg także świat stworzył z nicości!”
Oby tylko powodzianie i każdy komu się wszystko w życiu „połamało, strzaskało” nigdy nie utracił nadziei, która paraliżuje wątpliwości i unicestwia przygnębienie. A co najważniejsze mobilizuje do walki. „Walczyć! Nie w zemście i nie w nienawiści,/ Lecz jak huragan zrywa strzępy liści, / By wiosna nową wzrosła latorością! / Walczyć z uciechą, o, walczyć z radością, /…/ Nad własnym bólem ulatać mogilnym: / Jak dobrze cierpieć, kiedy jest się silnym! /…/ Nie bacząc, klęska-li czy triumf czeka, / Uwierzyć w życie, w los, w siebie, w człowieka!/ O, jakże rosną w walce siły męstwa! / Ileż klęsk bardziej płodnych od zwycięstwa!” – to kolejny, ale nie ostatni cytat z cudownego poety- mędrca Leopolda Staffa.
Oto następny jego wiersz „ Zdybiec” jakże pasujący do dzisiejszych czasów. Ale najpierw skąd taki tytuł? Już w pierwszym wersie czytam „ Ja nazywam się Zdybiec, bo mnie szczęście zdybało, / Bo mnie szczęście spotkało, że mi Pan Bóg dał ciało” – ale też „dał duszę / I że duszą tą smucić i radować się muszę”. Dlaczego smucić się musi Zdybiec? Czytając dalej nie mogę nie myśleć o tych wszystkich, których los ciężko doświadcza/ doświadczył, w tym polskich powodzian: „ smucić się muszę, czując rosę u powiek, / Że jest boleść na ziemi, że na ziemi jest człowiek, / Człowiek , co cierpi we dnie i rozpacza w nocy, / I boleje, łzy leje i wygląda pomocy. / Więc nie mogę do niego z duszą, z sercem nie przybiec, / Bo mnie szczęście zdybało i nazywam się Zdybiec”. I ruszyli na pomoc powodzianom prawdziwi Zdybce ( Zdybowie?) w realu. Nie tylko z sercem i duszą ale też z wpłatami na specjalne konta, z sms-ami czy też darami. Tysiące Zdybców a każdy pomaga/ł w miarę swoich możliwości.
A propos serca. Niestety byli, są i zapewne będą ludzie, którzy go nie mają. To ci, co krzywdzą bliźniego bez potrzeby, bez powodu. O nich również napisał wiersz Leopold Staff: „ Wychudły, blady, znędzniały, / Zwierzęcy wzrok ma i szczękę. / - Człowiecze twardszy od skały, / Tyś na bliźniego wzniósł rękę? / Przestępca, zbrodniarz, morderca, / Co powiesz dla swej obrony? / Mów, co tu masz zamiast serca? / „ Co mam? Kartofel skradziony”
Kończę ostatnim cytatem tym razem z „Orędzia” Leopolda Staffa, który doskonale wiedział jakich słów potrzeba, by człowiek nie tracił nadziei, cokolwiek się wokół niego wydarzy. Poeta robił to po mistrzowsku: „ I niechaj piękne będzie, czego nie ma, / Albowiem wszystko może jeszcze być / Dla władnych duchem i dłońmi obiema./Wiosną wywodzi gleba czarnoziema,/ O czem nie mogła martwa zima śnić.”
Uśmiechnij się! ( mimo wszystko)
- Żyjesz? Słyszałem, żeś umarł.
– No, i popatrz jaki z ciebie przyjaciel. Słyszałeś żem umarł, a na pogrzeb nie przyjechałeś.